Skocz do zawartości
Nerwica.com

dorota01

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia dorota01

  1. Hej, święta przeżyłam U mnie troche się wyjaśniło, ale chyba nie do konca na plus... Torbiel z TK to podobno jakaś wada wrodzona (torbiel skrzelopochodna??), więc w ogóle nie ma co się przejmować. Natomiast węzły jak były tak są, różne bóle mięśniowe raz tu raz tam, strzelanie w stawach, duszności, szumy uszne i miliard innych rzeczy. Wszystkie możliwe wyniki w normie. Ale... no i właśnie tu jest problem bo parę dni temu wykryto u mnie Boleriozę... Prawdobnie, ponieważ ELISA wyszła dodatnio a innych testów jeszcze nie miałam...dlatego jakoś ciężko mi uwierzyć, bo test zrobiłam w sumie tak z przezorności a kleszcza miałam chyba raz w życiu i to sto lat temu. No ale cóż, w lutym czeka mnie zakaźny (takie terminy na CITO ) i od 1 stycznia zaczynam antybiotykoterapię i zażywanie tony innych suplementów (bo przecież nie zacznę antybiotyków przed Sylwestrem, a myślę że te parę dni nie zrobi już żadnej różnicy ). Nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Z jednej strony wiem że to cholerstwo, ale z drugiej coś się wyjaśniło i wiem że przynajmniej połowa moich dolegliwości jest z tym związana... O taki właśnie mam prezent na Święta Także życzcie mi powodzenia, a ja życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy niż ten
  2. Mam nadzieję że to nic złego i po prostu mi to wytną... tylko przeraża mnie to że są też te węzły i już mam przed oczami najgorsze (jakiś przerzut, chłonniak i inne).. Oszaleje po prostu... Przykro mi z powodu Twojej mamy, ale mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Na pewno bedzie dobrze. Ja w sumie nie wiem za co sie teraz zabrać. Chirurga który zlecił TK mam dopiero 7.01, może powinnam iść z tym do onkologa? Może do laryngologa? Już nie wiem sama.
  3. A ja jestem przerażona... ciagle boli mnie szyja, ostatnio też klatka piersiowa (jakby mieśnie) , ciągle przeszkoda przy przełykaniu i płytki oddech, strzelanie stawów. Rozumiem że część dolegliwości może być na podłożu nerwowym ale dotarł do mnie dzisiaj wynik TK kregosłupa szyjnego i z kregosłupem ok, ale wykryli mi "ogniska zapalne w prawej zatoce klinowej oraz strukturę o mieszanej gęstości, głównie torbielowatej o wymiarach 22x12x12mm pomiedzy kością gnykową a chrząstką tarczowatą do dalszej diagnostyki"???? co to ma być? Strasznie boje sie że to coś złego... może od tego te objawy? I do tego te wezły które były powiększone (teraz już zmalały)... 2 x USG robione przez radiologa i 1 USG przez endokrynologa i nie wykazało nic oprócz wezłów, czy to możliwe? A może pomylono to z węzłem chłonnym? Już nie wiem co o tym myśleć...
  4. Ja też wyniki wszystkie książkowe, TSH też, laryngolog porobił badania i też wszystko ok a czuje się dalej beznadziejnie. Jutro mam wizytę u endokrynologa, zobaczymy co wymyśli. W poniedziałek znowu idę do laryngologa po resztę wyników i może tez na coś jeszcze wpadnie. Co do masażu jak znajdziesz czas to na prawdę polecam, a melisa jeżeli Ci pomaga to pij, pij. Na mnie melisa niestety w ogóle nie działa. Jak będziesz już wiedziała co i jak z tym gardłem to daj znać
  5. A chodzisz może na jakieś masaże? Mnie bardzo coś takiego pomaga. Wiadomo, że nie na długo, ale po takim konkretnym masażu i nastawieniu mojego krzywego kregoslupa przez jakiś czas czuje się dobrze Masz problemy podobne do moich z tą bolesną szyją, klatką, gulą w gardle, bolesnymi mięśniami itd więc może tez by ci pomogły i troche poluzowałyby się te pospinane mięśnie. Może ulga nie jest na długo bo wiadomo że znowu się za jakiś czas mimowolnie "pospinasz" ale moim zdaniem zawsze coś i przynajmniej na chwilę poczujesz sie dobrze. A jeśli chodzi o ściskanie w gardle czy problem z przełykaniem to mnie na przykład laryngolog przepisał taką mieszankę ziołową, nie wiem jak ty ale ja mam ciągle przesuszone to gardło (nie wiem dlaczego) i z tego powodu tez często mam problem z przeszkodą czy uciskami. Wiadomo - te ziółka nie wyleczą nerwicy ale mnie jest po nich troche lżej
  6. Byłam, powiedzmy że sprawdził. Nawet zbytnio się nie zainteresował i stwierdził że są ok. Jak ok? Przecież nigdy ich tam nie było to dlaczego teraz są? Olał mnie i tyle a na USG były infekcyjne, a na kolejnym też i nawet więcej ich było i jeden który już był powiększył się. Ale jakiej infekcji? To mnie najbardziej martwi że nie wiem co jest grane, a lekarz mnie zbywa P.S. dzisiaj czuję się jakbym nie miała ręki i skrzypi mi w stawach jakbym miała 100 lat... To jest jakiś obłęd...
