Stresuje się wszystkim odkąd pamiętam. Towarzyszy mi wiele tików nerwowych, ale to akurat mi najmniej przeszkadza. Najgorsze jest to, że w ostatnim czasie bardzo się pogorszyło. Już w piątek wieczorem stresuje się tym, że w poniedziałek do szkoły. Stres jest bardzo silny. Mogłabym to jakoś przeżyć, ale za każdym razem mam odruch wymiotny i strasznie mi to przeszkadza. Mam wrażenie jakbym zaraz miała zwymiotowac. Dzieje się tak tylko na pierwszej (czasem drugiej) lekcji. Nie umiem znaleźć powodu stresu. Obecnie biorę krople homeopatyczne (6 lat już je biorę) i jakiś ziołowy syrop przed stresować sytuacja (szkoda że całe moje życie takie jest) ale nie pomaga
Zanim pójdę do psychologa, chciałabym się dowiedzieć czy jest ktoś tutaj z takim problemem i poradził sobie sam? Wizytę u psychologa będę mieć dopiero w grudniu, może styczniu, a coraz bardziej się męczę. Dodam jeszcze że na początku ubiegłego roku poznałam się z taką dziewczyna, która miała identyczna sytuację, stresowała się w szkole. Ze mną było jeszcze wtedy ok. Potem, kiedy jej to przeszło, zaczęło się mi i postanowila mnie zostawić. Nie mam w szkole raczej żadnej zaufanej osoby, ewentualnie jakieś 3 koleżanki. Jak sobie poradzić (bez pomocy psychologa), żeby to uczucie wymiotów nie dreczylo mnie w szkole?