Skocz do zawartości
Nerwica.com

pawel1981

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pawel1981

  1. Dzień dobry Chciał bym uzyskać informację od osób które miały kogoś lub same były w Lubiążu w zakładzie opiekuńczo leczniczym. Moja Mama od kilkudziesięciu lat choruje na hipochondrię. W międzyczasie były też okresy napadowe jednak zawsze kończyło się to pozostaniem w domu i wyładowywaniem agresji na najbliższych co najpierw sam mój ojciec a później również i ja cierpliwie znosiliśmy. Dwa miesiące temu umarł mój Tato i ja już jako sam jeden stałem się celem ciągłej ofensywy. Okazało się również że Mama kłamała i nie przyjmowała leków przepisanych przez psychiatrę. Kontaktowała się również ze mną rodzina i informowała o telefonach Mamy w których usiłowała "załatwić sobie eutanazję" albo "chemikalia do samobójstwa". Psychiatra zalecił mi aby zabrać Mamę do szpitala. Najbliżej mamy własnie szpital w Lubiążu. Stąd prosił bym osoby które były tam w zakładzie opiekuńczo leczniczym lub miały tam kogoś o wszystkie możliwe informacje. Pozdrawiam
  2. Hej U mnie też nie ma odporności na smutek (wywołany przez daną sytuację) ale jest mi łatwiej i szybciej wyjść z danego momentu smutku. Gorzej z nerwami.
  3. @Orzeszkowa Ogólnie to samopoczucie znośne było od kiedy Welbutrin już tak porządnie wszedł. Jako jednak że nie może być za dobrze dostał mój tato (swoją drogą w moje urodziny) piąty udar który tym razem zakończył się już częściowo pampersami. I teraz już nie tylko problemy z pracą i częścią odebranego domu ale jeszcze wszystkie obowiązki które kiedyś obejmował Tato są na mojej głowie. Muszę tu pochwalić ponownie Welbutrin bo nie doszło do regresu samo poczucia. Poszło w innym kierunku czyli do wycofania się z życia... Ja wspominałem jakiś czas temu o tym że na Welbutrinie jakoś tak łatwiej "olewać" sprawy no i tu było właśnie tak. Przywiozłem Tatę do domu i po za załatwianiem potrzeb wokół rodziców przez prawie miesiąc zatonąłem w grach. Literalnie spałem-jadłem-załatwiałem obowiązki a potem grałem - firma poszła na prawie miesiąc w odstawkę. Kilka dni temu trochę się zebrałem, wziąłem Tranxene znowu. Porządnie odespałem wtedy i dziś pierwszy raz po pracowałem. Mam nadzieje że mnie znów nie zblokuje. Co do wagi: Jak mi wróciło na 121,5kg (10 tygodni temu) wszedłem na Keto dietę. Na dzień dzisiejszy 107,4kg. Myślę że Welbutrin też ma w tym swój udział. Jako jeszcze jeden plus to przeszły też częściowo problemy ze wzrokiem które miałem po Welbutrinie. Czy u Ciebie też pojawiło się mniejsza rygorystyczność wobec siebie? Tzn. folgowanie sobie czy "olewanie obowiązków" jak by tego nie nazwać? Tak jak czytałem innych to nikt nie wspominał o takim objawie - drgawki, nerwowość, lęki owszem ale tego objawu nie.
  4. U mnie niepokój zakrawał wręcz na paranoję. Co gorsza wykonywałem pewne działania które teraz nie wydają mi się do końca racjonalne. Staraj się nie rozwiązywać teraz żadnych problemów i unikać sytuacji gdzie ktoś może Cię czymś wystraszyć. Wytrzymaj jednak bo lek działa. Działa nawet potem aż za dobrze i masz wszystko gdzieś. Co do ciśnienia: U mnie jest w dalszym ciągu (a to już niedługo 3 miesiąc) i problemy ze wzrokiem.
  5. Hej No właśnie apetyt jest epicki... na początku spadło mi jakieś 8~9 kilo i nie mogłem nic jeść. Parę gryzów dziennie i tyle. Potem gdy zacząłem się czuć coraz lepiej apetyt wracał... tyle że od paru tygodni ja jestem ciągle głodny! Wróciłem do tej samej wagi jaka była przed kryzysem i pomimo starań (pilnuje się żeby nie dojadać i nie jeść nic na mieście) waga powoluteńku idzie dalej do góry. Wychodzi na to że jestem z grupy szczególnej która tyje na wszystkich lekach Wydaje mi się że to nie tyle jednak kwestia samego leku co tego że jest mi lepiej. Tzn jak nic nie biorę to mam większą kontrolę nad przymuszaniem się do działań których zwyczajnie nie lubię (treningi, dietę, część monotonną mojej pracy itd) ale i jest mi psychicznie raz gorzej raz lepiej. Na Welbutrinie jest lepiej ale takie lepiej które wiąże się też z tym że nic mnie nie obchodzi i nic się nie chce bo "świat się nie zawali" jak czegoś nie zrobię.
