Skocz do zawartości
Nerwica.com

mbielik

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

Treść opublikowana przez mbielik

  1. Witam, mam 17 lat i na wstępie napiszę że w sumie nie wiem czemu tutaj piszę i pewnie niektórzy uznają te wypociny jako jakieś głupoty, możliwe że nimi są ale pewności nie mam, chce się dowiedzieć czy ze mną jest wszystko w porządku. Szczerze mówiąc to nie wiem nawet od czego zacząć, może zacznę od tego, mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Nie wiem jak opisać to co czuję, myślę, że najlepszym określeniem byłoby uczucie pustki. Jestem zdrowym 17 latkiem, nie mieszkam w patologicznej rodzinie, moi rodzice dobrze zarabiają i są troskliwi. Można powiedzieć, że nic mi nie dolega, jednak od paru lat bardzo często czuję pustkę. Robiłem testy osobowości, aby dowiedzieć się więcej o sobie, jak na razie wiem tylko tyle, że jestem osobą o większej wrażliwości, ale to nie chodzi mi o taką powierzchowną wrażliwość, jestem w 100% pewien, że na pierwszy rzut oka wyglądam na osobę wesołą, czasami na ignoranta, to zależy jaki mam dzień, ale zawsze czuję bardziej niż ktokolwiek mógłby się tego po mnie spodziewać. Chciałbym aby w miarę pisania łatwiej zbierało mi się myśli i to co chce z siebie wydusić więc przepraszam za to, że tekst będzie trochę chaotyczny. Często miewam wahania nastrojów, sam nie wiem czego od siebie chcę. Z jednej strony pragnę akceptacji znajomych, nie jestem wyrzutkiem, kiedy oswoję się z otoczeniem mogę śmiało powiedzieć, że raczej miło można spędzić ze mną czas, ale w tym momencie pojawia się problem. Chcę utrzymywać relacje ze znajomymi w jak najlepszym stopniu, a potem nagle wszystkie chęci znikają. W momencie, gdy dana osoba zaczyna mnie lubić, ja potrafię mieć nagle wszystko gdzieś, co dziwniejsze, denerwuje mnie taka przyjacielska bliskość, nie ważne czy z koleżanką czy z kolegą, po prostu irytuje mnie to, mam wrażenie, że to wszystko jest sztuczne, zaczynam zachowywać się zupełnie inaczej, po prostu mam gdzieś, czy będą dalej mnie lubić czy nie. Łatwo po mnie rozpoznać, czy z kogoś lubię czy nie, nie udaję na siłę, jest to dla mnie zbyt męczące, po prostu mi się nie chce, a po takich aroganckich zachowaniach naturalne jest to, że ktoś może poczuć niesmak w kierunku do mnie. Pragnę silnej akceptacji, uczucia, że komuś na mnie na prawdę zależy, pomimo tego, że sam nie daję często do tego powodów. Nie wiem jak z tego momentu przejść do kolejnego wątku, więc po prostu napiszę, że czuję silne powiązanie z naturą. Przyznam, że trochę mi ulżyło, gdy w teście osobowości padło pytanie o powiązanie z naturą, poczułem, że jednak jest jeszcze wielu ludzi, którzy czują to samo co ja i że jednak nie mam problemów z głową. Mieszkam na granicy lasu, zaraz przed moim domem jest duży zjazd w dół, który otwiera widok na horyzont, gdzie w oddali widzę las. Zawsze gdy wracam do domu o zachodzie słońca, muszę przez chwilę postać na tej drodze i popatrzeć się w ten widok. Same uczucie niewiedzy, zadawanie sobie dziwnych pytań, mianowicie co tam jest? Dobrze wiem, że tam jest tylko las, ale czuję jakieś silne powiązanie z tym miejscem, to jest nie do opisania, jakby coś mnie tam wołało, jakby znajdowało się tam coś specjalnego, coś co tylko ja mógłbym dostrzec. Zawsze podświadomie szukam piękna, nawet gdy patrzę się przez durne okno w szkole na brudną ulicę z przejściem dla pieszych po którym przejeżdżają raz po raz brzydsze i ładniejsze samochody. Często marzę za dnia o tym, aby wyjechać gdzieś bardzo daleko, w jakieś tajemnicze i cudowne miejsce, nie musiałbym mieć tam niczego oprócz widoku, po prostu siedzieć tam i podziwiać świat. No właśnie teraz trochę o świecie. Jak już można wywnioskować, uważam, że świat jest piękny, ale czasami chciałbym z niego wyparować. Pamiętam jak raz w nocy przyśniło mi się, że byłem w jakimś tajemniczym miejscu poza ziemią. Zdecydowanie była to jakaś odległa planeta, słabo kojarzę ten sen, nie opiszę niestety niczego co tam widziałem, jednak pamiętam, że gdy się obudziłem, czułem znowu ogromną pustkę. Nie mam samobójczych myśli, nigdy nie myślałem o tym żeby się zabić, raczej o tym, żeby zniknąć. Właśnie wtedy gdy się obudziłem, czułem silną chęć zniknięcia, po