Skocz do zawartości
Nerwica.com

HopelessJack

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia HopelessJack

  1. Hej. Ciężko powiedzieć jakie brałem, bo nigdy nie byłem w stanie brać leków od psychiatry przez dłuższy czas, bo przeważnie czułem się po nich dużo gorzej i pewnie by mnie wyrzucili ze studiów z powodu nieobecności. Afobam działał na zasadzie 1 tabletka i po 30 minutach byłem w stanie jechać pociągiem na uczelnie i każdy eksperyment z innymi lekami kończył się tym, że nie byłem w stanie jechać pociągiem bo po 5 minutach miałem potworny odruch wymiotny. Dlatego też był on dla mnie wygodnym rozwiązaniem, bo wiedziałem, że będę w stanie jechać na drugi dzień na uczelnie. Naprawdę ciężko mi się słucha o tym, że to jakiś lęk, że mam o tym nie myśleć, skoro mój "przełyk" reaguje odruchem wymiotnym podczas posiłku, podczas długich rozmów, podczas wysiłku fizycznego i PO stresujących sytuacjach i po prostu CZUJE w PRZEŁYKU, jakbym coś tam miał, co mi "łaskocze" gardło i powoduje nudności cały czas, a rzeczy typu wdychanie powietrza przez buzie, jedzenie posiłków, rozmowa powodowały, że to "łaskotanie" się nasila. To nie jest tak, że myślę o tym, że będzie mi niedobrze i jest... Czasem w środku nocy budze się i mam odruch wymiotny, całkowicie bez powodu, bo przecież nie śnie o tym, że mi niedobrze. Całe moje życie byłem aktywny fizycznie, jeździłem na olimpiady sportowe, grałem w siatkówke, grałem na gitarze, w teatrze szkolnym i było ok. Nagle zacząłem mieć lęki społeczne (wtedy nie miałem żadnych nudności i nawet do głowy by mi nie przyszło, że mogę je mieć), a mimo to stres związany z lękami społecznymi zaczął powodować odruch wymiotny (tak mi się wydaje, bo wtedy to był jedyny powód do stresu w moim życiu). A najgorsze jest to, że wraz z objawami "nerwicowymi" mam ogrom innych objawów gastrologicznych jak nadkwaśność, biegunki, wzdęcia, mimo że żaden lek na problemy gastrologiczne mi nie pomógł nigdy... Nie sądzę, że mam jakąś poważną depresję. Po prostu mam dość życia z takim samopoczuciem, ale to nie znaczy, że nie chce żyć. Po prostu jestem tym już zmęczony bo trwa to potwornie długo, a ja nie mam absolutnie żadnego wpływu na to. Do tego bez przerwy zbiera mi się wydzielina w przełyku (nawet przy każdej gastroskopii musieli mi oczyszczać przełyk ponieważ nic nie mogli zobaczyć przez wydzieline) i praktycznie ciągle czuje jakbym górną część przełyku miał oklejoną jakimś śluzem... Tylko, że co z tego jak gastrolog mówi, że nie ma choroby która by to wywoływała, a laryngolog po rentgenie mówił, że nic nie trzeba robić z zatokami i przepisuje mi jakieś durne krople na katar. Po przebudzeniu mam "pełne gardło" śluzu/wydzieliny, i pierwsze co to musze się napić czegokolwiek, żeby to spłynęło, a gdy zbiera się więcej to jest mi dużo bardziej niedobrze. Również przy wysiłku fizycznym dosłownie "wypływa" mi z gardła i wymiotuje samą wydzieliną. To jest w tym wszystkim najgorsze, mam bardzo dużo różnych objawów, które pośrednio mogłyby być związane z nudnościami, ale żaden lekarz nie chce mi pomóc, więc na koniec pozostaje z tym sam i jestem załamany Nie jestem w stanie zająć się hobby albo sportem, ponieważ po przebiegnięciu 60 metrów, na WFie musiałem się zwalniać do domu bo wymiotowałem co 5 minut
  2. Tylko, jeśli faktycznie jest to nerwica, to czemu odruch wymiotny może wystąpić przez np. odchylenie głowy do tyłu, oddychanie przez gardło albo długa rozmowe? nie wiem jak pogodzić nerwice (co powinno być chyba typowo "psychicznym" problemem), z tym, że takie rzeczy jak długa rozmowa albo odchylanie głowy do tyłu sprawia, że nudności nasilają się dziesięciokrotnie.
  3. Dokładnie to usłyszałem ostatnio u gastrologa ciągle słysze, że objawy gastrologiczne mogą być powodowane nerwicą i przepisują mi jakieś leki na zgagę/nadkwasote czy coś tam, ale zero zmian. HP już miałem sprawdzane i jest na pewno w normie wszystko.
