Skocz do zawartości
Nerwica.com

Blacked17

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Blacked17

  1. Dziękuję za szybką odpowiedź. Dokładnie tak planuje zrobić, jednak martwi mnie kwestia mojego chłopaka. Zakładam, że do naszego związku wniosę jeszcze dużo pozostałości po toksycznej rodzinie, więc chodzi za mną bez przerwy myśl o uwolnieniu go od swojej własnej udręki. No nie zasłużył sobie na takie coś ze swoją anielską cierpliwością i ogromnym sercem. Głównym pytaniem nadal pozostaje kwestia naprawy mojego myślenia. Czy moja psychika jest już doszczętnie zniszczona, czy da się to naprawić? Będzie ze mnie normalna osoba? Mam zdolność do poprawy, co już opisałam.
  2. Czy jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja? Do 6 roku życia wychowywała mnie głównie matka. Nadopiekuńcza, z objawami borderline, przesadzaniem z czystością. Ojciec pracował jako kierowca ciężarówki, więc praktycznie nie bywał w domu. Byłam typową córeczką tatusia. Mamę też kochałam. Podziwiałam ją! Później zajmowali się mną dziadkowie. Mama poszła do pracy. Cudowni ludzie. Kochający, tylko trochę rozpieszczający, ale przede wszystkim konsekwentni. W wieku 9 lat rodzice przekazali mi, że się rozwodzą (tak naprawdę nigdy się nie rozwiedli. Zdecydowali się na separację). To właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyłam ich prawdziwą naturę. Rozpłakana 9-latka (bałam się, że oddadzą mnie do domu dziecka) okrzyczana przez ojca o histeryzowanie i ignorancja ze strony matki. W wieku 12 lat wkroczyłam aktywnie w świat internetu, poznałam swoich pierwszych przyjaciół (nikt mnie nigdy specjalnie nie lubiał) i tutaj zaczynają się schody. Cięłam się z przyjaciółką, bo "świat jest okropny", nienawidziłam swojego ciała, myślałam o samobójstwie, podejrzewałam u siebie homoseksualizm itd. Na szczęście wyprowadziła mnie z tego koleżanka z klasy po zobaczeniu moich ran. Od zawsze miałam obsesję na punkcie miłości. Byłam przekonana, że niekochana jestem nikim; że sama nic nie znacze. To doprowadziło mnie chorej ilości chłopaków (oczywiście przez internet). Byłam gotowa oddać wszystko za odrobinę miłości. Czysty przypadek łatwego wykorzystania. Gdy miałam 13 lat tata wprowadził się do nas. Z początku było dobrze, ale do dzisiaj kłócą się praktycznie codziennie. Grożą sobie, wyzywają. Nie dzieje się dobrze. Z matką jest coraz gorzej. Objawy depresji od kilku lat, zostawia włączony gaz, prostownicę przez nieuwagę. Płacze przez źle postawiony kubek, smugę na mikserze. Twierdzi, że jej w ogóle nie pomagam, a gdy w ramach niespodzianki sprzątam dokładnie cały dom pod jej nieobecność - wraca i sprząta cały dom drugi raz, bo wszystko źle, nie tak ... a gdy pytałam babci przed jej przyjazdem "i jak?" to powiedziała mi, że mama się bardzo ucieszy. Jak widać nie... Ojciec, jak większość osób z tej strony rodziny, jest arogancki, gwałtowny i ma napady silnej złości. Jestem czystym przykładem objawów borderline - mam wszystkie. Mój brat też. Nigdy nie zapomnę jak nie otworzyłam mu jogurtu, bo byłam zajęta sprzątaniem (Ma 9 lat...) i zaczął na mnie krzyczeć "nienawidze cie", sekunde później zaśmiał się mi w oczy a sekundę później już płakał. Kilka minut po tym widziałam jak w pokoju zachowuje się normalnie. Potwornie przerażające. Dwa lata temu poznałam swojego obecnego chłopaka. Wychowany zupełnie inaczej. Liberalnie, konsekwentnie, lepiej. Ma silną osobowość i od dawna próbuje mnie naprawić. Nie ma co ukrywać - ma ciężko, bo przez napady borderline miewam różne fazy. Kilkanaście razy próbowałam już z nim zerwać żeby go uwolnić od tej toksyczności, dla jego dobra, ale mi nie pozwolił. Mówi mi, że od pół roku bardzo się zmieniłam i jest już lepiej. Panuje bardziej nad emocjami i nie ukrywam emocji (aż tak). Pozwalać mu się tak męczyć ze mną dalej? Dodam, że nie jestem zbyt urodziwa, ani mądra, a on mógłby mieć każdą... Moje pytanie - czy mogę się naprawić? Czy jest dla mnie jakakolwiek nadzieja? Wielokrotnie rozważałam samobójstwo i ucieczkę z domu, ale mam dopiero 17 lat.
×