Witam, mam 16 lat i jestem chłopakiem. Od dawna mam okropny problem ze skrupulatyzmem i natręctwami o charakterze religijnym. Dziś popadłem w taki stan załamania, że dla ukojenia myślałem o rzuceniu się do zimnego stawu w zamiarze samobójstwa przez wychłodzenie. Wiem, że to pewien paradoks, bo samobójstwo jest przecież grzechem, a jego powodem była chęć życia w przyjaźni z Bogiem, uniemożliwiana przez złe myśli i chęci. Czuję się strasznie. Proszę pomóżcie!