  4. Tylko skąd taki lęk miałby się u mnie pojawić? Całe dzieciństwo nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wymiotował. Nawet pamiętam, że cieszyłem się, że jako jeden z niewielu w mojej klasie, nigdy nie miałem nudności ani nie wymiotowałem podczas jazdy autobusem (to głupie, ale byłem młody i cieszyłem się że tak dobrze znosze wszystko). Nigdy nie bałem się nudności, bo wiedziałem że ich nie będę miał i zawsze chętnie wszędzie jeździłem, byłem aktywny, lubiłem być w centrum uwagi i nigdy żaden stres ani nic nie wywoływało u mnie wymiotów. Pamiętam jedynie, że w dzieciństwie moją reakcją na stres było ziewanie (nie wiem czemu, ale zawsze ziewałem jak się denerwowałem). Ale nigdy nic z wymiotowaniem ani nudnościami wspólnego nie miałem
  5. Mimo wszystko, dzięki Afobamowi byłem w stanie studiować i te studia jakoś ukończyć (co więcej, nawet byłem w stanie ćwiczyć na WFie na uczelni). Zawsze robiłem długie przerwy od Afobamu na okres wakacyjny, dlatego też nie sądze, że jestem uzależniony, a po prostu bardzo mi pomagał jak musiałem gdzieś wyjść (kiedy go nie miałem, w połowie drogi na uczelnie, w pociągu, musiałem często wysiadać bo nie byłem w stanie zapanować nad odruchem wymiotnym). Najgorsze jest to, że żaden psychiatra mi po prostu nie chce wierzyć. Mimo, że nie raz z płaczem ich prosiłem o pomoc, to oni z lekkim uśmieszkiem coś mi tam przepisali, byle przepisać i powiedzieli żebym udał się do gastrologa bo jak nudności występują niezależnie od stresu to musi to być objaw gastrologiczny...
  6. Problem jest taki, że zawsze miałem stwierdzone zapalenie żołądka podczas gastroskopii, ale Helicobacter wyleczyłem, grzybów ani pasożytów nie mam, bo robiłem już na to badania i praktycznie nikt nie wie dlaczego mam zapalenie. Najgorsze, że te nudności są "wyczuwalne" na poziomie gardła, a nie te typowe żołądkowe (bo czuje różnice) i dlatego gastrolog/laryngolog wysyła mnie do psychiatry, a psychiatra do innego lekarza. Gastrolog mówi, że problemy żoładkowe mogą być wywołane nerwicą, a psychiatra mówi, że na pewno są wywołane problemami z żołądkiem. Więc na koniec zostaje z tym sam i nie mam do kogo się udać. Nie mam aktualnie stresującego życia, praktycznie cały czas siedzę w domu bo wyjście gdziekolwiek to koszmar w tym stanie. Wiem, że Afobam jest uzależniający, dlatego w każde wakacje robiłem długie przerwy (3-4 miesięczne) i nie brałem Afobamu. Nie miałem żadnych objawów uzależnienia i dość łatwo było mi przestać brać (bodajże przez 2 dni po przestaniu miałem "szczękościsk" ale potem mijało). Pozostają ciągle tylko i wyłącznie nudności. Nawet nie zdąże pomyśleć o tym a już czuje jak mnie mdli. Nawet w środku nocy jak czasem się obudzę, bo chce mi się pić, to tylko oczy otworze i już czuje jak mi niedobrze. Czuje się tak jakbym miał strasznie wrażliwe gardło, nawet wdychanie powietrza przez gardło z szeroko otwartymi ustami powoduje u mnie odruch wymiotny. Często robią mi się na migdałkach kamienie migdałowe i wtedy to już jest koszmar, bo czuje je bardzo mocno, że tam są i praktycznie mam nieustanny odruch wymiotny do czasu aż wypadną... Nie wiem co mam leczyć i jakie badania robić już sprawdzałem pasożyty, żołądek, kolonoskopie miałem, rentgeny i kompletnie nic! Nie wierzę, że terapia jakakolwiek by mi pomogła, ponieważ rozmowy z psychologami już przeprowadzałem, a to nie jest związane z moim sposobem myślenia albo nastawienia do tego... Czuję po prostu jakby ktoś mi trzymał palec na końcu języka i ścisnął przełyk na wysokości gardła i "prowokował" odruch wymiotny. Raz rozmawiałem z psychologiem, wmawiał mi, że mam się nie denerwować, że mam o tym nie myśleć, że mam panować nad stresem, ale przecież ja nawet nie jestem zdenerwowany ani nie prowadzę stresującego trybu życia, a nudności mam nadal
