Skocz do zawartości
Nerwica.com

MinaTepes

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia MinaTepes

  1. @stass W przeciągu naszego związku były zarówno te pierwsze jak i te drugie momenty. Choć teraz tendencja ma się bardziej ku tych drugich... Mimo wszystko bardzo go kocham i chcę z nim spędzić życie, ale to obecne wprawia mnie w coraz większe napady lękowe i niechęć do życia.
  2. Witam, Wiem, że dla większości moje problemy będą błahe, jednakże nie jestem w stanie sobie z nimi poradzić. Zacznę od momentu, w którym w sumie to wszystko się nawarstwiło. Jakieś dwa lata temu (za niedługo wybiją trzy) zamieszkałam (dokładniej wynajmuję pół pokoju) w mieszkaniu babci mojego chłopaka. Od początku jego babcia była do mnie negatywnie nastawiona, cały czas wychwalała wnuczki swoich koleżanek pod względem wyglądu jak i pracy. Ja niestety długo wtedy pracy szukałam, ale udało mi się coś znaleźć, a pod względem wyglądu mam dużo do poprawy. Oczywiście pracuję nad tym, ale z racji mich chorób, to nie jest takie proste. O ile w pracy udawało mi się jakoś "przeżyć", tak jak wracam za każdym razem do tego mieszkania, to praktycznie nie ma dnia bym nie płakała na zewnątrz lub wewnętrznie. Babcia traktuje mnie jak wroga, wszystko robię źle dla jej ukochanego wnuczka. Ja niestety nie jestem typem, który potrafi odpyskować, więc przytakuję w ciszy. Mój chłopak (od roku narzeczony) mówi, bym się nie przejmowała, ale ja nie potrafię by to wszystko po mnie spływało, a ostatnio jest jeszcze gorzej. Drugim "problemem" jest mój narzeczony. O ile na początku się dogadywaliśmy, tak od tego roku non stop jest źle. On codziennie po kilka razy krzyczy, przeklina, rzuca rzeczami lub sam się bije z powodu gry. Staram się go uspokoić, ale jego to jeszcze bardziej wnerwia. Żaden argument do niego nie przemawia. Dodatkowo mówi jeszcze, że go nie rozumiem, że mu nie pomagam, że on ma dość wszystkiego (dodatkowo problemy w pracy oraz brak uznania w jego pasji). Ja naprawdę staram się go słownie wspierać, także drobnymi codziennymi rzeczami, ale nie jestem w stanie pomóc mu w tej grze (on jeszcze się porównuje, że innym z łatwością przychodzi wbicie tego, co niestety dolewa oliwy do ognia). Przez co nie ma zamiaru w chwilach wolnych skupić się na swojej pasji ani na tym, by móc poprawić swoje umiejętności, by znaleźć lepszą pracę. Codziennie jest na mnie zły, obrażony, ja już nie wiem jak mogę mu pomóc, bo wszystko kończy się tym, że jest jeszcze gorzej. No i kolej na samą mnie. Przez komentarze babci chłopaka oraz jego samego, nienawidzę siebie w każdym skrawku. Nie dość, że nie potrafię mu pomóc na co dzień, to jeszcze nie spełniam jego określeń z wyglądu (jak gdzieś idziemy i po drodze są laski lub widzi takie w necie, to się nad nimi zachwyca, mówiłam, że mnie to boli i jak chce to robić, to chociaż dyskretnie a on na to, że robi to po to by mnie zmotywować do zmiany wyglądu). Czasami żałuję, że nie potrafię nie jeść nic jak anorektyczki czy zwracać bez problemu wszystko jak bulimiczki. Do tego dochodzą moje umiejętności. Chciałabym zmienić pracę, realizować się tym w czy chcę, jednak nie potrafię uczyć się tych rzeczy, ćwiczyć, wykonywać projekty, by mieć lepsze CV, a co za tym idzie, lepszą pracę. Wracając z obecnej pracy, nie mam na nic psychicznie siły, bo od razu witają mnie komentarze babci, foch narzeczonego i jego komentarze, że praktycznie chowam się wtedy w wolnej, osobnej przestrzeni i płaczę z bezsilności, by potem iść spać i mieć nadzieję, że może jutro będzie lepiej (co niestety się nigdy nie dzieje). Zdaję sobie z tego sprawę, że nie obudzę się nagle piękna, mądra, z lepszą pracą, ale naprawdę już nie wiem co mogę robić. Dziękuję za przeczytanie.
