Skocz do zawartości
Nerwica.com

OMG3EyedFish

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez OMG3EyedFish

  1. Chyba tylko do neurologa. Z tego co czytałem, nie jest to problem wzrokowy. Ale tak zrobię.
  2. Myślę, że najbardziej na śniegu optycznym, bo to jeden z kroków do tych widoków.
  3. Zwlekałem z tym bardzo długo, do lekarza nie zamierzałem się wybrać by nie zrobić z siebie idioty, jestem aspołeczny i ciężko mi idzie rozmowa z innymi, nawet z bliskimi. Otóż mam wiele problemów, nie wiem co z nimi zrobić i w jakiej kolejności się nimi zająć, może po prostu chciałbym o tym z kimś porozmawiać. Zacznę od śniegu optycznego. Mam go odkąd pamiętam. Łączy się z nim również szum w uszach. Przeszkadza mi ogromnie, gdyż lubię podziwiać widoki, a nie mogę cieszyć się nimi w pełni przez ten śnieg, światłowstręt i długie powidoki. Dalej z kolei mam bóle głowy, częste. Niemalże codziennie boli mnie głowa, raz od rana, innym razem dopiero pod wieczór, gdy w pomieszczeniu jest kilka osób również się nasila. Leki rzadko pomagają. Mam tak od kilku lat. Idąc dalej podejrzewam u siebie coś w rodzaju depresji, ale nie wiem jak to nazwać bo nie jestem psychologiem. To określenie jest po prostu najbliższe temu co czuję od wielu lat (zaczęła się w wieku 13 lat, a mam obecnie 20). Czuję wszechogarniający mnie bezsens istnienia, nie widzę najmniejszego sensu w żadnej czynności, zaniedbałem też przez to naukę dwukrotnie nie zdając. Po prostu nie widzę sensu w prowadzeniu normalnego życia, skoro i tak kiedyś umrę. Jedyna rzecz, która mnie utrzymuje przy zmysłach to muzyka i moja, tak myślę, bardzo bogata wyobraźnia. Często mam ogromne wysypy pomysłów i inspiracji, lecz jestem niesamowicie leniwy i dosłownie NIC nie motywuje mnie do działania. Mam też dziwną znieczulicę. Nie czuję żadnego większego smutku na widok np. Krzywdy zwierząt czy bliskich. Wyrzuty sumienia też nie dają mi się we znaki. Śpię różnie, zazwyczaj krótko. Gdy sypiam od 8 godz w górę ból głowy jest potężny. Najmniej go odczuwam spiąc 4-6 godz. Sen również mnie fascynuje, lecz umysł wyrządza mi psikusy. Dwuletnia, o dziwo motywująca, praktyka świadomego snu na nic się zdała. Równie szybko tracę świadomość jak ją zyskuję. Lecz po każdym, nawet zwykłym śnie czuję w dzień ogromnego doła, melancholię, łapią mnie wspomnienia. Kolejna rzecz to coś co jest dla mnie najokropniejsze a zarazem najpiękniejsze. Gdy patrzę na wschód/zachód słońca, czuję przeogromną nostalgię(melancholię?). Czuję przy tym za każdym razem wielką euforię, doslownie orgazm dla umysłu, lecz przy tym również moja depresja sięga szczytu. Dlatego jednocześnie to kocham i nienawidzę. Mam wrażenie, gdybym obserwował bardzo odległe wspomnienie, które oddala się z każdą chwilą, jak moja szczęśliwa kiedyś przeszłość. To samo mam gdy patrzę na księżyc w nocy, ale tylko na wiejskiej scenerii. Ostatnia już rzecz to niebo... Za każdym razem gdy spojrzę w niebo ogarnia mnie lęk i niepokój. Mam zawroty głowy i uczucie jakbym spadał z ogromnej wysokości. Często mam przy tym wrażenie, jakbym zaraz miał zemdleć. Jeżeli już chcę się spojrzeć, muszę się czegoś przytrzymać, by czuć stabilność. Mam tak za każdym cholernym razem. Również mam wrażenie, że mam tak od zawsze. Nie jestem do końca pewien czemu tu to piszę, może liczę na jakąś poradę, a może chcę się po prostu wygadać. Będę wdzięczny za każdą odpowiedź.
×