  6. @Makku U mnie też "krótki lont" na Welbutrinie i to przy 150. Jak startowałem terapie wieki temu to Psycholg mówiła że gniew jest lepszy od smutku tak więc to czasami jest dobre... tylko trzeba się pilnować żeby nie przegiąć. Ja od kiedy mi się unormowało spotkałem się dwa razy ze znajomymi na "planszówki" i złapałem się na tym że krzyczę prawie na przyjaciela że nie skumał instrukcji... zatrzymałem się, odetchnąłem, przeprosiłem. @kucharz Z terapią u mnie to samo co u Ciebie. Ja biorę Welbutrin od 2 i pół miesiąca i od około 2~3 tygodni bardziej wyczekuje zakończenia tej "godziny", nie mogę się skupić (wejść w to co się dzieje na terapii) i nosi mnie bo czuje jak by to było czcze gadanie. @Kamyk U mnie na początku pojawiło się drżenie (myślę własnie że związane z noradrenaliną) i do dziś dnia nie przeszło.
  7. @sama jedna Ja puki co sam Wellbutrin biorę o 9:30 rano. Przesypiam do 18~19 (taki pół letarg) i biore Tranxene (bezno) potem jeszcze chwilę czekam na uspokojenie i staram się chociaż troszkę aktywować. Niby Tranxene do 12 tygodni można więc puki co jadę tak. Boje się dokładać cokolwiek SSRI bo po Citalu utyłem do 146kg (mam 175cm wzrostu) ale jak skońćze Tranxene i dalej to potrwa tak jak jest to chyba nie będę miał wyboru. @szczypiorek2 Mi było piekielnie smutno przez bardzo długi czas. Totalny dojmujący smutek. Teraz (6 czy 7 tydzień) jest lepiej ale pomagam sobie Tranxene. Co do dziwnych snów - ja miałem takie że do problemu jaki mam dokładała się jakaś fikcja i jak się budziłem musiałem sobie tłumaczyć że to nie prawda. Tak było w kółko. Potem zmieniło się że nie było już snów z dodatkową fikcją tylko śnił mi się sam problem ale jak by dodatkowo czymś obciążony (tzn że są jeszcze jakieś sprawy których nie dostrzegam). Ale! Gdzieś wyczytałem że jak organizm takie sny składa dziwne to znaczy że z tym stopniowo walczy i to mam mieć formę terapeutyczną jednak potraktuj to jako "gdzieś wyczytane" niż fakt. @DeathOfTheMotorneuron Próbowałem przetrzymać kilka dni aż się uspokoję na Wenlafaxynie ale 4 dnia wymiękłem. Każdy dzień tak samo przez 7 godzin od wzięcia tabletki cały drżałem a jak się przeciągałem telepało mną + na wymioty. Był też koniec z jedzeniem w ogóle (dopiero późno w nocy po bezno z pół bułki dawałem rade). Jedyny plus taki że od początku problemów spadła mi waga o 9kg ale to raczej wyniszczanie samego siebie. Mam teorię że połączenie Wenlafaxyny i Welburtrinu tak na mnie zadziałało (tzn że jak bym np teraz podbił Welbutrin o czym też wcześniej myślałem to by była taka sama jazda).
  8. @marzena22514 Mi nie przeszło. Od pierwszego dnia nie mogę zasnąć dość długo. Nawet clonazepan nie pomagał. Już ponad 40 dni wcinam Wellbutrin.
