Skocz do zawartości
Nerwica.com

Margaret111

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Margaret111

  1. nie dosc, ze chodze smutna, to jeszcze moj chlopak szuka ciagle pretekstow do klotni ze mna, wczoraj zostawil mnie w domu zalana lzami, eh zostalam z tym sama ;(
  2. Kitty 341 u mnie dzis tez nie najlepiej, juz 2 razy plakalam ;( jakie to jest beznadziejne schorzenie, caly czas sobie wmawiam cos, zamiast eh o tym nie myslec, i sama sie nakrecam ;/ jak jestem z moim chlopakiem to o tym nie mysle, a jak juz zostaje sama to takie beznadziejne mysli kraza w mojej glowie ze szok ;/ ja juz tak nie chce... chce w koncu raz na zawsze przestac o tym myslec ... ratunku ;( ;(
  3. Adam_s nie ma sprawy, od tego tu jestem by dodac troche otuchy Kitty 341 dzisiaj sobie nic nie wmawiamy i idziemy sie opalac bo piekne sloneczko jest Buziaki moje Łobuziaki, pozdrawiam ;*;*;*;*;* Margaret
  4. Zabawny, nie boj sie o tym powiedziec bliskiej osobie, to bedzie oznaka Twojej szczerosci i zaufania do niej, ja powiedzialam mojemu chlopakowi o tym, poszlismy wczoraj razem na USG i wszedl ze mna do gabinetu, nie wiem czy sama bym to zrobila... lekarz powiedzial ze nie musze jeszcze pisac testamentu , powiedzial ze wezly mam odczynowe, ze nic powaznego sie nie dzieje, wiec biopsji nie trzeba robic, ale co z tego, jak i tak bol nie zniknal (moze za duzo o tym mysle dlatego mnie boli)... Kitty 341 i adam, nie martwcie sie, wystarczy zlapanie jakies alergii, czy drobne przeziebienie, a wezly moga napuchnac, tam niszczone sa wszelkie zarazki, i to jest oznaka, ze organizm walczy z jakims swinstwem...ja mam powiekszone wezly na szyi, bola mnie, ale jak juz wspomnialam lekarz robil mi wczoraj usg i powiedzial ze to sa wezly odczynowe, nic powaznego.. wiec prosze przestancie sie martwic, bo i ja zaczne :) Kitty 341 nie masz zadnego raka trzustki, to Twoja psychika i lek przed choroba podsylaja Ci takie mysli do glowy, przestan o tym myslec, i nie doluj sie niepotrzebnie, powinnismy sie martwic tylko wtedy, gdy wykryja u nas cos zlego, przestanmy nakrecac sie na sile, bo naprawde niedlugo przezyjemy wszelkie choroby na sobie. To jest naprawde chore, trzeba sie wziac w garsc, bo tak dluzej nie mozna, szkoda naszego zdrowka a przede wszystkim nerwow. Nie mozna tak, jak nachodza nas jakies zle mysli, powinnismy myslec o czyms innym. Kitty 341 bylas u laryngologa kazal sie niczym nie martwic, wiec przestan. I wybij sobie tego raka z glowki, bo to nic zwiazanego z rzeczywistoscia. Adam jeden lekko powiekszony wezel pod pacha nie oznacza raka wezlow chlonnych. Jest to oznaka oslabienia organizmu, stresu, a stres oznacza zmniejszona odpornosc organizmu (mowi Ci to studentka Biologii, wiec wiem co mowie ). Denerwujemy sie ze cos nam jest, boimy sie, nasz lek jest destrukcyjny, sami siebie nakrecamy, to powoduje u nas stres. A co oznacza stres - spadek odpornosci organizm (nie oznacza to ze nam cos jest). Spadek odpornosci moze wiazac sie ze zlym samopoczuciem, bolem glowy, bolami miesni i stawow itd (to normalna reakcja organizmu na przeciazenie jakim