Witam. Konto na forum założyłam dosłownie parę minut temu, dlatego do końca nie wiem jak się nim obsługiwać i czy o takich sprawach też się tu mówi. Piszę, ponieważ mam problem, z którym sama przestałam sobie radzić. Bowiem mam 15 lat i kiedyś nałogowo kłamałam. Zaczęło się od tego, że w pierwszej klasie gimnazjum (aktualnie po wakacjach idę do trzeciej) na wycieczce byłam w pokoju z 5 koleżankami. Oczywiście nie obyło się bez nocnych pogaduszek o chłopakach. Każda po kolei opowiadała o swoich przygodach. Zazwyczaj były to historyjki o dwu dniowych związkach, bo wówczas żadna z nas jeszcze w poważnym nie była. Przechodząc do sedna sprawy, zaczęłam im mówić o mojej wakacyjnej sympatii. Oczywiście cała historia została przeze mnie przekoloryzowana. Zakończyłam tym, że mieliśmy pisać, ale kontakt nam się zupełnie urwał. Wtedy jedna z koleżanek stwierdziła, że do niego napisze, przecież chcieliśmy utrzymywać kontakt. W tym momencie wypaliłam największą głupotę w moim życiu, aby ją powstrzymać, a może po to, żeby zdobyć ich uwagę i współczucie? Wymyśliłam na szybko bajeczkę o chorobie i śmierci chłopaka. Tak, wiem jak beznadziejnie to brzmi. Zbyt bardzo wczułam się w kłamstwo i zaraz wiedziały o tym nie tylko koleżanki z pokoju. Po wycieczce zaczęło się regularne zmyślanie (już nawet sama nie pamiętam na jakie tematy). Gdy mówiłam o prawdziwych rzeczach, np. sporcie, który uprawiam, albo jakiś tam problemach, wszystko musiałam ulepszyć, przekoloryzować. Cały czas próbowałam wypierać fakt, że mówię to wszystko po to, aby ludzie zwrócili na mnie uwagę, bądź mi współczuli. Później zaczęła się druga klasa i mimo, że nadal to robiłam, zaczęłam się nad tym zastanawiać. Na początku to było takie 'kurde, po co mi to było', jednak z czasem stało się moim głównym problemem. Nie boję się, że te rzeczy się wydadzą i ludzie się ode mnie odwrócą, po prostu zaczęło mnie denerwować, że jestem postrzegana przez pryzmat tych historii. W połowie drugiej klasy zaczynałam myśleć o tym coraz częściej. Już nie mogłam się zwierzać koleżanką z prawdziwych problemów, bo były obciążone tymi zmyślonymi, albo przekoloryzowanymi. Zaczęłam nienawidzić osoby, którą stworzyłam. W końcu doprowadziłam się do skraju. Przestałam spać, nie przejmowałam się już niczym innym, zaczęłam rozdrapywać sobie skórę do krwi. Były momenty, że dawałam sobie z tym spokój, mówiąc 'dobra, zaraz wakacje, zostaw te głupoty', ale kończyło się na tym, że dwa dni czułam się lepiej, a zaraz znowu zaczynałam o tym myśleć. Rzeczy, które kocham przestały mi już sprawiać przyjemność. Pod koniec drugiej klasy zaczęłam zastanawiać się nad rozwiązaniem. Pierwsze co mi wpadło do głowy to zmienienie środowiska, czyli przepisanie się do innej szkoły. Pomysł jednak nie wypalił, ponieważ nie wiedziałam jak porozmawiać o tym z mamą. Kolejna rzecz, którą chciałam zrobić to przyznanie się do wszystkiego. To jest kolejny wątek nad, którym muszę się rozpisać. Jeśli chodzi o koleżanki, którym wmawiałam te wszystkie rzeczy (ogólnie to kłamałam wszystkim, ale tylko z nimi chciałbym zachować relacje, dlatego przejmowałam się tylko tym) to z trzema jestem naprawdę świetną paczką przyjaciółek. Z resztą były wzloty i upadki, ale aktualnie jesteśmy koleżankami. Wiem, że w naszej paczce nic by się nie zmieniło, gdyby to wszystko wyszło. Nadal byśmy się przyjaźniły. Jednak nie daje mi spokoju myśl, że miałyby mnie postrzegać jako kłamcę. To samo tyczy się reszty, jednak u nich pozostaje jeszcze sprawa przyznania się. Mimo, że aż tak bardzo nie zależy mi na relacji z nimi, strasznie boję się ich reakcji. Boję się, że wezmą mnie za osobę łaknącą atencji, którą już nie jestem, albo że nie zatrzymają tego dla siebie. Następną rzeczą, którą chciałam zrobić to zostawić to wszystko jak jest, przeżyć tę trzecią klasę i spokojnie iść sobie do szkoły średniej. To wydawało się najlepszym pomysłem, ale do tego czasu zdążę się zamęczyć. Po za tym obawiam się, że mogę o tym nie zapomnieć i zawsze mieć swoją dawną głupotę z tyłu głowy. Ostatnim rozwiązaniem było samobójstwo, ale mam plany z osobami z po za gimnazjum, więc to nie wchodzi w grę. Przepraszam, że tak bardzo się rozpisałam, ale było to potrzebne do zrozumienia całej sytuacji. Jak pisałam na początku, nie wiem czy to forum to odpowiednie miejsce na takie wpisy, ale jeśli ktoś ma rady do tej sprawy, chętnie przyjmę.