  9. Dzięki. Co do Hypereal to masz racje bo jednak oni mają tam inny target (z części ich postów to widać) niż my tutaj. Jednak gość z jakiegoś miejsca to wziął i ja też jeszcze jeden artykuł czytałem - kopie w historii przeglądarki ale nie mogę go znaleźć. Było tam żeby nie stosować długo raczej na marginesie a głównie mówili o przemianie tryptofanu w 5htp itd i chyba insulinie. Nie pamiętam
  10. Dla mnie to nie jak z pod końskiej pupy. Chciał bym żeby sytuacja się w końcu unormowała i od niej się odbijać a nie ciągle tonąć. Jak by Ci powiedzieli że jeśli prawnik znów zjebie (nie ważne czy ten czy kolejny którego wezmę bo problem jest ten sam) i istnieje możliwość że będziesz musiał oddać równowartość obrotu firmy (czyli nie tylko cały zarobek swój ale i to co wypłaciłeś już pracownikom przez ostatnie 4 lata) i zostaniesz bankrutem + bezdomnym do końca życia to myślę że byś też do tego łatwo nie podszedł. Co do tych info na temat 5htp to były dwa miesjca. Jednego artykułu nie mogę znaleźć ale szukałem go po tym jak natrafiłem na ten post: https://hyperreal.info/talk/post2810083.html#p2810083
  11. @Kalebx3 Gorliwy Im zacząłem więcej czytac o 5 HTP tym moja początkowa nadzieja bardziej malała. Podobno przy dłuższym braniu może narobić znacznych szkód i jest to środek raczej doraźny. Myślę ze na miesiąc mi nie zaszkodzi tyle że moje problemy to już ponad 40 dni i końca nie widać a dochodzą co rusz to nowe dobijające mnie informacje. @DeathOfTheMotorneuron W końcu wziąłem dziś pierwszą tabletkę Wenlafaksyny (Lafactin 37,5) chwilę po tym jak zjadłem Welbrutrin. Po około 30 minutach (może ciut więcej) podniosłem się z łózka i siadłem do kompa zobaczyć czy coś ważnego przyszło na pocztę. Nagle złapała mnie mega nerwowość (pobudzenie wewnętrzne nie fizyczne), powieki mi się chciały na max rozwierać, zrobiło mi się zimno i skończyło się na tym że zwiałem do łóżka. Tam opatuliłem się jak tylko byłem w stanie i leżałem - na początku myślałem że to z zimna ale jak już się wygrzałem dalej gdy np próbowałem się przeciągnąć zaczynało mną telepać (takie drgawki w nogach i dłoniach). Cały dzień spędziłem w łóżku znowu z tym że nie spałem tylko leżałem i puki byłem opatulony było ok. Godzinę temu się podniosłem żeby coś zjeść i myślałem że zwymiotuje (po wlebutrinie samym nie jest tak źle tym razem było ciężko). Godzinę temu siadłem do kompa i cały czas czuje to napięcie z rana (wewnętrzne pobudzenie/coś jak by strach ale nie do końca) plus chce mi się rzygać. Nie kumam tego bo te tabletki mają przecież krótki okres niby działania i powinno mi minąc około 16~17 p otej pierwszej. Boje się brać jutro drugą tabletkę. Słuchajcie może ktoś by doradził dobrego psychiatrę we Wrocławiu? Ten do którego chodzę do tej pory się zawsze sprawdzał ale po ostatnim nakrzyczeniu na mnie nie za bardzo mi się znów tam iść widzi no i kasuje mnie 250zł.
  12. @seneri Hej, dzięki że pytasz. Skoro jesteś tu na forum to pewnie też borykasz się na co dzień z demonami które nie dają normalnie funkcjonować - w związku z tym mam nadzieje że u Ciebie jest co najmniej dobrze, a bynajmniej bardzo gorąco Ci tego żeby było jak najlepiej życzę. Wszystkim pozostałym z okazji tych pierwszych dni 2019 również życzę wszystkiego dobrego i dużo, bardzo dużo sił aby przetrwać do dnia gdy w końcu będzie lepiej i to lepiej już zostanie. Co do mnie to Sylvestra przetrwałem o dziwo całkiem znośnie. Bardzo dużo wsparcia od znajomych którzy tam byli. Potem powrót do domu i nadzieja że może od pierwszego będzie lepiej... no cóż nie było. Byłem u prawnika na naradzie co robić dalej i jak może wybrnąć z części kłopotów. Zamiast tego dostałem info że istnieje taka możliwość że za te 4 lata jego błędu będę musiał oddać 4 lata zarobków... wiem że to co zaoszczędziłem i co sobie kupiłem (auto w leasingu a po za tym książek kopczyk) ale nie wiem czy też równowartość tego co przejadłem albo dałem rodzicom na ich leki itd. To wszystko to "możliwości i prawdopodobieństwa", a nie że już się dzieje ale ogólnie kolejna torpeda. Finał jest taki że dalej większość czasu śpię. Z clonazepanu przeszedłem na Tranxene biore 1 albo dwa kapsy (raz po tej wizycie u prawnika wziąłem trzy). Welbutrin dalej na jednej tabletce. Dalej mnie w ogóle nie napędza ale też i pomimo jedzenia śmieci trzyma wagę. Co do smutków to jest troszkę lepiej. Był okres zwiększonego strachu ale też jest jak by w kontroli. Dla obu (smutek i strach) wydaje mi się że to Tranxene. Tam jest czas działania tabletki 200 godzin więc cały czas jestem na takim mini clonazepanie (na minus po Tranxene to podobne objawy jak po clonazepnie czyli znów mi siedzi na oczach i trochę dziury w głowie). Po za tym jeszcze max 20 parę dni i będe musiał z jakichkolwiek Clonazepano pochodnych zrezygnować żeby sobie nie zrobić krzywdy... tak bynajmniej w internetach stoi napisane. Zbierałem się do dodania Wenlafaksyny zgodnie z tym co wcześniej pisałem i jak @DeathOfTheMotorneuron sugerował po malutku od najmniejszej dawki... ale! Ale podobno jest takie coś jak 5 HTP. I podobno to działa. I podobno z Welbutrinem nie ma interakcji. Podobno pomaga na lęki - (boje się dalszych konsekwencji błędu prawnika/utraty domu itd - to niweluje Tranxene a będę je musiał odstawić) i podobno to 5 HTP czyni człowieka szczęśliwszym. Ktoś ma jakieś z tym wynalazkiem doświadczenia?