jest stres). A i dodam, ze wiele jestesmy sobie w stanie wmowic i uwierzyc w to ze cos jest nie tak, do tego momentu, az przestaniemy to kontrolowac, i lek przed choroba jakakolwiek nas zdominuje. Ja tez nie zbyt dobrze sie czuje, odczuwam bol, ale staram sie myslec, ze to niedlugo minie, bo nie moge sie cale zycie nakrecac. Musze jakos z tym zyc, ze jestem nadwrazliwa osoba, i nerwowa, przejmujaca sie nazbyt. Nie zmienie tego, kim jestem, ale moge zmienic swoje nastawienie, zaczac pozytywnie myslec a przede wszystkim patrzec na swiat. Nie mozemy zmarnowac swoich najpiekniejszych lat na zamartwianie sie. Musze Wam troche oddac swojego optymizmu, zebyscie zaczeli w ten sam sposob myslec jak ja. Buziaki moje sliczne Pysie Pozdrawiam Margaret P.S. Pamietajcie, ze jestem duchowo z Wami
  5. Nie ma za co Zabawny (przepraszam pomylilam we wczesniejszym poscie Twoj nick). Jestesmy na tym forum od tego, aby wzajemnie sobie pomagac. Pamietaj mysl pozytywnie, spedzaj duzo czasu ze swoimi znajomymi, to jest wazne, bys nie byl sam, bo wtedy duzo mysli roi sie w glowie (znam to z autopsji ). Trzeba miec rowniez duzo szczescia by trafic na odpowiedniego lekarza, niektorzy chca tylko zedrzec kase, a inni naprawde pomoc. Moze lepiej przydalaby Ci sie jakas terapia np. grupowa, bo nie wiem czy branie tabletek roznego rodzaju (pewnie w wiekszosci sa to psychotropy wyjdzie na dobre Twojemu zdrowiu), ale nie mnie to oceniac, bo ja nie jestem lekarzem. Sama staram sie jakos walczyc z tym stresem i lekiem. Duzo mi pomaga moj chlopak, mam nadzieje, ze Ty rowniez masz osobe bliska, ktorej mozesz o wszystkim powiedziec i z ktora dzielisz swoje wszystkie zmartwienia. Pamietaj nie mozna z tym zostac samemu, trzeba sie z kims tym podzielic, bo wtedy o wiele lepiej sie poczujesz. A przede wszystkim jestes ZDROWY, i sprobuj sie nie martwic. To nasza CHORA psychika wmawia nam ze cos jest nie tak, a tak naprawde nic zlego sie nie dzieje. Uwierz w to, to jest jedyna droga, by z tego wyjsc. Chodzenie po lekarzach z jednej strony moze byc dobre, ale z drugiej strony nie. Czasem moga znalezc w nas choroby, ktore tak naprawde nie sa chorobami (przykladem moze byc wczesniejszy post naszej kolezanki, u ktorej zdiagnozowano pare chorob, po czym one samoistnie znikly ). Pamietaj przede wszystkim pozytywne myslenie, i wylaczenie mysli typu "jestem chory", pomysl sobie "zycie jest piekne, jaki ja jestem, ze ciagle mysle o chorobach, tyle rzeczy wokól mnie pieknych sie dzieje, jaka ladna pogoda, koniecznie musze wyjsc na spacer itd"... mysl o samych dobrych rzeczach i ciesz sie zyciem, bo nie mozna sie ciagle dolowac. Wiem, ze to jest ciezkie (latwo napisac), sama to wiem, ale ja staram sie tak myslec, spedzac czas w gronie osob mi bliskich, wmawiac sobie ze jest i bedzie ok, ze musi byc, bo zycie tyle przed nami jeszcze stawia, jeszcze trzeba przezyc te paredziesiat lat zycia i pozniej opowiadac swoim dzieciom, jacy my bylismy ze sie zamartwialismy. Napewno bedzie dobrze, trzeba tylko w to uwierzyc i nie dopuszczac zlych mysli do glowki. Wiesz, ze masz tu Nas i o wszelkich