prostu żeby mnie tu już nie było. Zniknąć i tyle. Przenieść się do jakiejś wyimaginowanej rzeczywistości, nawet nie jako człowiek, wystarczyłoby mi gdybym był jakimś elementem tego świata, po prostu żeby tam być. Jestem introwertykiem pomieszanym z ekstrawertykiem, zdecydowanie bardziej introwertykiem. Bardzo lubię być w towarzystwie (tylko z ludźmi których dobrze znam) jednak potrzebuję chwili samotności. Zawsze gdy zaczynam odczuwać te piękno pomieszane z pustką, przestaję myśleć o wszystkim innym. Gdyby mi obiecano, że mógłbym się tym zachwycać do końca życia pod warunkiem, że będę samotny, zdecydowanie bym się na to zgodził. Lubię stan melancholii. To uczucie obojętności jest dla mnie przyjemne, czasem specjalnie doprowadzam do tego, aby jakieś wydarzenie z dnia sprawiło, że mógłbym o nim rozważać w nieskończoność przy nastrojowej, lekko depresyjnej muzyce. Wiele razy szukałem, czy da się to wszystko co napisałem wziąć w kółeczko, przyporządkować jakoś, nadać tej grupie nazwę inną niż idiota, bo tak się osobiście z tym czuję. Siedziałem po nocach na czatach dla anonimowych, próbując znaleźć chociaż jedną osobę, która czułaby ponad połowę tych rzeczy co ja - jeszcze nie udało mi się kogoś takiego znaleźć. Nie wiem, czy szukam w złym miejscu, czy szukam w zły sposób, ale wiem, że chciałbym aby chociaż jedna osoba czuła tak samo jak ja. Nikt z mojej rodziny, moich najbliższych znajomych nie wie o tym jaki jestem, nigdy nie próbowałem tego komuś tłumaczyć, obawiałem się wyśmiania tego, co dla mnie jest najważniejsze. Oczywiście wiem, że moi rodzice czy przyjaciele nie wyśmialiby mnie, ale jestem przekonany, że patrzyliby po tym na mnie inaczej. Inaczej mam na myśli jak na kogoś kto jest trochę niezrównoważony, no bo jak opisać osobę, którą chce pogadać o swoim problemie, a nawet nie potrafi go opisać. Czasem nawet na czatach anonimowych wstyd mi było zaczynać ten temat, jak już się odważyłem żeby próbować coś wykrztusić, to od razu widziałem, że ten ktoś nie był zainteresowany tematem, po czym się rozłączałem, uznając, że to nie ten którego szukam. Powtórzę to raz jeszcze, jeżeli chcę opisać to co czuję, a nawet nie wiem jak się za to zabrać to mam wrażenie, że ja po prostu pie*dolę od rzeczy, że mi się już coś pomieszało, zadaję sobie pytania czy ja jestem jakiś rozpieszczony, odbija mi od dobrobytu? Zazwyczaj jak się decyduję na to aby wspomnieć o tym z kimś w rozmowie to na drugi dzień tego okropnie żałuję, jest mi po prostu wstyd, myślę sobie - gościu, ty już sam nie wiesz o co ci chodzi, po co ty w ogóle wygadujesz takie głupoty, to nikogo nie obchodzi, każdy ma swoje życie a ty próbujesz opisać jakieś wymyślone historie. Podejmowałem próby pokazania jak się czuję (a raczej tego, że nie wiem jak się czuję) w rozmowach z osobami, z którymi utrzymywałem przyzwoity kontakt, jednak nigdy nie mówiłem nic wprost. Próbowałem dać do zrozumienia "hej zobacz, jestem wrażliwy, chce porozmawiać o poważniejszych tematach, porozmawiać na głębszym poziomie uczuciowym (jeśli można to tak określić), proszę powiedz, że mnie rozumiesz" - jednak nigdy nie narzucałem się z tym tematem. Gdybym napisał, od razu to co czuję, po prostu odpisano by mi "wiesz co chyba cie rozumiem/słuchaj chciałbym ci jakoś pomóc", niby to jest to czego szukam, ale nie czuję jakby to było szczere. Dobre intencje, chęć pomocy, to na pewno byłoby szczere, ale ja nie tego pragnę, mam silne pragnienie dowiedzenia się tego, że w tym świecie jest jeszcze jedna osoba, która czuje tak samo jak ja, dokładnie to samo co ja, i to zżera mnie od środka. Próbuję się z tym uporać już od paru dobrych lat, nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie mam zielonego pojęcia jak się za to zabrać, od czego zacząć, gdzie szukać, co z tym zrobić i czy w ogóle coś z tym zrobić. Jak na razie to była najbardziej rozbudowana wypowiedź o mnie, ja sam nie wiem co o tym sądzić, dlatego piszę to w tej sekcji, aby ktoś mi odpowiedział co o tym sądzi, chcę aby ktoś powiedział co o tym sądzi, a sam mam nadzieję, że jutro nie będę siebie nienawidzić za to, że to napisałem. Zdania ucinałem w połowie, pisałem wszystko co przyszło mi do głowy, więc niektóre rzeczy mogą nie mieć tu sensu.
×