  7. @KotJaroslawa Myślisz że węzły też mofe mieć powiększone przez nerwice? Bo ja nie sądzę. Jakim cudem?
  8. I już nie wiem czy znów leciec do lekarza z tym oddychaniem czy n to aby na pewno nerwy, boje się że znów potraktuje mnie jak idiotke.
  9. @Martus17 no to nie jestem sama. Ja też myśle o najgorszym. Wyniki mam niby dobre, ale cały czas w moim wypadku denerwują mnie te węzły, ktore nie wiadomo z jakiego powodu się powiększyły. Wkurza mnie że lekarz mnie olewa kiedy ja źle się czujŕ i nawet nie ravzy wysłać mnie na badania i wszystko musze robić sama. Czekam jeszcze na wynik mononukleozy a jeśli to nie to to już chyba się zalamię... Od dwóch dni jeszcze doszło do tego że mam problem z oddechem, jakbym nie mogła nabrać powietrza głęboko i jakieś dziwne drżenie klatki. Już mam tego dosyć. Do tego zaczyna boleć mnie brzuch coraz częściej a USG dopiero co miałam robione. Szyja ciągle napięta i jakaś taka twarda, boląca, mam wrażenie jak mocno ją zacisnę że z jednej strony jest opuchnięta, jakby mięsień. Ciągle coś mnie dusi, już nie wyrabiam...
  10. @Olusia96 też jestem na 3 roku studiów i po prostu nie mam siły nawet iść na uczelnię, a co dopiero zacząć pisac pracę, bo ciągle źle się czuję. Boje się że wszystko zawale czego bym nie chciała. Jakoś nie mogę wziąć się za siebie, bo ciągle myślę tylko o znalezieniu przyczyny mojego stanu zdrowia... i denerwuje mnie że ciągle nic nie mogę znaleźć a czuje się źle.
  11. I ten ciągły brak apetytu jem na siłę, bo boję się że niedługo nic ze mnie nie zostanie ☹
  12. Ja jak na razie czekam na kolejne badania, bo ciągle nie mogę uwierzyć że to tylko nerwica. Zrobiłam kolejne badania krwi na własną rękę no i wszytko jest ok oprócz troche podwyższonych limfocytów, ale wszysct mówią że wyniki są ok. Oczywiście ja ciągle się martwię bo węzły chłonne nadal nie znikają. Więc twierdze że musi coś być. Zrobiłam też CRP i Toxoplazmoze. CRP 0.1, Toxo ujemne. Dzisiaj zrobiłam jeszcze OB, TSH i Mononukleoze. Już po prostu dostaje do głowy, bo nie wierzę że węzły powiększyły mi się ze stresu. Do tego doszły mi jakieś dziwne objawy: strzela mi coś przy przełykaniu, jakby chrząstka ale nie ma tego uczucia kiedy jem i piję, z dnia na dzień po prostu zaczęły strzelać mi wszystkie stawy przy najmniejszym ruchu, czasami bolą mnie mięśnie, już nie jestem w stanie tego wytrzymać, jak dla mnie to nie jest normalne. Do tego jakiś dziwny spłycony oddech, czasem jakieś ukłucie w klatce, czasem mam wrażenie jakby coś mi tam rzeziło... Znów byłam u laryngologa oczywiście prywatnie bo moja pani doktor ma mnie już serdecznie dosyć. Krtań czysta, tylko trochę sucha. Zrobił wymazy (paciorkowiec ujemny), a na resztę wyników czekam, pobrano krew do badań IgG, IgM, IgA, C3, C4 no i zobaczymy czy coś wyjdzie. Przepisał jakieś szczepionki na odporność i stwierdził że węzły od zęba są powiększone. No więc dzisiaj wizyta u chirurga szczękowego, zlecił RTG szczeki, no ale wszystko jest ok. Już nie wiem co mam myśleć... do tego te spinanie mięśni, jakby niekontrolowane, ciągły ból głowy, karku i szyi... Jak wstaję z łóżka to czuje się jakbym miała 100 lat. Byłam nawet u onkologa który węzły wymacał i stwierdził że nie ma się czym przejmować bo infekcyjne. Ale jaka infekcja, dlaczego nie znikają? Strasznie się boje że jednak jest coś nie tak... a może to wszystko co się dzieje to wcale nie nerwica a jakaś Bolerioza...? Już sama nie wiem. Czekam też na TK kręgosłupa szyjnego i na wizytę z neurologiem. Mam nadzieję że w koncu mi pomoże i wszystko się wyjaśni...