  13. coś ten załącznik nie działa chyba - a już edytować nie mogę. Wklejam link bezpośrednio: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Bupropion_bioequivalency_comparison.svg
  14. Dobija mnie ten ciągły smutek (naturalny wobec tego wszystkiego co mnie spotkało ale jednak chyba prochy powinny go zabrać). Dwa dni jak musiałem latać i załatwiać sprawy jakoś były ok ale dziś cały dzień w domu i znów... siadam do kompa, patrzę na to co normalnie bym robił (firma). Nie ma absolutnie co zrobić żeby temat ratować i aż wyć się chce z bezsilności. Kończę na ogół kopiąc na temat leków. Naszło mnie dziś takie spostrzeżenie: Budzę się o 9, łykam Wellbutrin i dosypiam jeszcze potem parę godzin. Jak już wygrzebie się z łóżka zaczyna się właśnie smutek, smutek i smutek i im dalej w wieczór tym lepiej podczas gdy noc chociaż nie przespana w połowie należy do spokojnych (no ale tutaj jest cały czas ten 0,5 clonazepanu na noc). I co do spostrzeżenia to na Wikipedii znalazłem krzywą uwalniania się Welbutrinu - wstawiam poniżej: Bupropion_bioequivalency_comparison.svg Dostrzegam tu pewną korelację z moim smutkiem... (wybaczcie że tak o nim w każdym moim poście tłukę ale naprawdę mam go dość a to już 30 dni dokładnie dziś na welbutrinie) Czy ktoś miał podobny efekt że owszem welbutrin oddalał tak trochę problem główny powodował jednak silny smutek? Wieki temu dostałem od jednego lekarza środek obniżający apetyt i wchłanianie (niby miało pomóc przyśpieszyć zrzucanie masy). Po zjedzeniu tabletki pamiętam wpadłem w tak bezgraniczny smutek i apatię że błyskawicznie zakończyłem przygodę z tamtymi tabletkami. Nie pamiętam jak się nazywały ale może to ma coś wspólnego w obu przypadkach? Welbutrin też działa na apetyt a ja chociaż spędzam większość czas w łóżku i jakoś specjalnie nie ograniczam cukrów teraz nie tyję w ogóle. @DeathOfTheMotorneuron jedno pytanie: jak sądzisz czy dołożenie tego Lafactinu do Welbutrinu albo przejście całkowite na Lafactin zafunduje mi znów tydzień męki w postaci ataków paniki (wyprawa o 1 w nocy spać do kolegi) czy też planowania samobójstwa (pół nocy na komie i faktycznie znalezienie optymalnej opcji) czy z uwagi na to że to podobne leki nie grozi mi faza wejścia albo chociaż nie tak silna?
