Skocz do zawartości
Nerwica.com

daiisy

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez daiisy

  1. Myślę, że w moim wieku (szkoła średnia) występuje duża presja na to by być społecznym i być z kimś w ciągłym kontakcie. Dojrzewanie, spotkania, imprezy a jednocześnie życie na portalach społecznościowych, moda na pokazywanie swojego bogatego życia towarzyskiego. Trudno być sobą jednocześnie nie chcąc być porzuconym i ocenianym jako samotna, nudna niemowa. Bycie samotnym jest niezrozumiałe. Nie żebym wszystko robiła wbrew sobie i chciała się innym przypodobać. Tylko w tej kwestii mam problem, taki lęk przed odrzuceniem. Widzę pojedyncze osoby spędzające czas same i nie chcące bądź nie potrafiące się zbytnio zintegrować. Postrzegane jako dziwne, ludzie obok nich nie darzą ich sympatią. Ja całkowicie ich rozumiem. Nie wiem dlaczego ale nie potrafię nie zwracać uwagi na ocenę innych. Udziela mi się to szczególnie w szkole, czuję presję, że musze gdzieś pasować.
  2. Cześć wszystkim. Od zawsze byłam osobą, która nie była ani bardzo cicha, ani towarzyska. Niestety z wiekiem ten problem się pogłębia i idzie w tą bardziej ciężką stronę. Im jestem starsza tym bardziej również brak mi pewności siebie i to mnie przeraża. Nie uważam, że jestem jakaś brzydka, ale gdy widzę dziewczyny, które są ładne czuję się od nich gorsza. Nie potrafię również zaakceptować tego, że ludzie postrzegają mnie jako cichą i nieśmiałą, chociaż zdaję sobie sprawę, że jest to trochę prawda. Jestem dzieckiem DDD, żyjącym z jednym rodzicem przez kilka lat praktycznie w ciszy. Moja mama to totalna małomówna osoba, rzadko rozmawiamy, próbowałam to zmienić chodząc z nią na terapię jednak zmiany nie ma. Bardzo dużo nie ma jej w domu, chodzi własnymi ścieżkami. Czuję się jak asteroida w kosmosie - wolna, samotna, przez nikogo nie kontrolowana. Na początku nie sprawiało mi to problemu, lecz po takim czasie coraz bardziej mnie to uwiera i dusi, czuję, że coś we mnie drga. W związku z moją osobowością zauważam kolejne problemy. Pojawiają się często gdy jestem wśród ludzi, szczególnie gdy jestem z kimś bardziej towarzyskim. Mój chłopak jest całkiem inny niż ja. Potrafi jakoś wejść w towarzystwo. Szczególny dyskomfort odczuwam gdy on rozmawia z jakąś nową dziewczyną/ starą znajomą, dobrze się bawią, patrzy się na nie, a ja siedzę obok. Czasem próbuję coś dopowiedzieć do rozmowy, ale zazwyczaj mój głos jest zagłuszony. Odczuwam wtedy tylko zazdrość, ból, a moje poczucie wartości spada do minimum, wiecznie w takich sytuacjach odczuwam, że nie jestem wystarczająco dobra, a to mnie paraliżuje. Gdy zostaję w takich momentach sama to nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję strach. Z jednej strony chciałabym z kimś porozmawiać, ale wtedy pojawiają się myśli, że ja nie umiem rozmawiać, jestem cicha i niby o czym. Poza tym zdaję sobie sprawę, że widać to po mnie. Gdy już z kimś rozmawiam to spina mi się twarz, uśmiecham się i jestem w tym strasznie spięta. No i zazwyczaj kończy się na tym, że zostaję z telefonem w dłoni, wcale nie daje mi to ulgi, bo wiem w jakim punkcie stoję. Nie chce nikomu psuć zabawy więc staram się jak najbardziej kamuflować mój wewnętrzny ból, ale czasem jest to bardzo ciężkie i czasem zdarza mi się wylać negatywne emocje na chłopaka, jest mi później głupio bo wiem, że to tylko pogarsza naszą relację. Widzę, że cały czas szukam jakiejś podpory, jakbym sama nie potrafiła być. Jakbym potrzebowała kogoś kto mnie poprowadzi za rączkę i z jednej strony zdaję sobie sprawę, że nikt nie ma takiego obowiązku, ale odczuwam krzywdę gdy kogoś nie ma. Gdy ktoś mnie zostawia czuję się sparaliżowana. Nie wiem jak sobie z tym radzić, powoli nie daje mi to żyć, nie chce wiecznie trzymać kogoś za spódnicę. Od roku chodziłam do psychologa jednak nic się nie poprawia. Zastanawiam się co dalej. Myślałam nad terapią grupową, ale tego też się boję. Co robić, czy ktoś tak miał?
