Dzień dobry.
Od jakiegoś czasu nie potrafię sobie poradzić z rozpoznaniem pewnej sytuacji życiowej mojej i nie mojej jednocześnie. Właściwie chodzi mi o Waszą pomoc w rozpoznaniu, czy mam do czynienia z człowiekiem o dysfunkcyjnej osobowości, jeśli tak, jak brzmi diagnoza ? Pozwalam sobie na takie podejrzenia, być może niesłuszne, lecz ten mężczyzna zdążył mnie zszokować swoim systemem wartości. Piszę tu w celach terapeutycznych , bo mnie to trochę „przeorało” oraz w celach poznawczych. Ale do rzeczy i po kolei…
Znam go od kilku lat, okazyjnie współpracujemy ze sobą zawodowo. Mężczyzna po 40-tce (jak i ja), bardzo inteligentny, uznany specjalista na samodzielnym stanowisku, w pracy lubiany z każdym potrafi się dogadać, dodatkowo prowadzi własną działalność gospodarczą. Wysoki, dobrze zbudowany, podoba się kobietom choć nie jest typem przystojniaka, wzbudza zaufanie, optymistycznie nastawiony do życia. Wydawałoby się, dojrzały i odpowiedzialny. Oboje jesteśmy w związkach, ja w siedemnasto- on w pięcioletnim. Rok temu mieliśmy znów okazję do współpracy nad wspólnym projektem i … chyba zbyt szczerze i bezpośrednio wyraziłam kilka razy swoje uznanie dla jego osoby, ponieważ szybko złożył mi niedwuznaczną propozycję. Nauczyłam się sobie radzić z takimi sytuacjami w życiu, było ich niemało, lecz wtedy doznałam szoku. Po prostu lubiłam i ceniłam go a tu mój "ideał" sięgnął bruku. Nie dawało mi spokoju, że tak łatwo przyszedł mu taki scenariusz do głowy. Na raty wyciągnęłam od niego, że:
- dla takich chwil warto żyć
- nie przeszkadza mu, że oboje jesteśmy zajęci
- chce zaznać trochę "szczęścia"
- cieszy go życie rodzinne jakie prowadzi (bez synka partnerki życia sobie nie wyobraża)
- ucieszy się z naszych regularnych spotkań
Można by rzec – klasyka gatunku zwanego friends with benefits, z małym wyjątkiem. Mianowicie on nie miałby nic przeciwko mojemu uczuciowemu zaangażowaniu a raczej tego właśnie by chciał.
Nasza zawodowa współpraca odbywa się głównie przez mail i telefon, spotkania są rzadkością, na szczęście. Nie chciałam psuć tej znajomości, napisałam długi mail wyłuszczając, dlaczego nie będę z nim randkować. Przyjął to spokojnie lecz zaznaczył, że potrafi być "obrzydliwie cierpliwy". Nabrał też do mnie zaufania, najprawdopodobniej z uwagi na jeden z powodów mojej odmowy, ten mianowicie, że nie chcę by kobiety i dzieci płakały przeze mnie = uznał, że zachowam dyskrecję.
Co jakiś czas pod służbową korespondencją wrzucał sugestie i zachęty. W końcu przysłał maila z wyznaniem gorącego pożądania, fantazji i nieustającej nadziei. Jakiś czas później poinformował mnie, że niespełnione ze mną fantazje realizuje… ze swoimi kobietami/przyjaciółkami z przeszłości, jest ich kilka, on bardzo chciał mieć rodzinę i żyć normalnie, ale nie wyszło niestety… Muszę przyznać, że tu zszokował mnie kolejny raz. Nie był to jednak koniec szoków.
Powyższe wyznanie nie przeszkodziło mu wciąż mnie adorować i zachęcać do „wypróbowania” siebie. Dwa tygodnie temu zaś dostałam obszernego maila, w którym pisze o swoim romansie z wieloletnią przyjaciółką z pracy. Wyznała mu miłość jakieś 5 miesięcy wcześniej i dziś już bardzo się zaangażował. W ciągu tych 5 miesięcy robił mi systematyczne propozycje, a nawet, upewniłam się, dziś nadal oferta dla mnie jest aktualna.
