Mam taki chory i bardzo uciążliwy problem.
Mam zdiagnozowane zaburzenia lękowe, leki biorę, nawet czuć poprawę, bo jestem w stanie wyjść jakoś z domu.
Ale problem nie dotyczy nastroju czy intensywności lęku, a czegoś...
1. Nie jestem w stanie skupić swojej świadomości w żaden sposób. Świadomość, że jestem tu i teraz, jest zbyt ciężka, a po chwili prowadzi do czegoś w rodzaju "odlotu"
2. Jestem bardzo głęboko uzależniona od tzw. fantazjowania, nie jestem w stanie funkcjonować tylko "u siebie", a muszę uciekać w inne światy. Zawsze traktowałam to jako moją jedyną przyjemność, ale z czasem zrozumiałam, że to prowadzi do jeszcze cięższych skutków.
3. Mam ochotę wydrapać sobie oczy i wyrwać serce. Z powodu tego dziwnego uczucia właśnie, ale nie jestem w stanie określić, czy jest to ból psychiczny, czy może czuję co naprawdę.
4. Nadpobudliwość
I to można jeszcze trochę ciągnąć...
Nie mam szans na razie na dostanie się na terapię (NFZ), do tego jestem niepełnoletnia...
Może ktoś z Was ma jakąś radę, jak z tym walczyć, albo jak to przeczekać tak, żeby nie skończyło się tragicznie?