  3. Witam @Neurotica_Lostica, @ekspert_abcZdrowie Dziękuję, że o mnie pamiętacie :). Przepraszam, że nie odpisałam wcześniej, ale byłam kontrolowana cały czas czy piszę pracę magisterską. Sytuacja wygląda tak, że w końcu zaczęłam pisać pracę, w sumie starałam się wyrobić na kolejny termin, bo rodzice przykazali by teraz pisać jak najwięcej (moi bracia w szczególności nastawiali rodziców przeciwko mnie). Ile stresu przeżyłam i straciłam włosów to moje. Koniec końców i tak na obronę w październiku nie przepuścił mnie promotor, rodzice bardzo się zawiedli, ale już mówią tylko tyle, bym najszybciej poprawiła i dokończyła tą pracę, żeby złożyć jak najszybciej. Bracia dalej po mnie jadą, a jak na złość pracy dalej nie mogę znaleźć mimo codziennego wysyłania CV. Dołuje mnie ten brak niezależności od rodziców. Bracia często mi to wypominają, bo w moim wieku to oni już byli po ślubie i mieli pracę. Dodatkowo mój chłopak robi mi uwagi dotyczące mojego wyglądu, przez co czuję się jak ostatni śmieć. Niby jest lepiej, bo przynajmniej coś robię z tą pracą magisterską, ale moje życie dalej nie zmierza w jakimś konkretnym kierunku. Jest to bardziej taka wegetacja i oczekiwanie na cud, że któregoś dnia obudzę się jako piękna, utalentowana dziewczyna, która będzie miała pracę w IT, rozwijała się w grafice i będzie zawsze ślicznie wyglądać oraz wiedzieć co ma robić w życiu.
  4. Niestety moi rodzice uważają inaczej, że nie obronienie się (już drugi termin przepuszczę), to koniec świata. Próbuję cały czas im tłumaczyć, że ten tytuł nie sprawi, że cudownie znajdę pracę, ale oni tego nie rozumieją. Czuję, że moje życie właśnie się kończy. Już teraz codziennie dostaję ataki paniki, moje wcześniejsze fobie nawracają, a także podupadam na zdrowiu - w skrócie jestem teraz takim zombie, który marzy, żeby zdarzył się koniec świata albo cud. Nie pomagają moi bracia, którzy także trzymają stronę rodziców, że muszę się teraz obronić. Codziennie mama robi mi wyrzuty o tą pracę magisterską. Kiedyś mój temat pracy sprawiał mi przyjemność, chciałam go zrobić dla własnej satysfakcji, ale teraz to samą myśl o nim dostaję bólu brzucha i zaczynam płakać. Nie jestem w stanie skupić się na czymkolwiek. Chciałabym, żeby to wszystko potoczyło się inaczej. Pracy, mimo rozsyłania wielu, bardzo wielu cv, dalej nie mam. Tracę już wszelką nadzieję, że uda mi się cokolwiek zrobić w życiu. O rysowaniu nie jestem w stanie nawet teraz pomyśleć, bo mam i czuję pustkę. Nawet małe rzeczy, które zawsze mnie cieszyły są mi obojętne. Nie mam nawet gdzie uciec, przyjaciół nie mam. Mam w sumie chłopaka, który oczywiście mnie wspiera, ale i tak nie mogę się u niego zatrzymać (on sam mieszka też z rodzicami). Chciałabym bardzo z nim zamieszkać, ale nie mam za co. Już nie wiem co mogę zrobić...
  5. Witam To znowu ja. Wiem, że powinnam wziąć się w garść, ale dalej nie daję rady. Czasu coraz mniej, rodzice coraz bardziej naciskają na obronę we wrześniu, a ja nie mam nic napisane... Pracy jak nie było dalej nie ma, a ja już nawet nie muszę otwierać stron z ofertami, bo i tak mnie nigdzie nie przyjmą. Przez to wszystko czuję się bardziej przytłoczona. Jeszcze chłopak mówi, bym postawiła się rodzicom, ale gdzie ja pójdę i za co? Nie mogę spać po nocach, codziennie boli mnie brzuch i płaczę wieczorami w poduszkę. Nie mam już sił nawet wstawać z łóżka ani nawet rozczesać włosów, bo na samą myśl, że to kolejny dzień mniej i kolejny dzień bliżej obron, a ja nie mam nic. W chwili obecnej jestem tak wystraszona, że boję się cokolwiek mówić, tylko staram się cały czas zaszywać jak najdłużej w pokoju. Rodzice mi mówią, że mają nadzieję, że się znowu na mnie nie zawiodą, a ja jak tylko to słyszę, to mam ochotę zniknąć na zawsze...
