Skocz do zawartości
Nerwica.com

HTC6

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia HTC6

  1. Edukację, zakończyłem na szkole zawodowej, wprawdzie, potem zapisałem się i uczęszczałem, do szkoły uzupełniającej, aby zdobyć chociaż, wykształcenie średnie, niestety z powodów zawodowych wówczas, nie dałem rady, pogodzić tych spraw i w ostatnim roku, zrezygnowałem, czy dzisiaj warto wznawiać naukę? Jeśli ma się określony cel, to pewnie, ja jednak nie mam pomysłu, w ogóle żadnego pomysłu na siebie i tak w sumie, jest od początku. Z finansami, zawsze jest problem, póki co, na moje możliwości zarabiam maximum i nie łatwo, będzie to zmienić, a wychodzę z zasady, że jak coś zmieniać, to na lepsze, myślę o przejściu na inny dział, ale czy to się uda, jeszcze nie wiem. Co do ostatniego zdania, właśnie tak to wygląda, jednego dnia, wielkie plany, które czasem nawet zaczynam wdrążać w życie, kolejnego dnia, cała wytrwałość (a raczej jej brak) i plany, załamują się, pod presją pesymizmu, sny tylko dobijają, najgorsze, są te pozytywne (taki z resztą, skłonił mnie do rejestracji tutaj.), bo, po przebudzeniu z takich, zdaję sobie sprawę, że jestem słaby i nagi, niczym Adam i Ewa w "raju" (nie jestem religijny), pamiętam, z kreskówki "Batman Of The Future", taki odcinek, gdzie ludzie, za pieniądze, wchodzili do jakiejś kapsuły, i mieli tam, wyśnione życie, jakie tylko chcieli, po wybudzeniu, miażdżyło ich realne życie i jak, uzależnieni od narkotyków, desperacko, poszukiwali funduszy, aby wrócić, do tej kapsuły. Tak się właśnie czuję, szczególnie po tych dobrych snach. Niektóre z resztą, powtarzają się od wielu lat, nie są niepokojące zazwyczaj, dają fałszywe poczucie szczęścia, które znika.
  2. Problemów życiowych, lęków z nimi związanych, sen, to jedyna ucieczka, od wszystkiego, od zmarnowanych szans, aż po kolejne komplikacje... a nie sorry, nie jedyna, wiadomo, jaka jeszcze jest możliwość. Cóż, czasy szkoły mam za sobą, choć teraz uważam, że zbyt wcześniej, zakończyłem edukację, której niestety, kiedyś nie doceniałem. Natomiast w weekendy/wolne dni, staram się spać, jak najkrócej, czasem wychodzę, na imprezy do znajomych, albo pogawędki, jednak nie ufam za bardzo nikomu i zwykle wolę spędzić, ten czas, sam ze sobą. Zdarza się czasem także, że i w weekend, śpię ekstremalnie dużo, wtedy jednak dopiero, ogarnia mnie wściekłość, że nawet wolny czas, spędzam w fikcyjnym świecie snów. Pracę mogę zmienić zawsze, zarobków niestety już niekoniecznie.
  3. Witam, do rejestracji na forum, skłoniła mnie, kolejna przegrana, ze... własnym snem, bardzo szeroki, jest zakres, moich pytań i problemów, jednakże, zachowam je, dla lekarza, do którego w końcu, planuję się udać, wiadomo, każdy przypadek, jest indywidualny, mam problemy, z zachowaniem spokoju i opanowaniem, w stresujących sytuacjach, staram się nad tym pracować, często zauważam, że mam tzw. przeze mnie "skoki nastroju", tzn. przez jakiś okres, motywuję się, zwiększa się moja pewność siebie itd. nie zawsze jednak, jestem wytrwały i czasami to wszystko ulatuje, jak napompowany balon. Jak się to ma, to tematu? Ano tak, że pracuję na nocnej zmianie, ale wcześniej, pracowałem na różnych zmianach i ten problem, też występował, jednak żyjąc w tzw. nocnym trybie pracy, problem ten, zauważalnie dla mnie, pogłębił się, dzisiaj np. miałem iść do lekarza, w sprawie zatok, zasypiałem z myślą, że zrobię, kolejny, pożyteczny dla siebie krok, spałem z 7 godzin i nie potrafiłem wstać, powtarza się to, bardzo często w tygodniu, a najgorzej, w okresie zimowym (czasem mówię, pół żartem-pół serio, że chciałbym, jak niedźwiadek, znaleźć na zimę, wygodne legowisko i spać aż do wiosny, albo dłużej...), to jest problem, który zaczął, szczególnie mnie niepokoić, zdaję sobie sprawę, że nie jest to, naturalne dla człowieka, pracować w nocy i spać w dzień, jednak, jak zaznaczyłem na początku, pracując kiedyś, na zmianie porannej czy popołudniowej, ten problem także występował. Śpię np. 6,7 czy 8 godzin po czym wstaję i... wyłączam budzik, przestawiam go na później i czasami śpię nawet do 12 albo 14 godzin, a potem, tak jak teraz (dziś np. spałem ok. 10h, od mniej więcej 4:45 do 15:30), finalnie wstaję, wkurzony sam na siebie, że znowu przespałem pół/cały dzień a do tego, nadal jestem zmęczony i mógłbym pójść spać dalej. Nawet, przy czasami, mega-pozytywnemu nastawieniu, przed snem, po kilku przespanych godzinach, przy każdym obudzeniu się, walczę sam ze sobą, żeby wstać, żeby żyć, bo co za życie, gdy śpi się po 10 i więcej godzin... mam po prostu takie uczucie, jakbym wsiadał, do jakiejś kabiny, wygodnej i ciepłej, i odlatywał w świat snów, gdzie nie dolegają mi zmartwienia, życia powszedniego, z tego potem, rodzą się myśli, że najchętniej, zasnąłbym na zawsze i już nigdy się nie budził, co już ociera się o myśli samobójcze. Czy ktoś jeszcze, miewa/miewał, podobne problemy? Wybaczcie, proszę, że, trochę się rozpisałem, ale i tak, ująłem sprawę, najkrócej, jak się dało.
×