Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nula1207

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nula1207

  1. Witam. Mam 24 lata, pierwszy raz wyladowalam u psychologa kiedy mialam 12 z myslami samobojczymi i problemem okaleczania sie. Kontynuowalam terapie przez jakis czas a gdy poczulam sie lepiej przestalam przychodzic. Robilam to czesto przez nastepnych 7 lat. Kiedy mialam 19 lat zdecydowalam sie pojsc ponownie z problemem zaburzenia odzywiania (bulimia), gdzie wykryto u mnie zagrozenie uzaleznienia od alkoholu, jednak po 3 zmianach psychologow uznano ze jednak bylo to dzialanie raczej chwilowe i chyba problem nie jest az tak wielki wiec wrocilam skad przyszlam i dowiedzialam sie, ze prawdopodobnie cierpie na zaburzenia osobowosci typu borderline. Mialam zaczac terapie ale zrezygnowalam z powodu wyjazdu za granice. Kiedy mialam 21 lat uznalam ze nie moge tak zyc i przede wszystkim NIE CHCE, ze czas najwyzszy zaczac walczyc o siebie i doprowadzic to do konca. 2 lata chodzilam na terapie (w miedzyczasie grupowa DDA) indywidualna i mialam przecudowna terapeutke ktorej zawdzieczam wszystkie moje zmiany. Na poczatku bylo bardzo zle wiec mialam zajecia 2 razy w tygodniu, pozniej juz tylko raz. Nigdy nie bylam zmotywowana tak bardzo jak wtedy gdy walczylam o wlasne szczescie. I naprawde pomoglo. Stalam sie lepszym czlowiekiem, troche spuscilam z tonu, potrafilam sie smiac i cieszyc a ta radosc nie trwala tylko 5 min. Zrozumialam, ze nie musze wszystkiego robic na 10, ze nie moge oceniac innych swoja miara, ze musze szanowac i kochac siebie oraz ze jestem tylko czlowiekiem. Bylo cudownie do czasu kiedy przeprowadzilam sie na wyspy. Z poczatku nie bylo latwo, zylam ze znajomymi z ktorymi nie potrafilam dojsc do porozumienia, zaczely wracac stare nawyki ale jeszcze mialam jakas kontrole nad tym, chyba po prostu jeszcze wierzylam ze MOGE i mialam sile walczyc. Problem pojawia sie teraz, od momentu gdy poznalam mojego chlopaka (ktory jest moim pierwszym mezczyzna, wczesniej mialam relacje tylko z kobietami przez 8 lub 9 lat), jest ze mna bardzo zle, robie mu ciagle wyrzuty, mam milion oczekiwan, nie akceptuje slowa NIE, nie znosze krytyki, denerwuje mnie wszystko i nic. Musze zaznaczyc ze psychologia interesuje sie od najmlodszych lat i wiedze mam naprawde spora natomiast nie potrafie wrocic do stanu ktory osiagnelam po 2 letniej terapii, kazdego dnia jest gorzej. Ciagle placze, denerwuje sie, kloce z chlopakiem a potem przepraszam, zaluje, tlumacze sie i obiecuje zmiane. On jest cudowny, opiekunczy, romantyczny, wyrozumialy, facet idealny. Boje sie ze go strace bo nie bede potrafila dojsc ze soba do ladu, ze sie w koncu poddam zmeczona ciaglymi probami i porazkami lub on w koncu odpusci bo poczuje limit. Czesto zastanawiam sie co do niego czuje, kiedy opadly pierwsze emocje i euforia, kiedy uczucie powinno byc dojrzale i prawdziwe, ja zaczynam go oceniac na zasadzie cech ktorych w nim nie dostrzegam. Czasami mysle ze sama sobie odbieram to szczescie bo nie potrafie zejsc z 10 na 6 np. i musze miec wszystko tak jak sobie zaplanuje i wymarze a za chwile gubie sie myslac czy to moze nie jest to czego chce? Mam mnostwo pytan na ktore nie potrafie sobie odpowiedziec. Nie radze sobie i mysle ze mam stany depresyjne. Tesknie ze moja terapeutka a przede wszystkim za moja rodzina i przyjaciolmi. Nie podoba mi sie tu gdzie mieszkam (kraj) i nie wyobrazam sobie spedzic tutaj calego zycia ale tez mam mojego chlopaka ktory jest najlepszym co mnie w zyciu spotkalo i dlatego chcialabym pomoc sobie wyjsc z tego okropnego stanu, nie na 5 min ale na zawsze z malymi potknieciami i tak jak sobie obiecalam zyc szczesliwie i czuc to szczescie calym sercem. Bardzo prosze o pomoc, to moj pierwszy post na forum. Naprawde czuje sie zdesperowana.
×