  7. Witam, od początków gimnazjum, jakoś w wieku 14 lat zacząłem mieć straszne lęki (nie wiem co było ich przyczyną, przyszły nagle i sam się wystraszyłem, gdy po raz pierwszy miałem atak, gdyż zawsze lubiłem otaczać się ludźmi i być w centrum uwage, nawet występowałem w teatrze szkolnym). Przy każdej "niespodziewanej" sytuacji, która czasem była banalna (np. jakaś zabawa na lekcji, gdzie każdy musiał coś zrobić i wszyscy się skupiali na tej jednej osobie) występowały u mnie objawy typu dreszcze, zalewający pot i uczucie jakbym miał umrzeć zaraz (czasem nawet mi się czarno przed oczami robiło). Na początku nie miałem pojęcia od czego to jest. Rodzice mówili, że przechodzę okres dojrzewania więc takie rzeczy to coś normalnego... W związku z tym, próbowałem sobie jakoś z tym radzić, ale głównie tak, że gdy wiedziałem, że czeka mnie coś stresującego to opuszczałem te zajęcia w szkole. Mniej więcej rok później pojawiły się u mnie dziwne nudności nasilające się podczas stresu/wysiłku fizycznego (nie byłem w stanie ćwiczyć na WFie gdyż każdy większy wysiłek sprawiał, że miałem odruch wymiotny reszte dnia). Wtedy postanowiłem udać się do lekarza. Leżałem jakiś czas w szpitalu gdzie zrobili mi gastroskopie. Na początku pobrali wycinek, okazało się że mam tam jakieś Helicobacter Pylori. Brałem leki, wyleczyłem, nudności nie zniknęły. Męczyłem się tak przez kolejne 2 lata, nie byłem w stanie ćwiczyć na WFie (co wcześniej kochałem i chodziłem na dodatkowe zajęcia) i coraz mniej wychodziłem do ludzi z powodu ciągłych nudności (nie były już związane ze stresem, występowały od rana do nocy, nasilając się podczas stresu i wysiłku fizycznego). Udało mi się ukończyć gimnazjum z ogromną ilością opuszczonych godzin, jednak nauczyciele wiedzieli, że się męczę z tym "czymś" bo czasem z płaczem uciekałem z lekcji, gdyż czułem się fatalnie. W liceum było jeszcze gorzej. Nudności były tak silne, że wylądowałem w szpitalu gdzie miałem kolejną gastroskopie w której wykryto refluks żołądkowo-przełykowy i przepukline rozworu przełykowego. Cieszyłem się, że coś znaleziono i może w końcu się wyleczę. Pół roku później miałem robioną operację na przepuklinę rozworu przełykowego. Operacja się udała, zgaga zniknęła, nudności pozostały. Załamałem się, gdyż w takim stanie nie szło normalnie funkcjonować. Siedziałem całymi dniami w domu, ledwo potrafiłem zjeść cokolwiek, ze szkoły często musiałem być zwalniany gdyż nie byłem w stanie wysiedzieć na zajęciach. Przez całe liceum nie byłem w stanie ćwiczyć na WFie. Byłem w stanie robić jedynie normalne ćwiczenia, ale np. po przebiegnięciu 100 metrów na WFie, reszte dnia miałem tak silny odruch wymiotny co chwilę, że nie byłem w stanie nic zrobić. Przez 3 lata liceum, lądowałem w szpitalu bodajże co pół roku. W sumie miałem robionych 6 gastroskopii, kolonoskopie, RTG przełyku i brałem dziesiątki leków na problemy żołądkowe (niestety żaden nigdy nie wyleczył mnie z nudności). Udało mi się ukończyć liceum, niestety z bardzo dużą ilością nieobecności. Bardzo chciałem iść na studia, ale wiedziałem, że w takim stanie nie dam rady jeździć do innego miasta na studia lub jeść czegokolwiek poza domem. W wakacje zacząłem się tym interesować, postanowiłem poczytać w internecie, aż w końcu udałem się do psychiatry, ponieważ każdy gastrolog (a brałem dziesiątki leków na problemy gastrologiczne związane z refluksem i żaden nie pomagał) rozkładał ręce. Po wyjaśnieniu sytuacji psychiatrze (oraz opisaniu mojego stresującego dzieciństwa związanego z problemem alkoholowym jednego z rodziców) przepisał mi Afobam. Przyznam, że ten lek sprawił, że uwierzyłem, że coś jest w stanie mi pomóc, gdyż po raz pierwszy nudności zmniejszyły się drastycznie. Przyjmowałem 0,5mg każdego poranka i w ten sposób byłem w stanie jechać na