  15. Witajcie Nie pisałem od środy wieczora trochę spraw było (w czwartek terapia a potem realizacja recept, dziś korekta błędnie wypisanej recepty i załatwianie paru mniejszych spraw). Dziś miałem chyba pierwszy w miarę normalny dzień. Nie śmiejcie się ale na 13 miałem umówione strzyżenie a że znam w miarę gościa co mnie tnie to pożaliłem mu się na czym świat stoi. Jak od niego wyszedłem to tak jak by te problemy o których Wam pisałem trochę zsunęły się dalej. To była przyjemna ulga chociaż na trochę - pozostawały w świadomości jednak było trochę lżej. Być może dzień być może leki. Byłem też dziś na chwilę u lekarza który wypisywał mi leki (pomylił się na recepcie i nie chcieli mi wydać Tranxene wiec musiał skorygować). Jego wina mój czas więc pomyślałem zgadam. Powiedziałem mu że powziąłem decyzję nie brania Moklaru i zostania na Welbutrinie - on na to że ok. No i zapytałem go czy jeżeli chroniczny dzienny smutek nie minie to czy mogę podwyższyć dawkę Welbutrinu swobodnie albo dodać sobie wenlafaksyne do zestawu (mam teraz w domu dwie paczki Welbutrinu, dwie paczki Lafactinu i recepte na 4xTranxene ale raczej nie wykupie tyle bo nie chce się pakować dalej w conazepan w jakiejkolwiek formie). Wracając do kwesti Wel+Lafactin (moim zdaniem po przeczytaniu samego działania te dwa środki się trochę uzupełniają - dobrze mówię?) powiedział że szkoła psychiatrii mówi że nie powinno się mieszać takich leków ale szkoła jedno a praktyka drugie. Stwierdził żebym jednak poczekał i podbił jak by co Welbutrin a potem jak nie pomoże podbicie to brał Lafactin. Ja tam sobie myślę że jak mi podbicie Welbutrinu nie pomoże to mi cierpliwości może nie starczyć i poszukam innego szarlatana :-) Moja Pani psycholog do której mam ociupinkę więcej zaufania stwierdziła że być może mam źle dobrany lek skoro tak mocno odczuwam cały czas smutek (tylko dzisiejszy dzień to był przez pewien czas pierwszy wyjątek od smutku). @seneri i @Orzeszkowa- podjąłem decyzję sylwestra na trzeźwo. Zaparkuje gdzieś blisko auto więc w razie gdy bym już po prostu nie dał rady albo widział że rujnuję innym zabawę to po prostu zwieje. Wiecie dla mnie Sylvester to taki dzień święty troszkę. Tak się stało że od trzech lat mam tygodniowe kace. Problemy z ostrością widzenia, straszne deprechy. Brak smaku itd. Przestałem zatem w ogóle pić a co za tym idzie gdziekolwiek wychodzić (tylko alko sprawia że się otwieram na ludzi - zresztą pisałem Wam o przygodzie z Trittico i nabraniu odwagi). No i Sylvester to dla mnie jeden dzień picia do roku właśnie. Wyczekiwany, zaplanowany dzień gdy znów świat stoi przede mną otworem i mam ciut więcej odwagi niż zawsze w sprawach męsko damskich. Ale mus to mus. Może nawet bardziej od reperkusji w kwestii leków boje się dodatkowego obniżenia potem nastroju. Mam nadzieje że nie będzie presji za dużej a pokładam to w tym że inny znajomy też nie pije bo bierze leki na padaczkę więc może dadzą nam obu spokój albo jakoś się to rozejdzie na nas dwóch. @Orzeszkowa ja też zawsze o tej wadze myślę ale lekarz nic się nawet nie zająknął (kiedyś przy citalu czy teraz przy tych prochach). Może dawka nie ma tu zależności od wagi? @SprzedamOpla aktualnie czuję się umysłowo gorzej niż przed braniem ale bardziej zrzucam to na clonazepan brany dopiero od kilku dni w najmniejszej możliwej dawce. Przykładowo jak brałem dwa clonazepany zawiesiłem się w aptece przy mówieniu że chce 2 faktury dla dwóch osób i przy płaceniu zaczęła się afera i w końcu powiedziałem babce że jestem tak na pruty lekami i nie wiem co się dzieje żeby mi odpuściła. Czułem autentyczną pustkę w głowie. Tak mnie chwytało parę razy na dzień. Przy jednym clonazepanie jest lepiej ale dziś załatwiałem sprawy związane z gazem i babka musiała mi dwa razy tłumaczyć który druczek do czego a jak wróciłem do domu to i tak nie miałem już pewności co i jak. To nie jest dla mnie normalny stan - mój świat to książki, gry strategiczne i non stop rozmyślanie nad przeróżnymi scenariuszami w tych czy innych opcjach (czy to biznes czy podejścia do czegoś) a teraz... ani czytać, ani myśleć za dobrze... najtrafniejsze słowo to bałagan w głowie. Tyle co dodam to że wypicie kawy bardzo pomaga. @marzena22514 dzięki za link. Widzę apteki bliżej niż jeździłem do tej pory. Przydatne
