Skocz do zawartości
Nerwica.com

pterodaktyl

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pterodaktyl

  1. Witam, mam na imię Ewa, dołączyłam do tego forum, ponieważ mam ostatnio problem natury nerwicy natręctw najprawdopodobniej ,który sprawia, że momentami mam ochotę skończyć z całym swoim życiem, ze wszystkim. W bardzo dużym skrócie, jestem DDA, przez ostatnie ponad dwa lata chorowałam na ciężką depresję ( myślę że chorowałam na nią znacznie dłużej, bardzo długo musiała się ona po prostu rozwijać we mnie, wczesne objawy miałam już w wieku 15 lat mniej więcej , o dwóch latach piszę mając na myśli od początku diagnozy). Dzięki cudownemu wsparciu mojego chłopaka z którym jesteśmy już prawie dwa lata udało mi się z tego wyjść. A przynajmniej tak myślałam. Na własną rękę odstawiłam leki, przestałam uczęszczać na terapię. Był taki okres czasu kiedy naprawdę myślałam, że już jestem szczęśliwa. Jednak niestety, okazało się że do szczęścia mi brakuje jeszcze bardzo dużo. Problem zaczął się około dwa miesiące temu, nagle, znikąd dosłownie z dnia na dzień zaczęła mi kołatać w głowie myśl, że nie kocham swojego chłopaka. Jest to absurdalne do tego stopnia, że musiałam analizować tą sytuację miliony razy w swojej głowie, doszukiwać się, myśleć, sprawdzać, zastanawiać się. Zaczęłam mieć różnego rodzaju objawy somatyczne, codzienne bóle żołądka praktycznie przez cały dzień, dziwny ucisk w przełyku, problemy z snem, straszny lęk i niepokój utrzymujący się praktycznie całą dobę, od rana do wieczora. Myśl ta po prostu nie daję mi szczęśliwie żyć, robi mi taki mętlik w głowie że już nie wiem co jest prawdą a co fikcją. Ciągle muszę przed sobą potwierdzać jak bardzo mojego chłopaka kocham, co przecież jest prawdą, a mimo to jakiś okropny głosik w głowie sugeruje mi że jest inaczej. Momentami nie wytrzymuję już psychicznie, prosząc ( nie wiem w sumie kogo? ) o to, ażeby wróciła mi depresja a ta myśl zniknęła ( wiem, że jest to absurdalne, ale mam wrażenie, choć wiem jak ono jest złudne, że cierpienie w depresji porównywalne do obecnego cierpienia to przy tym drobnostka). Analizując objawy tych natrętnych myśli, zdałam sobie sprawę z tego że początki nerwicy natręctw myślowych miałam już w dzieciństwie. Zaczęło się od bluźnierczych myśli na temat Boga ( wtedy straszliwie mnie raniących, byłam bowiem bardzo wierzącym dzieckiem), następnie miałam natrętne myśli odnośnie różnorakich chorób na które mogłabym zachorować ( miałam pamiętam obsesję odnośnie zachorowania na sepsę, ptasią grypę, świńską grypę itp), potem pojawiły się myśli odnośnie zrobienia sobie krzywdy, coś mi w głowie kazało kolejno pociąć się żyletką, nożem, dusić się włosami ( pamiętam że z tego powodu obcięłam włosy do ramion, a miałam bardzo długie), pojawiły się myśli dotyczące skrzywdzenia moich zwierzątek domowych ( wtedy to były chomiki), do tego dochodziły paniczne lęki i myśli natrętne na temat tego czy mojej mamie nie stanie się krzywda, myśli natrętne dotyczące orientacji seksualnej, dużo by wymieniać. Oprócz tego miałam i mam do tej pory różnego rodzaju natręctwa dotyczące przymusu powtarzania np pierwszych liter każdego usłyszanego słowa w myślach, liczenie liter w słowach, jak i inne tego typu strasznie upierdliwe rzeczy. Gdy weszłam w związek z moim obecnym chłopakiem były niesamowite myśli natrętne dotyczące tego czy on mnie kocha, czy mnie nie zostawi, czy mnie nie wykorzysta. W momencie gdy upewniłam się, że on mnie kocha, gdy mu w to uwierzyłam i całkowicie zaufałam, myśli zmieniły swój cel, i teraz pozostaje nadal z tą dręczącą wątpliwością czy go kocham czy tylko mi się tak wydaję, czy to choroba, czy to na pewno nerwica natręctw? Byłam z tym u psychiatry, dostałam lek o nazwie valdoxan, plus dodatkowo inny psychiatra dołączył do tego doxepin. Czekam na terapię już ponad miesiąc, niestety kolejki są po prostu okropne a zdaję sobie sprawę że jednak bez terapii ani rusz. Ta choroba sprawia, że wszystkiego mi się odechciewa , mam gdzieś studia, życie towarzyskie, znajomych i rodzinę. Nie mam depresji, stwierdzony mam tylko lekki stopień, bardzo nasilone te myśli natrętne i wysoki poziom anhedonii, to wiem od pani psychiatry. Wcześniejszy lekarz podejrzewał u mnie dystymię. Trochę się rozpisałam i nie wiem tak szczerze czy nie jest to za dużo jak na zwykłe powitanie, ale chyba potrzebowałam wyrzucić z siebie to wszystko. Potrzebuję chyba wsparcia po prostu. Dziękuje za przeczytanie tego.
×