Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lora1989

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lora1989

  1. Witam, jestem tu nowa. To mój pierwszy post. Trochę boję się jak zostanę odebrana. Ale bardzo potrzebuję pomocy kogoś, kto być może ma podobne objawy do moich. Mam 28 lat. Od roku jestem po ślubie. Moja przygoda z leczeniem u psychiatry zaczęła się 7 lat temu, po tym jak mój chłopak mnie zostawił. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Zachowywałam się podobno jakby spotkała mnie najgorsza tragedia w życiu. Piszę, że "podobno", gdyż szczerze mówiąc niewiele pamiętam z tego okresu - bardzo wstydziłam się, że się leczę i wlekło to się za mną do tej pory. Pamiętam, że pojawiały się u mnie długie lata takie objawy jak: napady lęku, kołatanie serca, myśli samobójcze, czasami robiłam sobie krzywdę, krzyczałam i płakałam w głos jakbym chciała żeby cały świat mnie usłyszał - jak bardzo cierpię. Bałam się ludzi, bo wydawało mi się, że każdy patrzy na mnie wiedząc jaka jestem popaprana. Brałam coaxil, deprexolet, absenor. Nadszedł moment kiedy się trochę "uspokoiłam" chociaż nadal nie panowałam nad emocjami. Wzięłam ślub. Mój mąż bardzo męczył się ze mną w związku z powodu napadów jakie miałam - nie panowałam nad emocjami oraz pojawiały się czasami te "odchyły" sprzed kilku lat. Mimo tego chciał mnie za żonę. Do tej pory bardzo broniłam się od tego, że jestem chora. Chociaż mąż często mi to mówił (że mam się leczyć itp). Mąż jest policjantem więc jest bardzo opanowany (bo taki musi być), tylko to opanowanie czasem wygląda jak poniżanie. Takie patrzenie na mnie z góry: zobacz jak Ty się zachowujesz. Ale może to tylko moje odczucia - które mimo wszystko bardzo bolą, bo stał się człowiekiem całkowicie pozbawionym empatii od kiedy jest w policji. Wracając do tego co odbiera mi chęć życia i dostatecznie psuje moje małżeństwo. Od jakiegoś roku jest tylko gorzej. Mam "napady" średnio raz, dwa razy w miesiącu. Zaczyna się najczęściej od głupiej drobnej kłótni z mężem. A dokładniej kiedy poczuję (nie wiem czy to sobie wymysle czy tak na prawdę jest), że mąż mnie odrzuca, nie akceptuje, że nie jestem dla niego ważna. Np. kiedy chcę się pogodzić, a on nie jest jeszcze gotowy i jest jeszcze zły na mnie. "Jak to? to ja do niego a on nie chce? Nie chce mnie? Nie kocha juz?! Jestem zerem!". Zaczyna się zwykle od płaczu...tfu raczej lamentu. Wtedy najczęściej on kompletnie mnie ignoruje co sprawia, że dostaje szału. Zaczyna się słownie - wyzwiska, ubliżanie, a za chwilę: "dlaczego ty mi to robisz? jestem nikim!", rozwalam wszystko co mam pod ręką i na co razem pracowaliśmy (mamy wspólny dom), później z jego strony najczęściej są słowa: lecz się, chora jesteś, spójrz na siebie, no poje* baba!. No i wtedy faktycznie taka się robię - biję siebie, krzyczę tak, aż gardło wysiada - piszczę, beczę, uderzam głową o drzwi albo biję się czym tylko popadnie, uderzam się po twarzy i nogach, aż do siniaków i guzów. Nie wiem.. jak o tym piszę to.. to jest straszne... Każdy napad jest coraz gorszy. Ostatni już tragiczny zdarzył się tydzień temu. Mąż mnie zmusił do leczenia, bo dłużej tego nie wytrzyma. Wróciłam do mojego psychiatry, który przepisał mi tylko Absenor. Jednak nie usłyszałam od niego co mi jest. Mam sporo dni kiedy jest już dobrze, kiedy czuje się super, kiedy wszystko ma śliczne kolory i chce się żyć. Wtedy zawsze mam nadzieję, że to już nigdy się nie zdarzy, że będę umiała nad sobą panować. Przecież nie jestem chora... I nagle znowu to się pojawia. Po tym wszystkim gardzę sobą, nie chce mi się żyć i myślę o samobójstwie. Mam wrażenie ze mąż tak samo na mnie patrzy i kompletnie mnie ignoruje. Jak mówię że mi bardzo ciężko - nie odpowiada nic. Mam ochotę zapaść się pod ziemię i szukam odpowiedzi dlaczego to własnie mnie spotkało? przecież jeszcze tydzień temu czułam się tak super - byłam NORMALNA! Mąż mnie kochał i śmialiśmy się razem, a teraz znowu życie nie ma sensu. Czy to co mnie prześladuje to może być CHAD? W końcu Absenor na to jest... Czy ktoś miał podobne przeżycia? Skąd to się bierze? Jak nad tym panować i co to jest? Dodam, że nawet teraz (kiedy brzydzę się sobą, że nie zapanowałam nad sobą i że takie rzeczy robiłam), gdy mąż mnie ignoruje kiedy płaczę w drugim pokoju, znowu zaczyna mi się włączać ten mechanizm - czuję że znowu przychodzi to, że mogłabym wstać i pójść do niego i wywrzeszczeć mu: dlaczego jesteś taki podły i dlaczego mnie nie kochasz, że nie reagujesz na mój płacz!Nic cie nie obchodzę i mogłabym równie dobrze się zabić a ciebie by to nawet nie ruszyło! Chociaż wiem, że to złe - to nadal takie myśli się pojawiają i doprowadzają mnie do szału. Przecież cały czas żałuję, że tak się zachowywałam, to dlaczego czuję, że jestem skłonna zrobić to znowu przez to ignorowanie. Wiem, że nie powinno tak być, ale on się zachowuje jakby miał wszystko gdzieś. Podśpiewuje sobie, zamawia sobie dobre jedzenie i zjada sam, ogląda sobie filmy i programy które zawsze oglądaliśmy tylko razem, śmieje się w głos jak kabarety ogląda. Jak płaczę to podgłasza(? nie wiem czy takie słowo istnieje) TV, żeby mnie nie słyszeć. To jest mój "zapalnik" i nie mogę nad tym zapanować Może ważne jest też to, że po takim ataku wiele rzeczy nie pamiętam. Jak przez mgłę. Tak jakbym była bardzo pijana i ktoś mi przypominał powoli co się działo, a ja układała bym sobie to w całość. Przepraszam, że taki długi post i dziękuję za dotrwanie do końca. Proszę o pomoc
×