Skocz do zawartości
Nerwica.com

launica1

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia launica1

  1. Bo ja już nie daję rady... Trwam. Wegetuję. Nic nie robię. I jednocześnie nie robiąc nic mam wrażenie, że strasznie dużo wokół mnie się dzieje. Zdecydowanie zbyt dużo . Jest za głośno , za szybko. Nie ogarniam, choć wiem, że przynajmniej małą część z tych rzeczy ogarniać powinnam. Chciałabym odpocząć . Uciec gdzieś, gdzie będzie spokojniej. Gdzie nie będzie nikogo i nie trzeba nic, zatem i wyrzutów sumienia może też nie będzie. Gdzie nie trzeba otwierać ust. Gdzie czas płynie powoli i jest tylko dla mnie. Jestem zmęczona. Sobą i światem wokół. Dziękuje, że się odezwałaś. Miałam cichą nadzieję, że ktokolwiek napisze, że daje sobie radę. Zbyt mało jest w sieci pozytywnych wiadomości. A to przytłacza jeszcze bardziej.
  2. Witam. Pomóżcie. Tak bardzo nie chcę zgodzić się z diagnozą, a jednocześnie im więcej dowiaduję się o chorobie, tym bardziej zaczynam rozumieć spostrzeżenia lekarza. Z jednej strony CHAD byłby wreszcie wytłumaczeniem . Może nawet i swojego rodzaju ulgą. W końcu mogłabym wytłumaczyć sobie w inny, niż dotychczas sposób, dlaczego pewne rzeczy działy się, dzieją i dziać będą. Może nie dobijałabym się wreszcie myślami, że jestem zwyczajnie jakoś wyjątkowo „zryta” i zła. Może łatwiej byłoby mi też pojąć, że czas, kiedy mogę wszystko, a nawet więcej, nie jest stanem normalnym i leczenie nie powinno prowadzić do osiągania właśnie takiego stanu. Może wreszcie odetchnęłabym na chwilę, wiedząc, że to nie ADHD, nie źle leczona wieloletnia depresja, nie lenistwo, nie brak instynktu macierzyńskiego, nie... Mam dość . Jestem tak zmęczona. Przerażona jednocześnie . Mam pracę. W obliczu diagnozy jestem niemal pewna, że to kwestia czasu, kiedy przestanę dawać radę. Widzę siebie jako wegetującą, smutną i zaniedbaną kobietę. Mam kochającego męża, który wspiera, rozumie, mam dzieci które potrzebują matki. Jednocześnie tak często i długo nie potrafię być ani przykładną żoną, ani matką. Mam za sobą wiele różnych antydepresantów, w różnych okresach życia. Za mną dwie próby samobójcze . Jedna w czasach dorastania, druga dwa lata temu. I tak naprawdę dopiero po tych dwóch latach leczenia i obserwacji doszło do kierunku w diagnozę CHAD. Mam obecnie dół, jestem na początku drogi z kolejnymi, nowymi lekami (wenlafaksyna i karbamazepina)- dwa tygodnie temu wyszłam z escitalopramu. I jest mi źle. Jak z tym żyć? Jakby nagle zgasła nadzieja, że kiedyś jeszcze naprawdę będzie „normalnie”. Nie. Będzie albo bez leków, czyli głównie źle, a rzadko super. Może być też z lekami, ale w klimacie wiecznego wyplucia emocjonalnego- totalnego spłaszczenia, zautomatyzowania, sztuczności, odrealnienia. A pożegnać się nie pożegnam- choć już teraz wiem, co daje stuprocentową skuteczność . Nie zrobię tego, bo jakiś czas temu trafiłam na forum dzieci samobójców. Tak mi to zapadło w pamięć, że stało się jedynym i najmocniejszym hamulcem. Nie mogę doprowadzić do tego, żeby kiedyś i moje dzieci miały problemy natury psychicznej tylko i wyłącznie dlatego, że ja je miałam. Nie narażę ich na to, co sama od lat przeżywam. Ta świadomość, hamulec, to teraz także i moje przekleństwo. Kiedy jest mi już bardzo źle, myśl, że już nie mogę od tego uciec pogrąża mnie jeszcze bardziej. Nie wiem, jak to ująć w słowa , ale po prostu po miesiącach obserwacji, wahań nastroju, zdobywania wiedzy i wczorajszym zaliczeniu okropnego zjazdu jakby nagle mnie olśniło.. jakby nagle dotarło .. jakby nagle mózg przestawił się w tryb : ” tak, mamy chad”, tylko jednocześnie uderzyłam w mur nie do przebicia. A odpowiedzi na pytania : „jak teraz żyć?” są właśnie za tym murem...
×