Zaczynam się uzależniać od tego gówna.
Jak wciągnę wreszcie czuje się dobrze że sobą, pewna siebie, zero lęków i natretnych myśli które mam na co dzień, gdy jestem trzeźwa.
Ale po za tym zaczynają mi się ruszać żeby, bardzo schudłam, serce chyba niedługo wysiądzie, wrzody żołądka, słaba wątroba (boli)
po za tym palę paczkę fajek dziennie, marihuana i hektolitry alkoholu, mam 23 lata jeżeli ma to znaczenie
Mam pytanie do osób którym udało się rzucić, jak sobie z tym poradziliscie?
Mi jest ciężko także dlatego ,że zniechęca mnie świadomość tego ze jak ogarnę swoje nałogi to i tak zostaje mnostwo moich psuchicznych problemow z ktorymi sobie nie radze (borderline).
Na koniec napisze tylko że marzę o dniu w którym będzie mi że sobą dobrze, nie będę czuła do siebie wstrętu i nie będę czuła potrzeby żeby robić sobie krzywdę . I osiągnę to dzięki terapii, niedawno zaczęłam, oby było dobrze.
Przepraszam za błędy ortograficzne i stylistyczne, jestem pod wpływem.