Cześć wszystkim!
Pierwszy raz odważyłam się tutaj napisać chociaż byłam częstym gościem w gorszych chwilach. Wybaczcie, że tak wcisnę się w wasze wątki ale chcę przedstawić swoją historię. Moją obsesją są niepełnosprawność wywołana chorbą i oczywiście rak. Może zacznę od tego jakie choroby sobie przypisywałam: niedowław ręki po gipsie, powiększony węzeł chłonny interpretowałam jako raka, rak żołądka, jelit, języka, oka, RZS, neuralgię, palce młotkowate, łupież różowy interpretowałam jako łuszczycę, wyczytywanie najgorszych chorób z kształtu i koloru paznokcia (paznokcie osłabione po hybrydzie i częstym zmywaniu lakierem!!! Miałam już marskość wątrony i chore nerki... teraz mnie to nawet trochę bawi ale jeszcze tydzień temu to było coś, pałowałam się z tym prawie 2 miesiące) i wiele, wiele innych. Na ten moment na tapecie jest u mnie stwierdziny bruksizm (nie dziwię się) i oczywiście wszystko widzę w czarnych barwach czyli ja bezzębna, ze zniszczonym stawem skroniowo-żuchwowym itp. na wizytę u dobrego specjalisty muszę czekać aż 6 tygodni. Nie umiem sobie z tym poradzić, zadręczam tym siebie i swoich bliskich. Wszyscy mówią, że z tym da się żyć. Psycholog do której chodzę potwierdziła, że zna wielu ludzi z bruksizmem którzy normalnie funkcjonują a nawet prowadzą stresujące szkolenia.
Za 4 tygodnie czeka mnie urlop i wymarzone wakacje z których nie potrafię się cieszyć. Przez ostatnie 4 miesiace zdarzyło mi się przechodzić z jednej choroby w drugą. Jestem wykończona i zupełnie nie wiem co robić. Lubię swoje życie kiedy nie mam wkrętki i bardzo za nim tęsknie. Potrzebuję wygadać się do osób które czują to samo co ja lub coś podobnego i potrzebuję czytać historię podobne do moich żeby jakoś funkcjonować.