  6. Studia mam w sumie zdane, tylko obrona pracy mgr mnie przeraża (a dokładniej jej pisanie). U mnie studia, to nauka i nauka, z racji, ze miałam różne od siebie przedmioty. Mieszkałam przez pewien czas w akademiku albo u brata, więc udało się koszta w miarę opanować. Jak chodziłam na rozmowy do prac w IT, to już na wstępie większość mnie odrzucała ze względu na brak doświadczenia. Po studiach nie mam jakiś wysokich umiejętności programowanie, tylko podstawy ze wszystkiego, więc niestety mam braki. Myślałam, że na stażach je uzupełnię, ale teraz już nawet na większości staży wymagają doświadczenie albo porządne umiejętności (mi niestety ich wciąż brakuje). Co do Udemy, to zależy od kogo i jakie kursy. Ja na przykład uczę się teraz Pythona i w jednej firmie powiedzieli, że dosyć ogarniam (za to u nich poległam na czymś innym na rozmowie). Zależy mi, by jednak pójść od razu na staż/pracy związanej z informatyką, by móc już mieć doświadzczenie i w końcu coś w CV, dlatego też boję się podjąć pracę niezwiązaną z tym.
  7. Właśnie ja nie widzę siebie w dorosłym życiu. Nic nie potrafię, a dodatkowo jestem bardzo dziecinna i wszystkiego się boję.
  8. Dziękuję za odpowiedź. Przyznaję rację, że w chwili obecnej czuję się jak małe, zagubione dziecko, które nie ma pojęcia co zrobić. Tak jak pisałam, na razie szukam pracy związanej z moimi studiami (choć i tak słabo z tym), a do dorywczej pracy rodzice nie chcą mnie puścić (ja sama boję się iść zapytać o pracę w mojej dotychczasowej okolicy - mieszkam w małym miasteczku). Więc tym bardziej boję się cokolwiek zrobić. W chwili obecnej nie mogę spać po nocach, rano ledwo wstaję, bo cały czas myślę o pisaniu pracy magisterskiej. Rodzice liczą, ze teraz się obronię, a ja nawet nie zaczęłam jej pisać. Już tyle razy próbowałam w tym tygodniu, ale nie daję rady. Dzisiaj nie byłam w stanie wytrzymać tego stresu i rozpłakałam się (wiem, głupi powód, ale gdy kolejny raz zobaczyłam, ze mi nie idzie i nie wiem jak to zrobić, to dostałam wręcz takiego małego napadu histerii). Potrzebuję czasu, ale rodzice twierdzą, że miałam go wystarczająco.
  9. Obawiam się wszystkiego, choć głównie tego, że nie dam rady oraz kontaktu z nowymi ludźmi (jestem bardziej aspołeczna). Wolałabym na razie wziąć pracę związaną z moim kierunkiem studiów (chociaż od stycznia aplikuję, mam rozmowy i nic), gdyż mam jakieś minimalne o tym pojęcie, a w innych pracach sobie nie poradzę (jestem dużą niezdarą). Też boję się takiego odcięcia od rodziny, bo zawsze na niej polegałam (w szczególności na rodzicach) i jakoś mi tak trudno "rzucić" wszystko i zacząć nowe życie. Dlatego też boję się sprzeciwić i robić to co chcę...
  10. Dziękuję za odpowiedzi Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale miałam problemy z internetem Myślałam o podjęciu jakiejkolwiek pracy, ale prawdę mówiąc bardzo się boję. Nie mam żadnego doświadczenia. Dziękuję za polecenie szkoły, czy jest też taka w Krakowie? Bo będzie o wiele bliżej, gdyż bardziej z tych okolic jestem. Właśnie próbuję zmotywować się do pisania tej pracy, ale idzie mi bardzo opornie. Zgodzę się, że mam coś w rodzaju takiej pustki w głowie, tak samo z chęciami - chcę, ale czuję wewnętrzny opór i kończy się na nic nie robieniu. Czas mija coraz szybciej a ja mam wrażenie, że coraz bardziej się cofam...
