
michalrz
Użytkownik-
Postów
13 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez michalrz
-
^ Użyte rekwizyty i scenografia kompletnie wybiły mnie z rytmu.
-
Tu nie o tym.
-
- w moim wypadku , krótka forma depresji " streszcza się " w pierdzielonych rankach" , a szczególnie jest to chwila kiedy muszę swoje oporne , ociążałe bezsilne ciało ustawić z pozycji poziomej do pionowej i ruszyć nim naprzód . Czuje wtedy wszędzie totalny opór , w myślach , pokonywaniu najprostszych przeszkód , wszystko sprawia ból , ooo /cenzura/ znowu myślę , robię znak Krzyża świętego - Jezu dopomóż!!! - powtarzam w myślach ( chyba raczej w tej części dnia jest to najszczersza i najżywsza modlitwa ). Wstaję , zaciskam zęby , ale jeszcze zanim wstanę potwornie cierpię na łóżku jako umarły a żywy . Jest to mój najboleśniejszy aspekt choroby , chwila dla demonów , upadek pod nadmiarem ciężkości krzyża i poranionego ciała - psychiki i reszty Traumatycznych wydarzeń zakodowanych w ciele na przestrzeni " od urodzenia do teraz " . Jeba-ne kurest-wo ,,, Bogu dzieki ,że w ciągu dnia sie poprawia . Jako mistrz krótkiej formy (nie jestem jedyny...), spróbuję to skrócić. Tylko muszę się wczuć, moment. Cała depresja mieści się w robieniu znaku krzyża zakładając go na miękkim tapczanie...
-
- w moim wypadku , krótka forma depresji " streszcza się " w pierdzielonych rankach" , a szczególnie jest to chwila kiedy muszę swoje oporne , ociążałe bezsilne ciało ustawić z pozycji poziomej do pionowej i ruszyć nim naprzód . Czuje wtedy wszędzie totalny opór , w myślach , pokonywaniu najprostszych przeszkód , wszystko sprawia ból , ooo /cenzura/ znowu myślę , robię znak Krzyża świętego - Jezu dopomóż!!! - powtarzam w myślach ( chyba raczej w tej części dnia jest to najszczersza i najżywsza modlitwa ). Wstaję , zaciskam zęby , ale jeszcze zanim wstanę potwornie cierpię na łóżku jako umarły a żywy . Jest to mój najboleśniejszy aspekt choroby , chwila dla demonów , upadek pod nadmiarem ciężkości krzyża i poranionego ciała - psychiki i reszty Traumatycznych wydarzeń zakodowanych w ciele na przestrzeni " od urodzenia do teraz " . Jeba-ne kurest-wo ,,, Bogu dzieki ,że w ciągu dnia sie poprawia . Jako mistrz krótkiej formy (nie jestem jedyny...), spróbuję to skrócić. Tylko muszę się wczuć, moment.
-
Wszystko, na co składa się depresja, można skupić w procesie nakładania skarpetek rano.
-
Michalrz - i jego zdjęcia na deviantart.com
michalrz opublikował(a) temat w Fotografia/Malarstwo/Rysunek/Rzeźba
Witam Was. Coś martwy ten dział, więc rozpętam co nieco. Robię zdjęcia od 16 lat, od 12 poważniej, Czasem coś wyślę na jakiś konkurs ale nic nigdy nie wygrałem. Robię cyfrówką w formacie RAW i potem retuszuję w RawTherapee. https://michalrz.deviantart.com/gallery/ Zapraszam do popatrzania. Jak widzicie, ostatnie zdjęcie jakie zrobiłem w zasadzie znaczy czasowo moment w którym moje życie się tak spierniczyło, że nie szło tworzyć dalej. -
Jestem z Giżycka. Mam blisko do Olsztyna bo jest ekspresbus. Jak ktoś chce to zapraszam.