  16. Nastawiam sobie budzik na 9 od tych ostatnich kilku dni tylko po to żeby zjeść tabletkę a potem zawijam się i dalej śpię/drzemię. Tak jak Wam pisałem do dość późnych godzin. Jeśli podczas dnia wyjdę z łóżka jest mi smutno. Poprostu smutno i jestem słaby i wracam znów spać. Im bliżej nocy tym nastrój jak by minimalnie się poprawiał. Z wczoraj na dziś około 3 nad ranem można powiedzieć że czułem się bardzo dobrze. Nawet sobie myślałem że jakoś to przecież będzie... Potem znów budzik, nowa tabletka Welbutrinu i śpimy dalej. Dziś około 15 godziny obowiązki wyciągnęły mnie z łóżka. Wypiłem kawę i zacząłem przysiadłem do kompa i zacząłem to co mus robić jednak przez cały czas ogarniał mnie smutek. Po prostu smutek i taka straszna niechęć. Zastanawia mnie jak to jest z tym stopniowym uwalnianiem się Welbutrinu. W którym momencie od tej godziny 9 jest szczyt jego mocy. Być może powinienem brać go wcześniej? Jutro znów "muszę" wyjść z domu na sesje z psychologiem więc będzie jakaś aktywizacja. Myślę że posłucham Seneri i Apolakipsa i dam jeszcze czas Welbutrinowi puki co biorąc 150 i jeśli się nie poprawi wchodząc w 300. Pytanie tylko mam takie jak szybko (już przy dłuższym braniu) mogę spodziewać się faktycznego efektu podwojenia dawki? To bardziej dni czy tygodnie? Kiedyś dawno temu brałem też Trittico. To było rok po rozstaniu się z moją pierwszą miłością. Zasadniczo chodziło wtedy o to że nie miałem absolutnie żadnej odwagi nawet podejść do jakiekolwiek nowej dziewczyny bo bałem się odrzucenia. To były czasy kiedy dość mocno piłem (właściwie piłem co weekend przez dwa lata po rozstaniu piątek i sobota hardcore i niedziela kilka piw) i od poniedziałku do piątku cały czas trenowałem aby zrzucać wagę. Cały czas czułem smutek i tęsknotę. Pomimo terapii byłem przygnębiony i tylko alko wyciągało mnie na te kilkanaście godzin w tygodniu do góry. Doktor do jakiego trafiłem przepisał mi właśnie Trittico. Od razu dawkę dość sporą bo zdaje się 225. Pierwszą tabletkę wziąłem chyba we wtorek... od soboty zaś miałem już dziewczynę. Czułem się na tym Trittico niczym młody Bóg. Problemem był niewyobrażalny ból za okiem w momencie "finału". Z tego powodu Trittico odstawiłem. Przypomniało mi się o tym dzisiaj i zacząłem kopać informacje o Trittico. Z ulotki wynika że działa przeciw depresyjnie i poprawia nastrój. Normalizowanie snu i nietuczenie to też dobry bonus. Może przy kolejnym spotkaniu z lekarzem (o ile 300 Welbutrinu nie przyniosło y pożądanego efektu) zasugerować takie kombo? Wellbutrin 150 + 75 Trittico (albo 150 Trittico)? Czy tych leków lepiej nie stosować razem? Mam jeszcze jedno pytanie: Nadciąga "Sylwester" i chce spróbować wyjść ze znajomymi. Czy przy Welbutrinie i dzień wcześniej wziętej 0,5 clonazepanu można się cokolwiek napić? Mam na myśli załóżmy dwie trzy lampki wina? Boje się że inaczej po za byciem zasmuconym załamanym balastem dla znajomych zwyczajnie zwieje jeszcze przed nowym rokiem do domu.
  17. Seneri: Naprawdę bardzo ale to bardzo dziękuje za dobre słowo. Trzy bliskie mi osoby powiedziały to samo że znają mnie na tyle że pewnie znów coś wymyślę i otworze nowy biznes. To dobre słowa. Pomagają. Tylko tak strasznie tego co teraz tracę szkoda i ludzi którzy mieli pracę... znów zaczynać od początku... Ciężko tak. Co do Mirty to jeśli jest cień szansy że utuczy to mnie na pewno to spotka dlatego nie chce ryzykować. DeathOfTheMotorneuron: przyznam Ci się że jeszcze w pierwszych dwóch tygodniach jak łapały mnie te przebłyski i siadałem do kompa sam pomyślałem o SSRI tyle tylko że to jest ten nieszczęsny cital który dął mi tą gigantyczną wagę. Nie proponowałem dlatego lekarzowi nawet takiego połączenia. Ja to ogólnie postrzegam przed sobą trzy opcje: #1. przewegetować jeszcze dwa tygodnie na Welbutrinie (za 8 dni skończy mi się Clonazepan więc kolejne 6 dni będę widział co się będzie działo dodatkowo). Nazbieram wtedy 6 tygodni a z tego co czytałem to jest początek prawdziwego działania Welbutrinu (6~8 tygodni). Tak więc jeszcze tydzień i będę miał ostateczne oblicze czy stały bodziec plus Wellblutrin to ok czy nie. #2. jw. ale podbić welbutrin do 300... tylko że znów iść do lekarza i powiedziec mu Panie doktorze nie kupiłem tego moklaru i chce jeść podwójnie welbutrin (i po prawdzie cena leku nie ma znaczenia ale wizyta za 10 minut 250zł jakoś tak boli) #3. Zostawić wellbutrin i przejść na moklar i obserwować od początku (szczególnie boje się tego pierwszego tygodnia o którym piszą ludzie że nasili objawy depresji). Właściwie jak sądzicie - to że ostatnie 3 dni głównie spałem (bo nie było potrzeby wyjść ani nic zrobić)... to może być te 0,5 clona dalej czy Wellbutrin jest po prostu za słaby i depresja wzięła górę. Czuję że kawa puszcza i znów się troszkę gubię więc przepraszam jeśli trochę sprawę zamotałem teraz. Chyba właściwie chodzi mi o to czy ten Wellbutrin tak jak jest wystarczy czy nie...