uczelnie, nawet jedzenie nie było tak uciążliwe jak wcześniej. Lęki zniknęły. Nawet prowadzenie prezentacji na uczelni przy 60 patrzących na mnie osobach nie było problemem. Nudności niestety nie zniknęły całkowicie, natomiast były DUŻO mniejsze. Wtedy też pomyślałem, że może jest to związane z nerwami (przypominam, nudności mam od rana do nocy, niezależnie od tego co jem i czy jestem w stresującej sytuacji. Czasem tylko się nasilają przy większym wysiłku/stresie, a czasem są łagodniejsze). Afobam przyjmowałem bardzo długo, ponieważ to jedyny lek który pomógł mi do dzisiaj ukończyć studia. Dawkowanie było (z tego co wyczytałem) niskie, gdyż była to tylko jedna tabletka na dzień 0,5mg. Z uzależnieniem nie miałem problemu, gdyż w każdym okresie wakacyjnym Afobam odstawiałem na około 3 miesiące (niestety wtedy wszystkie objawy z liceum wracały w tak samo silnej formie), co wiązało się nadal z problemami z wychodzeniem do ludzi, spożywaniem posiłków itd. Psychiatra, który przepisywał mi Afobam mówił, że go nie należy brać dłużej niż 4 tygodnie, natomiast przy każdym odstawieniu czułem się dokładnie tak jak w liceum i nie miałem jakiejkolwiek możliwości pojechania na uczelnie. Często lądowałem w szpitalu, gdy psychiatra odmówił przepisania leku, co wiązało się z kolejnymi badaniami gastrologicznymi i leczeniem, które nie przynosiło żadnych efektów. Wracałem ze łzami w oczach do psychiatry, gdyż nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Jedynym i największym problemem jaki mnie dręczy do dnia dzisiejszego są strasznie silne nudności występujące od przebudzenia się rano do pójścia spać... Psychiatra przepisywał mi inne leki, takie jak np. Trittico, Zofiren i jakieś inne (gdyż przez stan w jakim byłem straciłem ochote do życia), niestety te leki nasilały nudności tak bardzo, że nie byłem w stanie ich przyjmować (nie dałbym rady dojeżdżać na studia. Aktualnie udało mi się ukończyć studia, Afobam przyjmowałem, gdy miałem zajęcia, aby dać radę wyjść z domu i przeżyć kolejny dzień. Obecnie nie przyjmuję Afobamu od około miesiąca i wszystkie objawy z liceum (lęki i bardzo silne nudności) wróciły. Nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Nawet przejażdżka na rowerze powoduję, że mam tak silne nudności, że reszte dnia spędzam w łóżku i nie jestem w stanie nawet zjeść czegokolwiek. Zaznaczam, że nie są to typowe nudności "żołądkowe". Jeszcze nigdy chyba nie zwymiotowałem. Jest to tylko i wyłącznie uczucie jakbym miał ściśniete gardło (miałem robione badania na zwężenie przełyku i wszystko było ok) i np. podczas dłuższej rozmowy, przebywania w miejscach gdzie jest dużo, albo stresujących sytuacji miewam odruch wymiotny, albo nudności tak silne, że nie jestem w stanie nawet otworzyć buzi. Nie mam pojęcia na co mam się leczyć, chodziłem do zielarzy, byłem u każdego gastrologa w moim województwie, u laryngologów i praktycznie jest tak, że aktualnie psychiatra wysyła mnie do gastrologa a gastrolog wysyła mnie do psychiatry. Nigdy nie postawiono mi na to żadnej diagnozy. Nikt nie stwierdził, że to nerwica. Nikt nie stwierdził, że to od żołądka, nikt nie stwierdził, że mam coś nie tak z przełykiem. Po prostu jestem bezsilny. Będę bardzo wdzięczny za informacje, czy nudności występujące od rana do nocy (niezależnie od tego co jem) i nasilające sie przy wysiłku fizycznym i stresujących sytuacjach, mogą wskazywac na nerwice? A jeśli tak, to w jaki sposób mogę to leczyć? Moim jedynym ratunkiem na to, żeby funkcjonować aktualnie jest Afobam. 1 tabletka = 1 dzień w miarę normalnego życia, ale chciałbym to w końcu wyleczyć, gdyż Afobam działa jeden dzień, a na drugi dzień wszystko wraca do tego co było... Jestem naprawdę załamany i obawiam się, że jeśli nic się nie zmieni to nie dam rady dalej żyć w taki sposób.
×