-
Masz lekki PTSD. Normalne po aktach przemocy. Dlatego jak nauczyłem się być zawsze przygotowanym do konfrontacji. Ochroniarza niestety nie możesz uderzyć, ale możesz nagrać telefonem. Idź na Policję, niech zabezpieczą nagranie z monitoringu i zeznania świadków. Jak mieszkasz gdzieś blisko na mazurach, daj namiar na klub, pójdziem i zrobim porządek. Ordnung must sein. Legalnie, zmolestował Cię seksualnie i spowodował długotrwałe problemy ze sprawami łóżkowymi. Punkt pierwszy idziesz na psiarskie.
-
Moje myśli samobojcze
michalrz odpowiedział(a) na Karolina L. temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Pewnego dnia facet zrobi coś, co Cię przekona. Uruchomi pokłady matczynej miłości i potrzeby opieki nad dzieckiem. Zbieraj dowody - nagrywaj rozmowy, prowadź dziennik z tego jak ojciec zajmuje się dzieckiem, porozmawiaj z mamą o tej przemocy którą on stosuje. Nie dojrzałaś jeszcze po prostu do tej decyzji, ale dojrzejesz. To normalne, że nie możesz się od niego uwolnić w stanie w jakim jesteś, bo zapewne brakuje Ci pewności siebie. Pamiętaj - sądy przyznają Ci rację. Nie rozmawiaj z dzieckiem na tematy związane z ojcem, nie wypytuj czy coś jej zrobił, bo ona poleci i jej to powtórzy. Jeden z moich zawodów to technik audiowizualny podczas przesłuchań w tzw. przyjaznym pokoju przesłuchań i byłem przy ok. 300 przesłuchaniach w sprawach identycznych jak Twoja. Wiem jak to wygląda od środka i o co sąd pyta. Powyższe rady to właśnie na tej podstawie. -
Przmusowe leczenie psychiatryczne i detoks
michalrz odpowiedział(a) na kasia13454 temat w Uzależnienia
Jeśli się leczysz i nie masz przygód w kartotece na milicji typu próby "s", napaści, kradzieże, to nie ma podstaw do ubezwłasnowolnienia raczej. Poza tym sama sobie zrobiłaby problem bo musiałaby się stawiać z Tobą na komendzie, cuda niewidy. Moi rodzice mnie nie trawią ale nawet tego nie chcą mi zrobić. -
Samotność i brak związków w wieku 31 lat
michalrz odpowiedział(a) na riller temat w Problemy w związkach i w rodzinie
@niecały jasne, dzięki za powitanie na forum BTW. Jak jeszcze mogłem, to biegałem. Jak nie mogłem biegać, chodziłem z aparatem fotograficznym po lesie lub po naszej twierdzy boyen. Jak mieszkałem w domu rodzinnym, codziennie przez wiele m-cy grałem w pingponga. Dorabiam jako tłumacz. Co jakiś czas próbuję kogoś kogo poznam ciut lepiej zaprosić chociaż na spacer, odprowadzić na pociąg, pójść na kawę. Interesuję się też strzelectwem, nowinkami w świecie IT. Interesuję się elektroniką, obecnie głównie elektromagnetyzmem, mam w głowie projekty szeregu urządzeń opartych o tzw. macierze Halbacha. chciałbym też założyć kanał na youtube bo często mam pomysły na takie różne surrealistyczne filmiki komediowe. Naprawiam kompy i inne urządzenia, ostatnio w nocy szukałem zaginionego kota koleżanki która obiecała że pójdzie ze mną do kina niedługo. Kota nie znalazłem, a kino odwołała bo 'nie jestem w jej typie'. Jestem w tak silnej depresji, że niestety ponad połowy z powyższych rzeczy nie mogę już realizować. Mam jednego kolegę. Jakiś czas temu przez 5 lat udzielałem się na pewnym forum komputerowym gdzie pomogłem b. wielu ludziom, w tym roku przez parę miesięcy na forum dla osób z depresją ale mam za trudną osobowość i musiałem odejść. Dziewczyny, które mi się podobały, poprawiały