  18. Dzięki za odpowiedź. Jeśli chodzi o kwestie to fakt Wellbutrin sporo kosztuje ale mimo wszystko kwestie finansowe nawet po upadku firmy przez pierwszy rok nie będą tutaj aż tak znaczące (wyprzedam to co jest w firmie i to pokryje wydatki). Ja strasznie boję się tycia. Te 11 lat terapii kreci się między innymi tez wokół poczucia niskiej wartości ze względu na powracającą ciągle nadwagę. Zatem pomijając kwestie kosztów Wellbutrin czy Moklar? Przeczytałem też że w pierwszym tygodniu brania może nasilić moje stany depresyjne? Czy myślisz że przy przejściu welbutrin na moklar to może mieć miejsce czy raczej nie?
  19. Witam Wszystkich 26 dzień na Wellbutrinie i 22 dni na 1mg i teraz 4 dzień na 0,5mb Clonazepanu Od parunastu dni czytam forum. Przyznam że pomaga gdy widzę że komuś Wellbutrin pomógł. Daje to nadzieję że pomoże mi przebrnąć przez mój aktualny stan. Stąd też mam pewne pytanie ale najpierw parę słów o mnie i o tym dlaczego biorę teraz Welbutrin. 11 lat temu odeszła ode mnie po 6 latach związku kobieta którą wtedy bardzo ale to bardzo kochałem. To zamierzchłe czasy i wywietrzała mi już dawno temu z głowy ale pisze o tym gdyż był to dzień pierwszy mojego nowego życia z depresją (czy jak to sformułował ostatnio psycholog na moją prośbę ICD-10 grupy nerwicowej związanej ze stresem, zaburzeń adaptacyjnych z uszczegółowieniem reakcji mieszanych lękowo-depresyjnych. Przez te 11 lat prawie cały czas uczęszczam na psychoterapię. Na początku brałem też Trittico a potem przez długi czas Cital którego ostatnią tabletkę obwieszając olbrzymi sukces zjadłem dwa lata temu. W moim przypadku leki wchodziły w użytek po jakimś konkretnym wydarzeniu które rujnowało wypracowany stan równowagi/dobrego nastroju (ostatnim było również rozstanie po 4 latach z drugą kobietą którą odważyłem się pokochać). Po wydarzeniach które miały miejsce z dnia na dzień i których nie potrafiłem "przyjąć na klatę". Nadmienię jeszcze że cital owszem pomógł mi przejść przez problemy ale w dniu spożycia jego ostatniej tabletki miałem 146,5kg na wadze przy 175cm wzrostu. Przez ostatnie dwa lata można by powiedzieć małymi kroczkami samotnie szedłem do przodu. Skupiłem się na rozwoju firmy i poprawie powoli swojego stanu zdrowia i wyglądu. Starałem się też wypracowywać w sobie zrozumienie wobec dwojga starszych osób którymi na co dzień się opiekuje co czasami bywa bardzo trudne ale szło coraz lepiej żeby pewnych spraw nie przeżywać i nie roztrząsać.. Około miesiąca temu wszystko było dobrze. Miałem humor, firma rozwijała się postanowiłem nawet sobie znów spróbować wyjść (co w moim przypadku oznacza portal randkowy) i spróbować znów z kimś się umówić. I nagle w ciągu jednego dnia okazało się że mój prawnik firmowy się pomylił... że jakiś czas temu źle przepatrzył jeden przepis i już właściwie nie mam firmy (jej agonia potrwa około 3~5 miesięcy ale to już koniec). Nie ma też po za opuszczeniem Polski (co nie wchodzi w grę ze względu na opiekę) bo to ewentualnie pozwoliło by mi działać dalej w innym kraju UE. Załamałem się. 13 budowania kosteczka po kosteczce mojego biznesu, wyciągnięcie z olbrzymich kłopotów paru osób i daniu im pracy u siebie i ogólnie pojęta stabilizacja legły w gruzach. To jednak nie był koniec kłopotów. Osoby którymi się opiekuje mieszkają razem ze mną w domku jednorodzinnym którego 1/8 należała do naszego kuzyna. Kuzyna który jak