Skocz do zawartości
Nerwica.com

Apek

Użytkownik
  • Postów

    2 214
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Apek

  1. 20 minut temu, dr. Psycho Trepens napisał:

    Samotność w sensie izolacji jest uzależniająca, podstępnie niszczy człowieka.

    Ja jestem uzależniony od samotności. Każdy kontakt z człowiekiem w świecie realnym wywołuje u mnie ataki paniki i ogólną nerwowość. Z nikim nie utrzymuję kontaktów. Mam zero znajomych, a z domu to tylko do sklepu czy apteki wychodzę. Czasem tylko popatrzeć na naturę w samotności.

  2. Ostatnio nawet nie mam pomysłu czym spamować. Znowu wracam do żywych i kolejny feniks z popiołów nadszedł. Rany, jakie to ścierwo, te leki, szczególnie neuroleptyki. Gorzej niż z benzo nawet, bo po nich chociaż można funkcjonować, a nie warzywieć. Nawet się dzisiaj z dwie godziny pouczyłem, co było szokiem dla mózgu po takim letargu. A teraz czuję się rześko, lekko w stanie odstawiennym, pale faje i jest git :great:

  3. Wszędzie można rozmowę szlifować, pod warunkiem, że będzie więcej niż jedna osoba ;)

     

    Ja po prostu nie stawiam małomówności w negatywnym świetle. Każdy jest inny, i tak inność jest wyjątkowa.

     

    Czy to źle, że ktoś jest małomówny? Dla mnie problemem jest to, że taka osoba myśli, że jest gorsza bo jest małomówna. Niech nie zmienia siebie, tylko swój sposób myślenia.

  4. Pamiętaj, dzień jeszcze się nie skończył! :)

     

    Ja też kiedyś miałem podobny problem. Na stres reagowałem nudnościami. Raz nawet 2 tygodnie z domu nie wychodziłem, bo jak wyszedłem za drzwi to od razu do toalety biegłem.

    Ważne jest by sobie to jakoś w głowie poukładać, znaleźć jakiś promyk nadziei, jakiś cel. Ważne jest też zrozumienie przyczyny problemu, bo bez tego ciężko jest z tym walczyć.

    Często oszukujemy sami siebie i nie dopuszczamy do siebie jakiś myśli. A powinniśmy je wręcz wykrzyczeć na głos. Albo chociaż powiedzieć. To pomaga :)

     

    Ja też jak w stresie jestem, to zdarza mi się siedzieć w łazience i pół dnia. Ale w końcu wiem, że muszę wyjść i wychodzę.

     

    Spróbuj też zmienić dietę, bo ona też może wpływać na te objawy.

  5. Hydroksyzyna może nie pomóc. Ale bądź dobrej myśli. Powstań. Stań na nogi i poczuj w sobie siłę. Ja przez miesiąc byłem warzywem. Dzisiaj odrodziłem się na nowo.

     

    Pomyśl o czymś przyjemnym, nie zadręczaj się drobiazgami. Zawsze może być gorzej, pamiętaj o tym. Znasz przyczyny odruchów wymiotnych? Dobrze, że płaczesz. Czasem człowiek musi płakać i nie ma w tym nic złego. Problem jest wtedy, gdy płakać nie potrafi.

  6. ja tez bede sie starala odejsc od lekow.biore tylko parogen, ale latem sprobuje odstawic. co prawda dzis sie nie popisalam, pol tabl. xanaxu i na wieczor planuje setke pigwowki ale co tam.raz sie zyje :lol: psychiatra by mnie chyba ukatrupila za to,hihi

     

    Czasem można sobie pozwolić :D

     

    Mój psychiatra ma gorzej, ostatni raz schodziłem u niego z 10mg Alpry dziennie :) Oczywiście łączyłem to z piwem i ten maraton z 2 miesiące trwał. Jak odstawiałem to myślałem, że umrę.

     

    Teraz jest o wiele lepiej i sądzę, że tylko z 4mg Klonazepamu będę musiał schodzić. Do tego mało piłem :)

     

    Dziś póki co bez benzo, jeszcze mnie nie skręca, a Depakine chroni przed padaczką.

  7. Rzucam dzisiaj chlorprotixen! Bez wiedzy lekarza. Mam gdzieś jego pomysły.

     

    Mam dość bycia nafaszerowanym lekami. Od dzisiaj koniec.

     

    Z wenli też zejdę na 75mg bo 150mg to porażka jakaś.

     

    Najgorzej będzie z uzaleznieniem od benzodiazepin, ale z tym sobie też poradzę.

     

    Koniec warzywienia. Wracam do żywych.

  8. Czuję się tragicznie.

     

    Mimo wszelkich starań, wielu godzin pracy nad tym - nie potrafię "żyć" z ludźmi. Jest to silniejsze ode mnie.

    Po każdym spotkaniu odczuwam smutek. Jako iż naturą człowieka jest żyć w grupie, to boli mnie tym bardziej.

    Boli mnie też to, że nie jestem w gruncie rzeczy typem samotnika, ale coś w mojej głowie sprawia, że po spotkaniu czuję ból nie do opisania.

     

    Na to nic nie pomaga. Ani antydepresanty, ani neuroleptyki, ani stabilizatory nastroju.

     

    Czuję się fatalnie. Nie chce mi się żyć.

×