troskach i zmartwieniach pisz tutaj, napewno odpisze i pomoge. Po to sa ludzie by sobie pomagac, i nie zostawiac innych ludzi w potrzebie, gdy potrzebuja naszego wsparcia. Jesli takiego oparcia nie masz wsrod rodziny czy innych znajomych, to napewno znajdziesz je tutaj. Wierze ze wyjdziesz z tego, bede sie o to modlic, bo jestem religijna osoba, i wiem ze tam na gorze ktos nad nami czuwa i nie chce bysmy cierpieli. Serdecznie pozdrawiam i sciskam. Margaret P.S. Usmiechnij sie i glowka do gory, bo ja wierze, ze bedzie dobrze ;)
  6. Mam nadzieje, przepraszam ze tak pozno Ci odpisuje, ja ogolnie nie znam sie na rzeczy, w tym temacie psychologow i psychiatrow, ale sadze, ze zanim zdecydujecie sie na dzidziusia (czego Wam z calego serca zycze ) to powinniscie udac sie do psychologa, porozmawiac, powiedziec jaki jest Wasz problem. Studiuje Biologie i wiem, ze stres niekorzystnie moze wplynac na płód, szczegolnie taki destrukcyjny. Moze poleci Wam wspolna terapie, i po tej terapi Twoja malzonka inaczej bedzie na wszystko patrzec, mniej sie denerwowac itd. Moim skromnym zdaniem potrzebna jest Wam terapia, bo to moze Wam pomoc. A Ty postaraj sie zawsze byc przy zonie, wspieraj ja, i powtarzaj ze bedzie dobrze. Wiem z doswiadczenia, ze wsparcie drugiej, kochajacej osoby, jest w tym wypadku bardzo wazne i pomaga, moze nie do konca tak jak bysmy tego chcieli, ale zawsze to cos Pozdrawiam, i pamietaj ze mozesz zawsze na Nas liczyc Margaret
  7. Kitty 341 staram sie nie martwic poki nie ma diagnozy, mimo ze odczuwam bol (choc moze to byc wywolany bol u mnie przez myslenie o tym i dolowanie)...oj o ilu ja chorobach myslalam, to juz nawet nie chce mowic, bo byscie sie troszke posmiali no nic, dzisiaj o 18 usg i zobaczymy a do stomatologa to dopiero na poczatku lipca, bo nie chce wybulac znowu kasy, a tak to poczekam i zapisze sie na NFZ heheheh Kitty 341 bardzo sie ciesze, ze wszystko OK z wizyty u laryngologa, wiedzialam ze bedzie dobrze. Trzeba tak myslec, bo nie ma innego wyjscia. I prosze sie tam NIE DOLOWAC, zrozumiano ??! Buziak w pysiak od Margaret. Zadowolony ja podobnie sie martwie, ale pamietaj ze to sa nasze urojenia. Martwimy sie, a to martwienie przeradza sie w strach, i to w strach nie ten fizjologiczny, ale juz w ciagly strach, o tym, ze cos nam bedzie, niestety. Nie jest to mile uczucie, wiem po sobie, raz mam dobre dni, a czasem tak beznadziejne, ze leze w lozku i placze, ten strach jest destrukcyjny, ja panicznie tez sie boje ze moze mi cos byc. Ale wiesz ze to mysli sa, ktore jak nam sie wbija do glowy to nie chca wyjsc. Dlatego jak sobie nie umiemy radzic z tym sami, to nalezy udac sie do specjalistow (psycholog i psychiatra). Widze po Twojej wypowiedzi ze juz byles. I co przepisal Ci jakies leki, czy byc moze uczeszczasz na terapie ??? Nie martw sie, pamietaj ze nie jestes sam, masz tutaj Nas na forum, zawsze wesprzemy, porozmawiamy. Pamietaj ze my mamy podobne problemy, wiec nie bedziesz czul sie nieswojo. Trzymaj sie, pozdrawiamy Cie cieplutko. Margaret