mi humor tak bardzo że miałem siłę i motywację do pracy nad sobą i nad swoimi pomysłami. Niestety chyba przekroczyłem już punkt gdzie jestem w błędnym kole i aktualnie po prostu co kilkanaście minut myślę jak bezboleśnie się zabić. Udało mi się załatwić reklamę swoich usług (korki z angielskiego i korki z obsługi kompa) na tutejszym uniwersytecie 3 wieku, za tydzień idę pierwszy raz od paru lat do psychologa, bo psychiatrzy ani szpitale mnie nie chcą z racji że jestem narkomanem. Byłem w Monarze, ale po 3 godzinach nie wiedziałem kto ma bardziej nas**ane, ja czy oni, więc sobie poszedłem. Poza tym od razu przydzielono mnie do karczowania lasu, a tłumaczyłem, że mam miopatię. Niepotrzebnie się rozpisuję. Chciałbym po prostu przypomnieć Wam, że są pewne granice na piasku które jeśli się przekroczy, to dupa. Niestety różne ludowe porzekadła typu "z każdej sytuacji da się wyjść" "trzeba tylko chcieć" to po prostu komentarze które pomagają głównie pocieszającemu :) -
Samotność i brak związków w wieku 31 lat
michalrz odpowiedział(a) na riller temat w Problemy w związkach i w rodzinie
@niecały - mam 32 lata, od 16 roku życia jestem na lekach. W zasadzie nie muszę wymieniać - mogę powiedzieć 'wszystkie'. Amitryplina, Escitalopram, a teraz Paroksetyna. Niestety zmiany w mózgu jakie spowodowały uniemożliwiają mi ich odstawienie. Jak tylko zmniejszę dawkę - mam drżączkę i tachykardię. No i płaczę jak bóbr. Wspaniałe leki nowej generacji, które powodują, że nie mogę nosić telefonu bo pocę się tak bardzo, że się psują, a ubrania mi się rozchodzą po prostu po np. roku. Do tego impotencja i inne problemy. Jedyne leki które pomagały mi funkcjonować na tyle, aby coś w życiu osiągnąć, to narkotyki wszelkiej maści, np. lorazepam. W zasadzie wszystkie swoje osiągnięcia życiowe, takie jak nauka zawodu, znalezienie pracy, osiągnąłem wyłącznie dzięki benzodiazepinom i innym syfom. @carlos - no, właśnie, moja druga dziewczyna to rozwódka po 40tce z nastoletnim synem. Więc miała mniejsze wymagania, ale potem do niej dotarło, że nie będzie się starzeć przecież przy takim ułomie :) Pierwszy związek skończył się tak, że dziewczyna poszła na paintball czy coś, bo ja się oczywiście bałem, i ogłosiła mi że z kimś się całowała i czy pozwalam jej odejść do niego. 6 miesięcy później była już w ciąży :) Drugi - po 2 tygodniach od rozstania już randkowała. Osoby które zechcą mnie skrytykować powiedzą: usiadłeś na dupie i narzekasz zamiast coś robić. Niestety, nie wiecie co robię, nad czym próbuję pracować itp :) Gdyby świat działał tak, że ułomne osobniki jak ja miały prawo do bycia w związkach, to nie doewoluowalibyśmy do tworzenia for na internetach :) Chciałbym po prostu czuć się na tyle dobrze, aby móc realizować swoje pasje i znajdować nowe pasje, a wówczas zapewne ktoś by się mną zainteresował. Niestety - upadłem zbyt nisko. Próby samobójcze, sądy, komornicy, długi, choroby. Także młodszym kolegom mogę polecić tylko to: zróbcie coś ze swą depresją aby móc chociaż podjąć nowe wyzwania, nowe zainteresowania, i nie szukajcie nikogo bo one wtedy w 'magiczny' sposób się znajdą. -
Samotność i brak związków w wieku 31 lat
