Skocz do zawartości
Nerwica.com

lemoth

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lemoth

  1. lemoth

    Fobia społeczna!

    Witam Wszystkich Nie zdawałem sobie sprawy, że ta choroba ma tak olbrzymi zasięg. Tak wiele ludzi i co gorsza młodych ludzi na to cierpi... to sprawia, że czuję się tym przytłoczony i smutniejszy Ostatnio myślałem o tym (właściwie to myślę o tym prawie codziennie od wielu lat, może z małymi przerwami) i starałem sobie przypomnieć wydarzenia z mojej przeszłości, w których fobia się objawiała. Doszedłem do tego, że przypomniałem sobie parę wydarzeń z przedszkola, w których występowały jakieś lęki przed otoczeniem. U mnie występują bardzo podobne objawy do tych, które już wielu z was tutaj na forum opisywało, czyli: obawa przed byciem w jakimś większym towarzystwie, na imprezie, gdzieś gdzie jest wiele nowych osób - spalam się kompletnie. Wrażenie totalnej paniki i chęć ucieczki gdziekolwiek. Nie było tak zawsze oczywiście, ale jest tak przeważnie. Tak samo z trzęsącymi się rękami, kiedy miałem się podpisać albo wypełnić jakiś urzędowy formularz i na dodatek jeszcze ktoś na mnie patrzył to był koszmar...odczuwałem wtedy silny ból w potylicy - wrażenie jakbym był podłączony do prądu i tak jakby następowało jakieś przepięcie w mózgu. Moje ręce oczywiście "latały" we wszystkie strony. Mam siostrę o 2 lata starszą ode mnie (ja niedawno skończyłem 29 lat), która od dziecka choruje na autyzm. Była normalnym dzieckiem, żwawym, mówiącym, śmiejącym się, aż w wieku 2 latek coś się zaczęło psuć, coraz bardziej zamykała się w sobie, zaczęły u niej występować napady paniki, strachu. Po moich narodzinach jej stan zaczął się stopniowo pogarszać... coraz większe lęki, autoagresja, krzyki - to odcisnęło duże piętno na mnie samym. Być budzonym prawie codziennie o godz. 5-6 tej przez krzyk, który "przewierca" mózg i nie móc od tego uciec. Najczęstszym powodem kłótni moich rodziców była właśnie moja siostra, po prostu wszyscy byli niesamowicie podenerwowani. Oczywiście padła też kwestia tego, żeby siostrę oddać do jakiegoś ośrodka, ale moja mama wogóle nie chciała o tym słyszeć... nie dopuszczała takiej myśli do siebie. Przez ostatnie 2 lata myślałem, że już się polepszyło... zdecydowałem się wyjechać za granicę. Muszę powiedzieć, że było to na początku przynajmniej bardzo stresujące, ale jakoś sobie radziłem biorąc tabletki (głównie lorafen i clonazepam). Wiedziałem, że tak będzie, że będę zmuszony brać tabletki, które notabene biorę już kilka ładnych lat. Na miejscu jednak było w porządku, fobia pozostała, ale już w znacznie zmniejszonej postaci. Jednak przyszedł taki moment kilka miesięcy temu, że przez kilka dni nie mogłem zasnąć prawie - miałem taki mętlik w głowie, przez myśli i nie pomagało nawet branie kilku tabletek nasennych. W tamtym czasie minęło już kilka miesięcy od momentu zerwania z moją dziewczyną. Spędziłem sam święta i Nowy Rok w domu, bo moi wspólokatorzy wyjechali na 3 tyg. i jeszcze ta doliniarska pogoda w Irlandii ... I pewnego dnia po kolejnej nieprzespanej nocy stwierdziłem, że już dłużej nie wytrzymam, nie miałem sił iść do pracy (zresztą bałem się, że w takim stanie mogę jeszcze spowodować jakiś wypadek). I zrobiłem to co wtedy wydawało mi się po prostu nieoddzowne "uciekłem" tzn. zwolniłem się z pracy i wróciłem do kraju. W sumie najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić tak teraz to oceniam, ale wtedy... chyba nie miałem sił. Teraz od kilku miesięcy nie pracuję... byłem u lekarza i poddał mi myśl, żeby odstawić leki całkowicie. Poszedłem na 1,5 tyg. do placówki odwykowej i jak wróciłem to się zaczęło... Leki zastępcze, które brałem powodowały u mnie takie objawy jak: straszne zawroty głowy, czasami brak czucia, tzn. bardzo zmniejszona wrażliwość na ból w ciele, ogólnie porażka. Teraz czuję się jeszcze gorzej, bo lęki i napady paniki (strachu) wróciły... Po prostu muszę się zmuszać, żeby cokolwiek zrobić... najchętniej to bym się położył i spał cały czas. Czuję jednak, że będę musiał wrócić do tych tabletek, bo wtedy przynajmniej jakoś mogłem żyć, miałem jakąś chęć do życia, cieszyło mnie wiele rzeczy, a teraz prawdę mówiąc nic mnie nie cieszy, świat wydaje się jakby za mgłą, taki "ciemniejszy". Totalny brak koncentracji, zaniki pamięci to sprawia, że czuję się jak zupełnie inny człowiek w bardzo negatywnym odczuciu. ufff... Rozpisałem się niemiłosiernie, może mi wybaczycie ... opowiadałem to kilku lekarzom psychiatrom i psychoterapeutom, ale po wysłuchaniu mnie mieli do powiedzenia tylko jedno: że muszę walczyć no i sam sobie z tym dać radę. Niestety lekarze nigdy nie przechodzili przez to więc niestety nigdy tego nie zrozumieją. Chyba najbardziej doskwiera mi samotność i brak zrozumienia (co prawda na moich rodziców zawsze mogłem liczyć, ale mam wyrzuty sumienia, że w tym wieku jeszcze jestem dla nich problemem i kolejna myśl nakręcająca mnie negatywnie). Pozdrawiam Wszystkich walczących i sorka za ten przydługawy tekst :)
  2. Tak, chyba na to wygląda, że trochę nas jest w tym cudownym "mieście" Pozdrówka :)
  3. hej ludziska Jestem rodowitym poznaniakiem, a od mniej więcej 9 lat mieszkam w Plewiskach. Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że człowiek jest istotą stadną, chociaż patrząc na moje życie to wiele razy starałem się przekonać, że jest inaczej. Jestem za spotkaniem, chociaż wydaje mi się, że nie jest ono w stanie rozwiązać wielu "mocno" zakorzenionych problemów tkwiących w nas. Jednak z całą pewnością o wiele milej spędza się czas w grupie niż dołowanie się samemu w domu. Możecie pisać na pendrago@poczta.fm albo GG 5481820 Pozdrówka Matti
×