Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martusia99

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Martusia99

  1. Witam Mam 20 lat i mam stwierdzoną nerwice lękową oraz wegetatywna. Byłam w toksycznym związku od szesnastego roku życia do swoich osiemnastych urodzin. Oprócz depresji i tęsknoty bo takie są objawy po zakończeniu toksycznych relacji nie brały mnie żadne lęki ani ataki paniki po prostu ciągle chodziłam smutna.dziewięć miesięcy temu poznałam faceta i jak się później okazało żonatego. Oczywiście nie zorientowałam się poniewaz spędzaliśmy ze soba wiele czasu, on powiedział że żona mu umarła że stracił też dziecko i że ma dwie córki. Ja to przyjęłam do wiadomości zaakceptowałam. Z poczatku podchodziłam do niego dość sceptycznie i bardziej dla rozrywki się z nim widywałam niż z jakichkolwiek innych powodów było mi go też bardzo szkoda. On imponował mi swoją odpowiedzialnością pracowitością był bardzo pewny siebie Ponieważ prowadzi firmę która obraca Milionami A był bardzo dobry i taki Skromny w tym wszystkim Sielanka nie trwała długo bo już w sierpniu a spotykaliśmy się od początku maja coś przestało między nami grać i to nie z mojej winy. On coraz rzadziej się ze mną spotykał i w ogóle zachowywał się dość dziwnie a ja niestety czułam się przy nim bardzo bezpiecznie i zauroczyłam się w nim a potem zakochałam na moje nieszczęście. W skrócie okazało się że on jest żonaty wytłumaczył mi to wszystko że oni z żoną mieszkają zupełnie w dwóch innych częściach w domu i że on z nią tylko jest ze względu na małą córkę która ma cztery lata (on ma 44).Mówił mi że mnie kocha zresztą każdy z boku gdyby popatrzył to by to zauważył. Więc ja głupia pozostałam w tym związku nadal aż do zeszłego tygodnia. Pan R Stwierdził dwa tygodnie temu że to nie jest miłość i że on nie może mnie pokochać ale bardzo mu na mnie zależy. Czułem pismo nosem ponieważ od bardzo bardzo dawna nie mówił mi że mnie kocha tylko tak jak mówiłam wcześniej z poczatku.Od dwóch miesięcy dokładnie od października mam ataki lęku których nie da się opisać słowami dosłownie umieram co wieczór co dzień co ranek. Miałam robione wszystkie badania i wszystko jest okej. Nawet mój Laryngolog powiedział że to nerwica wegetatywna ponieważ oprócz leków wymiotowałam jak i bolał mnie cały czas Brzuch. W ciągu dwóch miesięcy Schudłam 12 kg mimo że byłam zawsze szczupła. Pan R bo tak go nazwę doprowadził mnie do wycieńczenia psychicznego i fizycznego organizmu manipulował mną wymyślał najróżniejsze historyjki paradoksalnie spotykał się ze mną coraz rzadziej ale robił wszystko też żeby mnie nie stracić. Skończyłam z nim w drugi dzień świąt już definitywnie. Ataki lęku są coraz rzadsze i umiem już nad nimi zapanować ale niepokoi Mnie co innego. Nie opuszcza mnie myśl o tym że za chwilę nastąpi koniec i to nie ma wymiaru ataku lęku tylko po prostu mam takie myśli że ciągle myślę o tym że za chwilę umrę i co będzie jak umrę gdzie będę itd. wykańcza mnie to rozstraja przez to nie wychodzę w ogóle z domu. Pomóżcie mi proszę czuję się w tym wszystkim taka samotna i zagubiona.Skąd u mnie te myśli
×