Skocz do zawartości
Nerwica.com

Scramjet

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Scramjet

  1. Witam wszystkich. Chcialabym podzielic sie moja historia, a raczej koszmarem, ktory trwa juz kilka lat. Wszystko to zaczelo sie w roku 2012 gdy poczas lekcji w szkole dostalam pierwszego ataku paniki, nie wiem skad to sie wtedy wzielo, ale od tamtej pory mialam leki zwiazane z siedzeniem w klasie. Potrafilam zwalniac sie do domu nawet codziennie po jednej lekcji, balam sie aby nie zaslabnac przy wszystkich... i tak bylo do konca gimnazjum, przez cale liceum z tego powodu mialam zalatwione nauczanie indywidualne. Kilku lekarzy stwierdzilo, ze to nerwica lekowa. Wtedy jedynymi moimi objawami bylo kolotanie serca, dusznosci oraz uczucie mdlenia. Typowe ataki nerwicy. Po jakims czasie dostalam porazenia nerwu twarzowego, w szpitalu powiedzieli, ze to pewnie owianie, przepisali leki i rehabilitacje. Mialam duzo szczescia, poniewaz porazenie ustapilo calkowicie po miesiacu, a neurolog stwierdzila, ze nie ma potrzeby wykonywania badan dlatego, ze wiele osob tak ma. Niestety, po kolejnym roku doszedly dretwienia rak oraz nog, szczegolnie przed zasypianiem. Rowniez delikatny snieg optyczny pojawiajacy sie w sloneczne dni na zewnatrz. Mysle sobie wtedy, kurcze, przeciez to nie moze byc zwykla nerwica lekowa, nie z takimi objawami. Od razu zaczelam szukac w internecie co jeszcze moze byc tego przyczyna. I zgadnijcie co znalazlam - stwardnienie rozsiane. W jednej sekundzie wylaczylam internet, nie chcialam nawet czytac co to jest, widzialam wczesniej wiele reklam na tvn i polsacie, jedyna moja wizja to wozek inwalidzki i (oczywiscie nie prawdziwa) smierc. Codziennie przejmowanie sie, nakrecanie smiercia i niewiadomym. Przez ten strach, ktory towarzyszyl mi doslownie 24/7, zaczelam miewac koszmary i ataki paniki we snie. Po jakims czasie postanowilam z tym skonczyc i dowiedziec sie, na czym ta choroba dokladnie polega. Odetchnelam z ulga, poniewaz bylo tam napisane, ze na SM sie nie umiera. No i wszystko bylo super przez kilka miesiecy, lecz po jakims czasie zlapala mnie okropna derealizacja gdy siedzialam w domu. Silny atak trwal bardzo dlugo, a jako, ze nigdy tak sie nie czulam, bylam pewna, ze to napewno moj koniec. Po kilku godzinach minelo, a ja postanowilam sie dowiedziec dlaczego tak sie poczulam. Trafilam na ciekawe forum o tej tematyce co pozwolilo mi sie odrobine uspokoic. Nie bylam jednak w stanie z tym walczyc, w wieku 19 lat balam sie wyjsc z WLASNEGO LOZKA do toalety. Postanowilam przelamac sie i pojsc do psychiatry, ktory przepisal mi wenlafaksyne. Po tym leku derealizacja zniknela w 70%. Czasami mnie tylko dopadala poza domem, nic strasznego. Jedyne co pozostalo to dosc mocny snieg optyczny, utrzymujacy sie bez przerwy, ale slyszalam, ze to "normalne". Po 2 latach musialam odstawic leki, poniewaz zaszlam w planowana ciaze, z moim chlopakiem, ktory daje mi wiele wsparcia. Jednak to nie wystarczy... derealizacja wrocila z podwojna sila, a do tego natretne mysli... naprawde boje sie, ze moge miec guza mozgu, stad ta derealizacja i zaburzenia widzenia. Mialam robione podstawowe badania krwi kilka razy, badanie EEG, podstawowe badania okulistyczne, dno oka, usg oczu, topografie rogowki. Odwiedzilam tez wielu neurologow i okulistow, jednak wszystko wychodzi prawidlowe. Ostatnio jednak zrobilam duzy krok, poniewaz mimo panicznego strachu umowilam sie na TK glowy, problem tylko w tym, ze ludzie mowia, ze tomografia szkodzi ciazy. Taki stres dla dziecka nie jest dobra rzecza, a rowniez nie chce mu zaszkodzic promieniowaniem. Slyszalam, ze rezonans jest bezpieczniejszy, ale to koszt ponad 600zl prywatnie. Juz sama nie wiem co robic, za wszelkie rady bede bardzo wdzieczna. Pozdrawiam :)
×