się okazało miał olbrzymie długi. Długi liczone w milionach. Okazało się że na tej 1/8 jeden z dłużników wpisał się z 150k hipoteki (co jest więcej warte niż ta 1/8 z ziemią) i czeka nas w przyszłości aukcja komornicza. To był stan z jakim poszedłem po nowe leki. Dostałem Wellbutrin 150 na dzień i Clonazepan (niech Pan łyka 2 do 4 tabletek) na noc. Zacząłem brać 2 tabletki clonazepanu i tylko dwa razy przekroczyłem te dawkę gdy po prostu chciałem jak najszybciej odjechać. W ciągu pierwszego tygodnia zaliczyłem atak paranoi do tego stopnia że spakowałem manatki i o 1 w nicy poszedłem spać do kolegi oraz jedną noc podczas której po raz pierwszy od tych 11 lat poświęciłem kilka godzin na wyszukanie optymalnego sposobu samobójstwa. W ciągu dnia miałem problemy z ostrością widzenia, chodziłem zamotany i ogólnie nie widziałem do końca co się dzieje. To jednak było przełamane momentami aktywności intelektualnej gdzie przekopywałem się sam przez fora i przepisy prawne myśląc co robić dalej. 4 dni temu musiałem być przytomny podczas dnia (ważne spotkanie) wiec zmniejszyłem clonazepan do 0,5. Zmniejszyły się problemy wzrokowe i zagubienia. Sobota to był ostatni dzień kiedy "musiałem" coś zrobić. Od tamtego czasu leżę w łóżku. Trzy ostatnie dni spędziłem śpiąc, drzemiąc... wegetując. Na Wigilii z rodzicami bardziej chciało się nam wszystkim płakać niż świętować. Wróciłem do łóżka. Sprawa wygląda tak że w związku z tym iż nie ma rozwiązania które może uratować moją firmę nie mam celu aby podjąć jakiekolwiek działania. Tak samo wygląda w kwestii hipoteki. I tu i tu nie ma już zwyczajnie co zrobić żeby cokolwiek zmienić na lepiej. Poprzez to bodziec jaki wywołał moje załamanie pozostaje stały. Po prostu leżę. Welbutrin nie daje mi żadnego kopa (jedyny wyjątek to połączenie z kawą którego rezultatem jest ten post). Męczą mnie też sny które w kółko kręcą się wokół firmy i hipoteki ale dodają różne abstrakcyjne obciążenia tak że kiedy się budzę tłumaczę sobie co jest fikcją a co prawdą (poprawiło się po zmniejszeniu ilości clonazepanu) Przedstawiłem Wam bardzo szeroko moją historię. Opisałem ją tak szeroko dlatego aby osoby które będą uprzejme mi odpisać znały zarówno początki jak i mój stan aktualny. I teraz pytanie: Jak uważacie - czy w przypadku stałego bodźca wywołującego załamanie (stan: brak siły, smutek, rozbicie, brak nadziei) Welbutrin to odpowiedni lek? Niby wg opisu jest na silne stany depresyjne więc by się zgadzało. Może muszę jeszcze dłużej pobrać i przywyknąć do tej sytuacji jaka mnie spotkała... Po prostu proszę o info od kogoś kto też był w sytuacji stałego czynnika wywołującego depresję i brał Welbutrin. Tak na marginesie: Po około dwóch tygodniach byłem u lekarza znowu i lekarz jak usłyszał o stanie paranoi i wyszukiwaniu metody zabicia się dał mi recepty na Moklar 2-1-0 i Tranxene oraz Welbutrin na kolejne 60 dni i... kazał sobie wybrać (Moklar + Tranxene) ablo Welbutrin - przy okazji nakrzyczał na mnie że on nie jest we mnie i nie wie który mam brać lek ale wg. niego Moklar. Zacząłem kopać info o Moklarze i wyszukałem że tuczy co dla mnie jest wizją koszmarną (teraz ważę 116kg i to dalej 20kg nadwagi) i sprawiło że dalej pompuje w siebie Wellbutrin. Sam już nie wiem czy czasem ten stan że śpię/leże to nie jest ten stan lepszy gdzie zamiast tego bym płakał zwinięty w kłębek i unormowany dzięki Wellbutrinowi.
×