  3. Dziękuję bardzo za odpowiedź. Moim problemem jest brak umiejętności nawiązania jakichś nowych relacji, mam wrażenie, że z wiekiem przychodzi to coraz trudniej. Nie wiem kiedy ostatnio sama, nie za pośrednictwem kogoś poznałam nową osobę. Większość ma głębokie więzi jeszcze z ludźmi poznanymi w dzieciństwie, mam wrażenie, że trudno jest się przebić i że niektórzy ludzie nie mają większej potrzeby poznawania innych. Niestety ja takich ludzi od przedszkola nie posiadam, a jeżeli już to tacy, którzy gdzieś po drodze poszli w swoją stronę, mieszkają gdzie indziej. W dodatku mam świadomość tego, że ludzie odbierają mnie jako cichą istotę. Może nie do końca cichą myszkę, ale nie jestem zbyt wylewna w słowach, nie umiem gadać i gadać i często mnie to krępuje. Czuję również, że jestem zależna od innych - gdy nie ma ludzi obok, nikt się do mnie nie odzywa mam wrażenie, że jestem sama, czuję się jakoś niekomfortowo. Mam potrzebę upewniać się, że ktoś o mnie pamięta, że nie jest na mnie obrażony jakbym nie mogła sama funkcjonować. Czy da się jakoś na to uodpornić? Czuję, że tkwię często w jakichś relacjach i czuję do nich jakąś zależność.
  4. Cześć wszystkim. Moje problemy zaczęły być odczuwalne gdy zaczęłam nową szkołę. Wcześniej miałam grono znajomych, które głównie tylko ze sobą spędzało czas, nie mieliśmy jakichś pobocznych znajomych i wszyscy w tej grupie się ze sobą spotykaliśmy. Gdy poszłam do technikum ta sytuacja zmieniła się. Grono zaczęło się mieszać, trafiłam do klasy ze starą koleżanką. Znalazłyśmy sobie kilka nowych znajomych w klasie i byliśmy przez jakiś czas grupą, było całkiem fajnie. Spotykaliśmy się. Potem ta grupa nieco się rozpadła, zaczęliśmy mieć głównie znajomych z różnych klas. W klasie miałam z 2/3 koleżanki, z którymi czułam silniejszą więź i głównie z nimi gdzieś wychodziłam i na nich polegałam, poza tym jakieś koleżanki z innych klas, ale to takie koleżanki koleżanek, z którymi spotykałam się głównie wtedy gdy one spotykały się z moimi. W ferie wyjechałam w pierwszy tydzień na wycieczkę, a pozostali raczej zostali w domu. W tym czasie oni spotykali się ze sobą. Miałam w tym czasie z nimi słaby kontakt, głównie nie miałam po prostu czasu, ani też nikt za bardzo nie odzywał się do mnie, może raz na jakiś czas jedno zdanie i tyle, ale myślałam, że wszystko jest okej. Po moim powrocie jednak było tak samo. Okazało się też, że oni zaczęli wyjeżdżać na wycieczki w takim gronie w jakim głównie się z nimi spotykałam. Dowiadywałam się o tym w dniu ich wyjazdu. W tym momencie nie wiedziałam co się dzieje i zaczęłam się zastanawiać dlaczego nic nie wiem. Strasznie mnie to zabolało, czułam się pominięta, czułam, że wszyscy się umawiają a ja zostałam sama, zastanawiałam się co ja takiego zrobiłam chociaż nie było żadnego powodu dlatego żebym została odtrącona. Znaliśmy się przecież już trochę czasu. Chciałam do nich napisać, zapytać się co u nich i czy gdzieś wyjdziemy. Nie wiedziałam co się dzieje, ale z jednej strony czułam blokadę żeby napisać. Z jednej strony odczuwam wielką potrzebę żeby być z nimi blisko a z drugiej nie potrafię jakoś sama zacząć tematu, nie wiem dlaczego. Mam z kilka znajomych, z którymi się nie widuję bo np. mieszkają daleko i z nimi piszę, ale z tymi osobami, z którymi głównie spędzam czas i odczuwam potrzebę bycia blisko to nie potrafię. W tym momencie nie posiadam uczucia posiadania jakichś bliskich przyjaciół/koleżanek koło siebie i to mnie bardzo boli. Mam wrażenie, że wszyscy się mieszają, wszystko jest ulotne, a ja stoję gdzieś obok i nie wiem totalnie co robić, czuję się zablokowana i bezradna. Mam potrzebę posiadania jakichś stałych relacji, na które zawsze mogę liczyć. Między tymi zmianami czuję się bardzo niestabilnie. W moim domu także nie odczuwam ciepła, moi rodzice są po rozwodzie i jakby żaden z nich nie poświęcał mi nigdy większej uwagi.
×