Mam 26 lat. i nie zyje.. budze sie i klade sie spac.. tak wygladaja moje dni odkad to cos sie zaczelo. Prosze o pomoc, porade , moze ktos na cos wpadnie bo ja jestem juz bezsilna.
Rok temu zaczelam dostawac boli w klatce piersiowej, przychodzily, odchodzily, lekarze mowili ze to infekcja i napewno przejdzie, wracaly na dluzej i silniejsze, pare razy ladowalam na pogotowiu. Pewnego dni bol utrzymywa sie przez 5 dni, doszlo zdretwienie lewej reki i uczucie takiego napompowania w plecach, bylam pewna ze to bedzie zawal. Na pogotowiu powiedzieli ze to moze uszkodzenie tkanek miekkich i napewno nie mam sie czym przejmowac. Oczywiscie to byly bzdury doszlo do tego ze poszlam wkoncu do kardiologa , echo wyszlo wporzadku, poradzil pojscie do gastrologa... poszlam , okazalo sie ze to przepuklina przelyku i zapalenie blony sluzowej zoladka, dostalam leki , myslalam ze moj problem zostal rozwiazany. Zaczynalam czuc sie lepiej a bol zaczal mijac , wtedy poszlam na impreze , wypilam troche , rano gdy sie obudzilam wszystko sie zaczelo... czulam bicie serca wszedzie, w glowie, w rekach, w nogach , w plecach , klatka piersiowa mi skacze . Zrobilam badania, elektrolity itd, ekg, echo znowu, pozniej mialam holtera, bez zmian . Uslyszalam ze to nerwica, poszlam do psychiatry, przypisal mi tabletki , mialy pomoc po 3 tygodniach.. zmienial , podwyzszal dawke , a ja po 7 miesiacach czuje sie tak samo... czuje i slysze swoje bicie serca, po przylozeniu. Glowy do poduszki jest to nie do wytrzymania... robilam juz mnostwo testow... wszystko wychodzi ok... ja juz nie potrafie tak zyc... zamykam sie w pokoju i placze wieczorami. Jest to okropnie meczace ... nie moge nawet przebiec metra bo serce wali mi jak szalone. Prosze pomozcie....