Niestety zawsze mialam pod gorke ale mimo wszystko dawalam sobie z tym wszystkom rade. Rok temu wpadlam w totalny dolek i z czlowieka ktory chodzil do pracy i splacal kredyty zmienilam sie w zobojetnialy wrak.W tym momencie mam dlugi na okolo 100 tys i brak checi do zycia. Ida swieta a ja nawet nie chce o nich myslec.Mam cudownego synka ale nie potrafie sie cieszyc macierzynstwem.Jedyne czego pragne to skryc sie przed wszystkim co mnie czeka w najblizszym czasie.Czasem mam tez nadzieje ze wszystko to okaze sie zlym snem.Czy ktos mial tak jak ja i wygral sam ze soba?