Czesc wszystkim. Od 12 lat żyje z nerwicą lękową. Zdiagnozowano ja u mnie w 8 klasie podstawówki, pomeczylem się przez kilka miesięcy i przeszlo. Przez całe liceum miałem spokój mimo trybu życia jaki prowadziłem czyli non stop melanż. Nerwica wróciła kiedy zacząłem studia, od tamtej pory biorę efectin. Zacząłem od jakiejś kosmicznej dawki i tak sobie żyłem i piłem i pracowałem. Po kilku latach doszedłem do takiego stanu kiedy nawet po alkoholu miałem lęki których w żaden sposób nie mogłem opanować ani zrozumieć. Zrobiłem najmądrzejsza rzecz jaka mogłem - odstawiłem alkohol. Przez 3 lata nie piłem dalej biorąc efectin 75 mg i przez 3 lata nie doświadczyłem żadnych leków. Stwierdziłem ze już jestem zdrowi i znów zacząłem pic, lęki wróciły. Zacząłem dużo czytać (książki), chodzić na terapie, spotkania grupowe itp. Później przyplątało mi się zapalenie jelita grubego, brałem leki które nic nie dawały i znów zacząłem czytać. Zmieniłem dietę i odstawiłem leki od gastrologa, zmieniłem tryb życia. Pomogło :).
Pol roku temu postanowiłem w ten sam sposób rozprawić się z nerwica. Trafiłem na forum o suplementacji witamin. Skonsultowalem się z moim neurologiem i zacząłem brać b12 i b6 oraz cynk, trochę pomogło. Zrobiłem badania krwi i próby wątrobowe - prawie nic nie wykazały. Zacząłem brać magnez. Przy pierwszym podejściu spowodowało to u mnie problemy żołądkowe i w rezultacie lęki. Drugie podejście, ta sama historia. Między czasie zmniejszyłem dawkę efectinu do 37,5 mg. Za 3 razem było ok i po ok. 3 dniach zacząłem czuć coś bardzo dziwnego, jakieś 40 minut po zażyciu dawki 48 mg magnezu z b6 bardzo się wyluzowywalem, zupełnie jakbym wziął jakiś lek uspokajający, lęki wcale nie minęły ale czułem ze to dobry kierunek. Wkręcalem sobie co jakiś czas ze przedawkowuje magnez bo brakowało mi powietrza a wyczytałem ze takie są objawy przedawkowania, tylko ze musiał bym wziąć 2000 mg dziennie żeby tak się stało, a ja brałem nie całe 300, wiec były to objawy lękowe.
Przez miesiąc brałem: 48 mg magnezu do każdego posiłku, razem ok 300 mg + potas 1200 mg dziennie + cynk 30 mg + kwas foliowy 1 małą tabletkę + b1 jedna mała tabletkę. Lęki miałem zadziej ale nadal silne. Znikło za to permanentne uczucie niepokoju. Po miesiącu lęki się nasiliły wiec zmieniłem sposób dawkowania magnezu na 3x96 mg, pomogło na tydzień. Zaczęła mi drgać powieka ale nie mógł to być niedobór ani magnezu ani potasu, poczytałem i kupiłem najtańszy wapń za 6 zł do rozpuszczania w wodzie. Okazało się ze takie ilości magnezu wypłukały mi wapń z organizmu i jego uzupelnienie pomogło. Przez tydzień było jak w bajce. Zmieniło mi się myślenie z co będzie gdy, na co by tu jeszcze ogarnąć. Po 2 tygodniach przyszła masakra. 3 dni i 3 noce lęków, ale takich z drgawkami na całym ciele, magnez trochę pomagał w dzień ale wieczorem i w nocy był hardcore. Zauważyłem ze od 3 dni mam na palcu pęknięcie skory które wogole się nie goi, a wręcz pogłębia, 2 płytki paznokcia pękły mi na pół i kompletny brak apetytu. Zacząłem czytać, odstawiłem cynk. Szok. Pomogło. Okazało się, ze wypłukałem nadmiarem cynku, miedź z organizmu. Teraz wszystko jest tak jak było w liceum i tak się tez czuje, żadnych lęków, żadnych myśli lękowych, zamiast nich nucę w głowie jakaś durna melodie która usłyszałem w radiu lub wymyślam rzeczy do pracy, albo myśle o jeszcze niespełnionych marzeniach. Szok. Obecnie biorę: efectin 37,5 mg, magnez z b6 3x96 mg, potas 2x600 mg, wapń 2x100 mg i dołożyłem jeszcze witaminę D z MK 2, 4000 (nie wiem co to za jednostki). Nie chce cieszyć się zbyt wcześnie ale jest tak jak powinno być.