  11. Czyli jest nadzieja dla mnie :-) Nigdy nie pracowałam, więc nie mam żadnych oszczędności. Jestem na utrzymaniu rodziców i w chwili obecnej wciąż z nimi mieszkam. Dlatego tak bardzo się boję, co będzie jak zrobię inaczej. Jak się teraz nie obronię i zacznę robić coś innego.
  12. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi :) Dziękuję, że we mnie wierzycie. Wszyscy dookoła mi mówią, że jest już za późno, by pójść w grafikę. W szczególności dziękuję za praktyczne rady - już się biorę za szukanie grup i kursów :) Tylko boję się, że jak rodzice się dowiedzą, że nie napiszę teraz pracy magisterskiej i nie obronię we wrześniu, to zabronią mi cokolwiek robić innego niż pisanie tej pracy.
  13. Witam Uważam się za przypadek totalnie beznadziejny. Mam 23 lata, nieskończone studia (powinnam pisać pracę magisterską, ale nie jestem w stanie się zmotywować). Od początku tego roku aplikuję do najróżniejszych firm o staż lub pracę, ale niestety spotykam się wszędzie z odmową (według mnie główną przyczyną jest mój brak doświadczenia oraz umiejętności). Moim największym problemem jest brak motywacji do czegokolwiek. Mimo, iż sobie planuję, mam pomysł co robić, to kończy się zawsze tym samym - nic nie robię cały dzień, w większości nawet nie wychodzę z łóżka. Moim marzeniem jest zostać grafikiem komputerowym (w szczególności tworzyć moje własne rysunki), ale nie mam żadnych szans. Rysuję gorzej niż dzieci z podstawówki, nawet moja kuzynka (która rysuje) powiedziała mi, że nie mam co o tym myśleć. Jej prace zawsze były chwalone, a moje kwitowane stwierdzeniem, że czas marnuję. Nie wiem czy to przez jej słowa, czy przez moje lenistwo, ale za każdym razem, gdy sięgam po ołówek i kartkę, to nie jestem w stanie nic narysować. Najgorzej jest z obroną pracy. Nie zaczęłam jej nawet jeszcze pisać. Przepuściłam już jeden termin, ale teraz nie chcę drugiego. W szczególności dlatego, że rodzice już i tak powiedzieli, że się mną zawiedli. Jestem już dawno dorosła a nigdy jeszcze nie pracowałam. Często żałuję, że jestem jaka jestem, czyli nic nie potrafię, tylko zawadzam, nic nie wnoszę. Wszyscy mówią, bym brała się do życia, ale ja nie potrafię, przytłacza mnie wizja dorosłości. Nie mam też żadnych znajomych ani tym bardziej przyjaciół. W sumie nigdy nie miałam. Od podstawówki zawsze byłam obiektem drwin, w gimnazjum również, w liceum już nie, ale i tak nie potrafiłam nawiązać z nikim relacji. Planowałam iść na medycynę, dlatego w liceum miałam profil biologiczno-chemiczny, ale słabo sobie radziłam. W pewnym momencie chciałam zakończyć moją egzystencję, widząc jak mi nie idzie. Oczywiście napisałam słabo maturę, więc poszłam na jakikolwiek kierunek studiów, by nie mieć przerwy. Potem na magisterskie studia przeniosłam się na inny kierunek, który ledwo skończyłam, bo nie byłam w stanie nadrobić zaległości. I tak znajduję się w martwym punkcie, bez tytułu, bez umiejętności, bez pracy oraz z brakiem wszelkiej motywacji do czegokolwiek. Wiele razy próbowałam to zmienić, czasami nawet miałam dużą nadzieję, podchodziłam z entuzjazmem, by na koniec i tak z powrotem wrócić do punktu wyjścia z jeszcze większym smutkiem i obojętnością. Dlatego chcę się zapytać, czy jest dla mnie szansa? By jednak móc się zmienić? Wszyscy mówią, że to zaczyna się w głowie, szkoda, że u mnie na tym się kończy. Proszę bardzo o rady, jak mogę wyjść z takiego stanu i móc cokolwiek zrobić. By stać się lepszym człowiekiem, lepszą wersją siebie. By moi rodzice powiedzieli, że są ze mnie dumni. Bym mogła zdobyć przyjaciół. By móc w końcu żyć pełnią życia, a nie kłaść się spać z wyrzutami i tak się budzić.
×