Witajcie,
Zalozylem tutaj konto, poniewaz chcialem sie podzielic z wami moimi doswiadczeniami z ostatniego miesiaca.
Mam 28 lat. Byl to bardzo stresujacy dla mnie rok - uwierzcie mi - stres za stresem.
Najgorsze zaczelo sie jakis miesiac temu. Z jakiegos powodu zaczalem czuc zgrubienie na zewnatrz krtani, czulem sie tak, jakby mi cos tam roslo. Oczywiscie zaczalem szukac informacji w internecie. Diagnoza? Rak krtani.
Dostalem mega paniki, ktora trwala kilka ladnych pare dni. W miedzyczasie pojawil sie "ucisk" w klatce piersiowej. Czulem za kazdym razem jak polykalem sline, ze cos jest w przelyku po czym slina przechodzi. Dla mnie to juz bylo jednoznaczne - albo rak krtani, albo rak przelyku. Polecialem wiec najpierw do laryngologa, potem do Internisty i dostalem skierowanie na wszystkie podstawowe badania. Oczywiscie wszystko wyszlo w porzadku, nooo oprocz tarczycy ale to akurat w tym wypadku nic.
Jako, ze po badaniach krwi nie sposob bylo stwierdzic jak tam rozwija sie moj "rak", poprosilem o gastroskopie i o RTG.
Uwierzcie mi, ze jak tylko po gastroskopii wyszlo, ze nie mam raka przelyku. OBJAWY ZNIKŁY! Tak jest! Przestalem czuc krtan, przestalem czuc przelyk. Wszystko bylo w jak najlepszym porzadku! - chociaz z gastroskopii wyszedl tez problem, ale to akurat niewazne ;D
Po doslownie jednym dniu spokoju, pojawil sie kolejny problem - wydawalo mi sie, ze nie moglem nabrac pelnego powietrza do pluc. Google i werdykt - rak pluc. Kolejne kilka dni ogromnego stresu zanim nie poszedlem na RTG. Zgadnijcie co? Objawy ustapily jak tylko wyszlo, ze pluca sa czyste...
Kolejny strach - rak trzustki. Dopiero po zrobieniu badan amylazy i lipazy oraz usg jamy brzusznej - uspokoilem sie.
W tym momencie mam kolejny problem... z jelitami tym razem. Boje sie, ze mam chorobe Lesniowskiego-crohna, albo wrzodziejace zapalenie jelita. Tutaj troszke gorzej, bo na badania trzeba poczekac pare dni. Pomimo, ze zdaje sobie sprawe, ze poprzednie "choroby" to wymysl mojego mozgu, to dalej sie boje sie, ze cos jest nie tak z moimi jelitami. Niby bol czuje, ale przeciez przy poprzednich objawach tez "czulem"... Moze przez ten stres sie czegos faktycznie nabawilem?
Zatruwam swoje zycie i swojej ukochanej. Najbardziej mi zal mojej narzeczonej - ona musi to wszystko znosic i pomimo wszystko jest dla mnie Aniolem. Wspiera mnie i zawsze potrafi pocieszyc. Tylko ona jest w stanie mnie uspokoic. Tak mi strasznie przykro, ze musi tak sie meczyc