  8. Kitty 341 ja mam powiekszone wezly chlonne na szyi (podzuchwowe), bola mnie od dluzszego czasu (pare miesiecy), i sa spore, wczoraj bylam u normalnego chirurga (ktory wymacal je) i stwierdzil ze mam to prawdopodobnie po przebytej anginie, ze czasem takie wezly moga zostac w tym stanie juz na dlugo (nawet przez kilka lat), lub moga sie wchlonac, sprawdzal mi rowniez wezly pachwinowe (one byly ok), kazal mi sie nie martwic (mimo ze napierd... jak cholera czasem, nawet jak ide, albo potrzasne glowa :(), tez sie boje, dal mi skierowanie na usg szyi, i ide jutro i zobaczymy co dalej, oczywiscie byl ze mna moj chlopak i lekarz stwierdzil ze bedzie dobrym mezem, bo sie o mnie troszczy ;) jedna dobra wiadomosc ;D ;D ;D Jeszcze wczoraj bylam u stomatologa bo mi dziaslo przy osemkach jakos dziwnie spuchlo, i myslalam ze przez to te wezly chlonne na szyi mnie tak nawalaja, w ogole ta lekarka powiedziala ze mi sie osemki wyzynaja, i musze zrobic pantomograf, i wtedy chirurg stwierdzi czy bede miala wycinane dziaslo (kawalek), czy raczej usuwane osemki (2:(), boje sie jak cholera. Wczoraj jak wracalam od stomatologa to bylo mi wszystko jedno. A na dodatek stomatolog rowniez macala mi te wezly i stwierdzila, ze nie wie czy to sa wezly chlonne... to juz w ogole przezylam szok ... pomyslalam sobie a co to kurde ma niby byc ... eh lekarze czasami mnie wkurzaja, bo Cie boli cos a oni twierdza ze wszystko jest ok... no dobra moze ja jestem jakas przewrazliwiona, sama juz nie wiem wiec kitty 341 masz sie nie przejmowac, ja rowniez podobnie przezywam to co ty, ale nie mozemy sie wiecznie zamartwiac... jak juz bedzie usg szyi zrobione, i nie wyjdzie nic groznego, to nie bedzie trzeba robic biopsji szyi (mam nadzieje, ze nie bedzie robiona:)), a jak cos nie tak bedzie to przejde sie jeszcze do laryngologa... no nic, jestem duchowo z Toba, pozdrawiam Margaret
  9. oj dzisiaj jest beznadziejnie ze mna, ale mam nadzieje ze niedlugo mi przejdzie... juz nawet nie mam czym plakac...wszystkie lzy wylalam...eh niestety czasami nawet i dobre myslenie nie pomaga...pozostaje modlitwa pozdrawiam
  10. Wiesz alus222 czuje sie tak samo jak ty, naczytalam sie za duzo w necie, a poza tym studiuje cos zwiazanego z medycyna, i moze przez to swiruje, nie wiem sama, wiem tylko, ze tak samo jak u Ciebie jak za duzo mysle to wpadam w panike i mysle "Boze ja to mam, to jest napewno tego objaw, niedlugo umre". A najgorsze jest to ze tez mysle o tym, ze nie dozyje wielu rzeczy i nie doczekam. Np bardzo lubie dzieci i chce je miec, i jak np patrze na matki z maluchami, to sobie mysle "ja tego nie doczekam, nie bede mama". To jest najgorsze, i sie sama nakrecam ;/ wiem, ze tak nie mozna, bo sie w koncu zwariuje, a takie myslenie do niczego dobrego nie doprowadzi... wiem alus222 ze jest bardzo ciezko, ale trzeba na przekor temu co jest w naszej glowie, przestac o tym myslec, i powiedziec sobie (ew powtarzac) ze ze mna jest wszystko oki..moze to kiedys pomoze, a i ja np sie modle by jakos to bylo