  13. Witam, nie wiem czy wybrałam dobry wątek, ale mam pewien problem i chciałabym się wygadać. Mam 22 lata, od 3 miesięcy prawdopodobnie mam nerwicę (przynajmniej tak uważają lekarze i wszyscy dookoła, bo ja nie do końca jestem tego pewna). Może trochę się rozpiszę, ale muszę to z siebie wyrzucić. Może zacznę od tego, że na wakacjach doznałam urazu głowy i od tego momentu wszystko się zmieniło... a więc po urazie głowy przez jakiś tydzień czułam się dobrze, po tygodniu zaczęły się schody. Zaczęło się od sztywnienia szyi i dziwnych bólów głowy, raz jakby ktoś mi na niej siedział, raz jakbym miała w niej ciśnienie, uciski w różnych miejscach, głowa była bardzo ciężka i wiele innych objawów (dodam jeszcze że po urazie robiono mi TK i oprócz krwiaka pod skórą na pół głowy wszystko było ok). Zaczęłam obawiać się najgorszego, że może jednak coś przeoczyli, może coś dzieje się złego, może jakiś krwiak, guz czy cokolwiek innego. Pojechałam na pogotowie, zrobiono mi ponowne TK, które nic nie wykazało, czyli wszystko w porządku. W głowie nadal działy się dziwne rzeczy i do dzisiaj nie dają mi spokoju (już nie wiem sama czy są spowodowane urazem czy to z nerwów m.in. zaczęło się piszczenie w uchu, dziwne pulsowanie w głowie, szyi, karku wyłącznie kiedy leżę). Kolejną rzeczą jaka nastąpiła było okropne pieczenie w głowie- od rany, przez ucho aż do żuchwy- nie do zniesienia, miałam wrażenie jakby dosłownie paliło mi się w głowie żywym ogniem (wmówiłam sobie że zapewne jakieś zakażenie, albo zapalenie nerwu czy czegokolwiek), pojechałam z tymi objawami do rodzinnego, który dał mi ponownie skierowanie na oddział neurologii (jak sie później dowiedziałam, wyłącznie dla świętego spokoju, bo wiedział że wszystko jest ok). Pojechałam, przebadano mnie, zrobiono ponownie badania krwi, stwierdzono że wszystko jest dobrze i nie ma markerów zapalnych, dostałam 2 kroplówki które oczywiście nie pomogły i zaproponowano mi że może jeżeli boli ucho to wizyta u laryngologa. Poszłam do laryngologa, okazało się że mam zapalony migdał, a uszy są w porządku co bardzo mnie zdziwiło bo przecież markery zapalne nic nie wykazały. I zaczęło się najgorsze zaczęłam sobie wmawiać że mam raka, bo dlaczego jeden migdał, dlaczego nie czuje za bardzo bólu tego migdała... Skończyłam brać antybiotyk ale ból nie ustawał, znów udałam się do laryngologa, stwierdził że wszystko jest już dobrze, zbadał nawet krtań, a na pisk w uchu stwierdził że pewnie po urazie i tym zajmie się neurolog. Zaczęłam czuć się coraz gorzej, uciskało mnie pod żuchwą, zaczęłam czuć się coraz słabiej, ciągle wmawiam sobie że na pewno jestem chora, bo tak właśnie się czuję, nie mam siły na nic, nie mam siły iść na studia, bywa że za coś się zabieram i nagle tracę ochotę, płaczę bo ciągle jestem pewna że skoro tak się czuję to na pewno jestem na coś chora a wszyscy to bagatelizują, nie jem, nie mam w ogóle apetytu, przez to wszystko już schudłam, drętwieją mi ręce i nogi (już sama nie wiem czy to od kręgosłupa po urazie czy nie, a do neurologa ide dopiero za