michalrz odpowiedział(a) na riller temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Gdyby na początku lat 90tych psychologowie wiedzieli to, co wiedzą obecnie, to powiedzieliby, że mam zespół Aspergera. Miałem większość tych cech, obecnie trochę z nich wyrosłem, trochę maskują leki, trochę przerobiłem w szpitalach psychiatrycznych i po prostu "udaję" normalnego. Od osób takich jak ja najzwyczajniej w świecie czuć, że coś jest nie tak. Nie umiałem bawić się z innymi dzieciakami, nie umiałem rozmawiać z dziewczynami. Mam bardzo specyficzne poczucie humoru, które odpowiada jedynie jednostkom. Do tego wyglądam jak idźstąd, choruję na niedawno zdiagnozowaną miopatię (patologiczna słabość mięśni), więc nie mogłem brać udział w wielu aktywnościach. Po prostu nie miałem fizycznie siły. Jeśli ktoś z Was bywa na 4chanie, a konkretnie w dziale r9k, to wiecie o co chodzi. Są normalni chłopcy, a są samce 'beta'. Brzmi brutalnie, ale jako ludzie wcale nie jesteśmy szczególnie odcięci od swoich zwierzęcych cech. Absolutnie żadna dziewczyna nie zwracała na mnie uwagi, a te, które lubiły mnie za poczucie humoru próbowały mnie 'swatać' z dziewczynami absolutnie nieatrakcyjnymi (nie jestem wybredny, ale są skrajności) i na dodatek takimi z którymi nie dało się porozmawiać. Ba, nawet te dziewczyny uważały mnie za nieatrakcyjnego (bo dlaczego miałyby?). Także, pierwszy pocałunek przeżyłem w wieku 25 lat - lekko ponad 6 lat temu. Ostatni - w wieku 28 lat. Miałem dwa związki - w pierwszym przypadku dziewczyna nie chciała być ze swoim chłopakiem i po prostu szukała odskoczni, ale kompletnie nie rozumiała dlaczego zachowuję się tak, jak się zachowuję. Bałem się iść do knajpy, bałem się iść potańczyć (nie jestem w stanie tańczyć, po prostu równie dobrze moglibyście mi kazać lewitować). Długie spacery lub rower kończyły się zwykle moim totalnym wyczerpaniem z powodu choroby mięśni. Druga dziewczyna to koleżanka z pracy - 11 lat starsza, z nastoletnim synem. Nie mogliśmy swobodnie pokazać się na mieście. To było straszne, wiedziałem, że ją to bardzo boli, bo chciała się przy mnie odmłodzić a zamiast tego musiała mi "matkować". Bycie w związku stanowiło problem. Owszem, czułem się lekko lepiej, że zawsze mam się do kogo odezwać, kogoś poprzytulać. Uwielbiałem się opiekować dziewczynami z którymi byłem. Niewiele wprawdzie mogłem, bo jestem niezaradny życiowo, ale cieszyłem się z każdej okazji gdy mogłem im pomóc. No i zawsze mogły liczyć na masaże pleców gdy tylko miały problemy z kręgosłupem :) Wiele mi uświadomiły na temat tego, jak moje zachowanie się wygląda z zewnątrz. Nie potrafiłem nigdy swobodnie przebywać w towarzystwie innych ludzi. Podobnie było z przebywaniem z dziewczynami. Zostałem odrzucony przez dziewczyny z którymi chciałem się chociażby kumplować lekko licząc 30 razy. W jednym przypadku, korespondowałem z pewną wspaniałą dziewczyną parę lat. Bardzo się lubiliśmy. Gdy odważyłem się pojechać autobusem do jej miasta, poszliśmy na spacer. Było super. Kiedy 2 tygodnie później wróciłem do tego miasta, nie odpowiedziała nawet na propozycję spotkania. Z dnia na dzień, po pierwszym spotkaniu, zerwała ze mną kontakt. Całkowicie. Gdy naśladuję "normalnych" ludzi, i np. powiem jakiś komplement dziewczynie którą nawet znam dobrze, często kończy to znajomość, osoba taka się obraża, muszę przepraszać. Po prostu czuję, że z punktu widzenia dziewczyn jest to gorszące, że ktoś taki jak ja w