  11. Normalnie jak to przeczytalam, to ja jestem taka sama jak Wy (kitty341 i alus22),eh a sama sie nad tym zastanawialam, czy tylko mi takie cos dolega, ciagle zamartwianie sie ze cos mi jest (czulam sie przez to beznadziejnie)... patrzac na innych wesolych ludzi, cieszacych sie z kazdego dnia, a ja doszukujaca w sobie coraz to gorszych chorob..eh czuje sie beznadziejnie z tym, ale nie chce sie poddawac, dzisiaj jest juz troszke lepiej, mimo ze nadal cos mnie boli, ale jak o tym NIE MYSLE, NIE ANALIZUJE, to wydaje sie ze bedzie dobrze... moze powinnysmy bardziej myslec o czyms innym, milym, niz o chorobach, to na tym lepiej wyjdziemy. Pojsc na spacer, spotkac sie ze znajomymi, i PO PROSTU NIE MYSLEC, bo te myslenie nas duzo kosztuje. Duzo nerwow, niepotrzebnego stresu, i ciaglego nakrecania sie, ze znowu jest cos nie tak (jak ja za duzo mysle to wpadam w taki placz, ze szok ) zacznijmy myslec pozytywnie, co nas w zyciu czeka, ile jeszcze mamy duzo do zrobienia, bo tak nasze zycie uplynie na ciaglym NIEPOTRZEBNYM zamartwianiu... eh robie sie jak psycholozka a nasze choroby to w glownej mierze nasze glupie urojenia, wyimaginowane, nie mozemy tak zyc, bo to nas wykonczy... wiec starajmy sie miej dolowac i martwic a zycie bedzie piekne, caluski dla Was
  12. Czesc Wam, jestem tutaj pierwszy raz. Nie wiem co mi jest, chodze smutna, czesto placze, przejmuje sie ze cos mi jest. Ciagle bole w moim ciele sprawiaja, ze nie potrafie myslec o niczym innym. Czasami to mija, ale jednak wraca. Nie chce faszerowac sie jakimis lekami, bo wiem ze szkoda tylko organizmu. Staram sie walczyc z moimi myslami, ale czasem czuje ze lek mnie zdominowal. Juz od dziecinstwa mam takie stany lekowe, z tymze byly to kiedys sporadzyczne przypadki. Od jakich 2 lat jest beznadziejnie, i boje sie nawet myslec co bedzie w przyszlosci. Moj chlopak sie o mnie martwi, mowi o wizycie u psychologa, boi sie ze wpadne w depresje od ciaglego zamartwiania sie... ale ja chce sobie sama z tym poradzic ... modle sie by bylo lepiej, zeby moje beznadziejne mysli zniknely... czasem znikaja czasem nie... czasem jest coraz gorzej ... czesty placz i poczucie bezradnosci.. lek przed smiercia i przed skrzywdzeniem drugiej osoby... moja wrazliwa natura stara sie z tym walczyc... wiem ze to tylko glupie mysli, ktore wprawiaja mnie w stan leku, zwatpienia, poczucia beznadziejnosci... Poczucie ze jestem na cos chora poglebia sie. Najgorsze jest to ze nie wystarcza mi potwierdzenia lekarzy ze jestem zdrowa (robilam badania itd i wyszlo z nich wszystko ok). Zdarza sie tak, ze nastepnego dnia mysle sobie, ze moglo sie stac cos co przyczyni sie ze bede chora. To jest najgorsze. Mam swietnego chlopaka, swietna kochajaca rodzine, a nie chce ich obarczac moimi problemami. Zazdroszcze ludzia ktorzy umieja sie cieszyc z zycia, ja widze pesymizm (rzadko kiedy sie ciesze). Chcialabym zalozyc rodzine, miec dziecko,ale boje sie ze w czasie ciazy moje stany lekowe zle na nie wplynal - to doprowadza mnie do ciaglego placzu, i poczucia, ze jestem beznadziejna i marnuje tylko miejsce na ziemi. Potrzebuje wsparcia i mam nadzieje, ze na tym forum uda mi sie go znalezc. Goraco pozdrawiam i z gory dziekuje za wszelka okazana mi pomoc. Margaret.
×