miesiąc). Zaproponowano mi abym zbadała tarczycę, więc zrobiłam USG szyji, które wykazało mi powiększone węzły pod żuchwą odczynowe oraz małą zmianę zapalną na tarczycy. Pani doktor stwierdziła że nie ma sie na razie czym przejmować, na kontrolne USG za 6 mcy. Oczywiście ja od razu pomyslalam sobie że z tego na pewno będzie rak bo co innego. Do endokrynologa ide za miesiąc. Od tego momentu jest już tylko gorzej, ciągle myśle że jestem obłożnie chora, raz nie mogę spać bo budze się z lękiem w nocy, nie mogę zasnąć bo mam wrażenie że tracę przytomnosć, wszystko we mnie drży, co chwila boli mnie w innym miejscu, nie poznaje sama siebie, zmieniam humor 100 razy dziennie, w dzień potrafię spać godzinami. Po USG dosłownie na 2 dzień poczułam ból na szyi, dotykam, a tam kuleczka, pewnie węzeł chłonny, bolał cały czas nawet bez dotyku nie wiem jak to możliwe, najpierw był widoczny, teraz jakby się zmniejszał, miękki, przesuwa się i w ogóle, oczywiście zaraz zadzwoniłam do mojej pani doktor, która stwierdziła że wszystko jest ok, to na pewno infekcja i tyle (ale ja się pytam jaka?). Nie dało mi to spokoju, wmówiłam sobie już chłonniaka, ziarnicę i nie wiadomo co jeszcze tym bardziej że oczywiście poczułam go w okolicy mìęśnia na zgięciu szyji i barku i w okolicy zmiany na tarczycy (a gdzie nie wejdzie się w internet to wszędzie mówią tylko złe rzeczy, typu przerzuty z tarczycy, jak nad obojczykiem to na pewno rak). Wiem że on nie jest nad obojczykiem ale jednak w takim miejscu że wydaje mi się że nie powinno go tam być. Mama też ciagle mnie uspokaja mówiac że jest dobrze, bo przeżyła już z siostrą mononukleozę i wie jakie mają byc węzły, ale ja nie daje sobie oczywiście nic wytłumaczyć. Panicznie boję się że umrę. Pojechałam z węzłem do lekarza, wymacał porządnie kulkę i stwierdził że węzeł jest ale malutki jak groszek, że nic się z nim nie dzieje. Więc dlaczego cały czas boli, dlaczego on w ogóle tam jest? Stwierdził że może boli mnie mięsień. A ja ciągle go czuje i wiem że tam jest, w ostatniej morfologii nawet dopatrzylam sie że limfocyty miałam 3.5 a norma do 3 i oczywiście wpadłam w panikę (choć przypuszczam że jezeli w krwi działoby się na prawdę coś złego to lekarze by to zauważyli), zaczęłam wmawiać sobie że może schudłam bo mam jakiegoś raka chociaż wiem że prawie nic nie jem... nie dało mi to spokoju i w piatek znów ide na USG szyji bo inaczej dostanę do głowy. Już nie wiem co mam robić nie chcę tak żyć, chcę wrócić do życia sprzed wypadku, chcę w końcu zacząc normalnie funkcjonować. Czy nerwica na prawdę może dawać aż takie objawy? Czy może to wszystko przez tą tarczycę? Do tego dochodzi jeszcze wiele wiele innych rzeczy jak uczucie duszności najczęściej w nocy, palpitacje serca i różne inne dziwne rzeczy, które nigdy się nie działy. Nie chce mi się wierzyć, że to wszystko dzieje się na tle nerwowym... u psychologa byłam dzisiaj pierwszy raz ale jakoś nie wierzę że to tylko i aż nerwy, choć wszyscy mówią że jest dobrze... Przepraszam że tak zaśmieciłam, ale już nie wiem co mam robić...
×