ogóle ma czelność traktować dziewczynę jak dziewczynę. A potem zaczęło się uzależnienie od środków przeciwbólowych (przez mięśnie poleciał mi kręgosłup). Oczywiście chodziło też o poprawianie sobie humoru w ten sposób. Straciłem przez to wszystko, pieniądze, szacunek. Społecznie jestem nikim. Z legalnego punktu widzenia jestem bezdomny. Od ok. roku po prostu dotarło do mnie - miłość to nie wszystko. Dziewczyny nie potrzebują 'tylko' towarzystwa, bycia kochaną, szanowaną. Potrzebują poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że dany chłopak może pomóc im zbudować wymarzoną przyszłość. Mogę śmiało powiedzieć, nie przesadzając, że jestem jednym z najmniej wartościowych facetów jacy istnieją. Znam się na komputerach, fotografii i znam angielski. To wszystko. Przez zajęcia komornicze przez następne 10 lat będę zarabiał najniższą krajową. Lęki i depresja sprawiają, że słabo idzie mi dorabianie po pracy. Jestem kimś, z którym żadna dziewczyna zwyczajnie nie chciałaby być widziana. I nie dziwi mnie to. W tym roku to zrozumiałem. Było to poniekąd wyzwalające. Z jednej strony rozumiem, że ta sfera życia już mnie nie dotyczy. Ba, nawet mój organizm się odpowiednio "przystosował". Rodzice bardzo cierpią widząc kim się stałem. Szef trzyma mnie w pracy zwyczajnie z litości, gdyż jest jednocześnie moim neurologiem. Niestety, rezygnacja ze związków nie rozwiązuje problemu. Co jakiś czas bowiem poznaję kobiety które zwyczajnie poprawiają mi humor. Jestem przy nich weselszy, moje życie wydaje się nie totalnie puste. Owszem, mam szereg zainteresowań, wiele pomysłów, ale depresja robi swoje. Gdy byłem z kimś, znajdowałem w sobie odwagę i siłę by robić więcej. Ale depresję zastąpiła nienawiść do samego siebie, gdy widziałem, jak mało mogę dać kochanej osobie. Jak ta osoba marnuje przy mnie życie nie mogąc podróżować, cieszyć się życiem. Nie, nie wypłakiwałem się im na ramieniu, robiłem wszystko aby nie zarażać ich swoim zachowaniem, skupiałem się na nich i na ich problemach. Lubiłem dawać, nie lubiłem brać. Pierwszy związek zakończył się ponieważ nie umieliśmy zgrać się na poziomie intelektualnym. Nie umieliśmy znaleźć wspólnych tematów. Drugi związek skończył się przez to, że nie radziłem sobie w pracy gdzie oboje pracowaliśmy i ona to widziała. Było to dla niej nie do zniesienia. Nie widziała ze mną przyszłości, której chciała. Często słyszę "każda potwora znajdzie swojego amatora". Ale... nie wierzę w to już. Jeśli codziennie modlę się o śmierć, przeżywam katusze z powodu lęku przed pracą, to nie, nie znajdę nikogo. Strach widać, czuć. Żadna kobieta nie uzna zamkniętego w sobie dziwaka za kogoś atrakcyjnego. Ale zakończę czymś, co zabrzmi kontrowersyjnie i nie spodoba Wam się. Kobiety są samotne, bo mają wysokie wymagania i nie wszystkie umieją cieszyć się życiem obok kogoś, kto nie ma siły przebicia. Faceci są samotni, bo nie spełniają wymagań. Niestety, ale to jest nic innego jak matka natura pilnująca jakości puli genów. Tak, jasne, są wyjątki. Ale to są tylko wyjątki. Ci faceci, którzy nie załapali się na taki wyjątek, zwykle gorzknieją i stają się - jak ja - złymi ludźmi. I tak, w wieku 30 paru lat, taki człowiek jest po prostu stracony. Ja osobiście żyję z grzeczności dla mamy. Nie mógłbym jej 'tego' zrobić, o czym zapewne myślicie.