Było mi szkoda jego kobiety a teraz szkoda mi tej kolejnej. On twierdzi, że kocha (!) je obydwie. Dopełniają się typem urody i osobowości, najchętniej "zatrzymałby je sobie na wieki", gdyby zechciały razem zamieszkać. Ta nowa kobieta jest w nim szaleńczo zakochana. Pochodzi z bardzo religijnej rodziny. Ma małe dziecko i męża, którego nie kocha. Zwierzyła się matce a ta reszcie rodziny, jej ojciec prawie dostał zawału a siostry każą odmawiać różaniec, mąż nie wie póki co. Ona całymi dniami teraz płacze i tęskni. Opisuję celowo tę sytuację, by pokazać rozmiar demolki, z której mój znajomy zdaje sobie sprawę. Jednocześnie, na moją uwagę, że gdybym skorzystała z jego propozycji to dziś mogłabym być w sytuacji tej pani odparł: "nawet nie wiesz jaka szczęśliwa byś teraz biegała może nawet zakochana a na pewno zauroczona i uśmiechnięta od ucha do ucha :P". Czy tylko ja widzę tu kompletny brak empatii ?
Tyle fakty. Moje obserwacje, które jak myślę mogą mieć znaczenie:
- mój znajomy ma skłonność do manipulacji
- jest bardzo pewny siebie – "gdybym naprawdę Tobą manipulował już dawno temu wylądowalibyśmy w łóżku"
- ukrywanie podwójnego życia opanował do perfekcji – "w razie czego wyprę się wszystkiego", profilaktyczne kasowanie wszystkich wiadomości, zachęta do korzystania z szyfrowanych komunikatorów
- potrafił stracić swoją cierpliwość (wypracowaną "twarz") w sytuacji, gdy wydawało mu się, że chwyciłam przynętę a okazywało się że nic z tego. Raz zachował się wyjątkowo opryskliwie, drugim razem po długiej romantycznej gadce i adoracji w rycerskim stylu nie wytrzymał tej konwencji i spytał wprost czy "chcę się z nim bzykać" i wyznał że "łaknie mnie wyjątkowo". Nie bez znaczenia był tu pewnie uprzednio wypity alkohol. Wcześniej nigdy nie używał takiego słownictwa. Na marginesie, wtedy już wspomniana wyżej świeżo zakochana kobieta wiązała z nim swoją przyszłość.
- wiem że w dzieciństwie wydalono go z podstawówki, ponieważ złamał kilku kolegom nosy i szczęki (koledzy bili młodszych i wymuszali haracze – taki szeryf).
- brak mu obiektywnego spojrzenia na siebie, jakby żył jednocześnie w dwóch światach. Np. dopiero ostatnio, w obliczu konieczności wyboru jednej z kobiet zauważył, że zabrakło mu uczciwości względem tej, z którą jest. Nie widzi zaś braku uczciwości względem tej drugiej. Inny przykład: uważa się za honorowego człowieka, rozpisywał się jak dochowywał wierności w swoich poprzednich związkach ale nie widzi/nie ocenia skali swoich zdrad w obecnym związku. W tej chwili ma problem ze swoim honorem ale tylko w kontekście zaangażowania emocjonalnego w tę drugą kobietę. Innych kobiet, z którymi się spotyka, lub którym tylko robi propozycje, jak mnie, nie bierze pod uwagę jako plamiących swój honor. Nie wiem czy to skala zdrad go przerasta, czy konsumpcyjny charakter relacji w jego mniemaniu jest OK.
Czy ktoś z Was widział, słyszał, przeżył coś takiego ? Czy to zwykła niedojrzałość uczuciowa czy przypadek innej dysfunkcji ? Przeglądając niektóre wątki na tym forum widzę, że niektórzy uczestnicy przejawiają szczególną wiedzę i wrażliwość. Proszę, wypowiadajcie się wszyscy, którzy czujecie się na siłach, macie chęci i czas.