Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ello

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ello

  1. Witam, nawet nie wiem czy to co mnie meczy ma jakikolwiek zwiazek z depresja, ale wydaje sie jej najblizsze...Niektorzy, czytajac to , beda mieli wrazenie jakbym staral sie wyspowiadac z calego syfu, jaki narobilem w zyciu. Sam nie wiem czy to moze nie jest po czesci prawda. No ale przejdzmy do rzeczy: Pochodze z calkiem zamoznej rodziny. Mam siostre starsza o 8 lat, takze dopiero niedawno bylem w stanie zalapac wspolny kontakt. Ona okurat przechodzila zalamanie nerwowe, rzucil ja facet, musiala z kims pogadac, a ze z moja mama ma dosc eee, powiedzmy sredni kontakt to, jak sie domyslam zblizyla sie do swojego 'malego ' brata. Po jakims czasie znowu wszystko poukladala u siebie, znalazla nowego boya itp. Teraz nasz kontakt ogranicza sie znowu do dyplomatycznych gadek przez telefon, typu: co u ciebie, a u mnie spoko, po staremu. Ale nie mam jej tego za zle, ja robie dokladnie to samo: jak kogos potrzebuje to sie angazuje troche, jak juz wszystko co potrzebowalem 'wzialem', odwracam sie. Moje dziecinstwo bylo bardziej niz szczesliwe.Mialem wszystko, oczywiscie bez przesady, rodzice dbali zeby mi sie w bani nie poprzestawialo, ale wszystko co potrzebowalem to mialem. Nie szczedzili na moja edukacje. Liceum to chyba byl najlepszy czas w moim zyciu. Zero zobowiazan, trosk, zmartwien. Ucz sie i baluj, to wszystko czego od ciebie oczekujemy- tekst zwykle slyszalny w moim domu. I sie do tego stosowalem. Do tego stopnia, ze gdy starzy powiedzili : kolego, masz 19 lat. Koniec tego dobrego, nie potrafilem sie w tym wszystkim odnalesc. I tak zostalo do dzis, a troche juz lat minelo. Jestem po prostu niezyciowy. Nie potrafie walczyc o swoje. Niemaly wplyw na to pewnie ma fakt, ze do dzis (studiuje) rodzice zalatwiaja za mnie rozne rzeczy. Zawsze mnie pchali do przodu. Tylko ze teraz nie maja juz jak. Mieszkamy w roznych miastach. Wiec teraz jest pole do popisu dla mojej somomotywacji...., ktorej nie mam. Nie jestem smutny, nie mam wielkiego dola jak to pisze. Ale NIC mi sie nie chce. Z domu nie wychodzilem od 2 tygodni, tzn. po okolicy (do sklepu, banku itp.) jak najbardziej. Ale na uniwerku bylem ostatni raz 2 miesiace temu. Nie chce tam isc. Nikogo nie znam. Nie chce (boje sie??) nawiazywac nowe znajomosci. Wczoraj skonczylem 2 dniowy maraton przy kompie. Gierka mnie jak to sie mowi 'wciagnela'. Ale to chyba nie jest przypadek. Kreowanie wlasnego zycia od podstaw (o to w niej chodzi) chyba bardziej mnie kreci niz zycie wlasnym. Nie mam swoich znajomych. M oi znajomi to znajomi moich wspollokatorow.Z pannami nie mam problemu, tzn. jak mi sie chce oczywiscie. Gdy ludzie mnie poznaja to ich pierwsze wrazenie jest negatywne (narcyz, fircyk), ale zazwyczaj szybko zmieniaja zdanie. Nie jestem natomiast wielkim mowca, czy dusza towarzystwa, nie potrafie opowiadac kawalow, nie mam zarazliwego smiechu. To mi chyba troche przeszkadza. Dawniej dbalem o swoj wyglad, chodzilem na silownie itp. Teraz nie chce brac na to kasy od starych, bo dalej jestem na ich utrzymaniu. Do pracy boje sie isc, studiuje we wloszech, moj jezyk jest dosc przecietny(pewnie dlatego bo z domu nie wychodze), wiec tlumycze sobie, ze od jutra czytam gazety zeby poprawic wymowe i po tygodniu ide na lowy. Tylko ze tak sobie mowie na koniec kazdego dnia, przed snem, kiedy uzmyslawiam sobie, ze kolejny dzien przeciekl mi wlasnie przez palce. Wogole postrzegam siebie jako mistrza odkladania wszystkiego na jutro. Kazdego dnia. Od jutra nie pale, jutro pojde na uni, jutro ide na silke, od jutra nie gram na tym pojebanym kompie. Czasami mam wrazenie jakbym mial psychike 5 latka. Potrafie ogladac jakis filmik na youtube i sie wzruszyc prawie do placzu. Najlepsze jest to ze robie to specjalnie, tzn szukam takich ckliwych gowien. Miewam, ciezko mi jest stwierdzic ale chyba tak to trzeba okreslic: mysli samobojcze. Potrafie wlaczyc sobie jakas muzyke i fantazjuje, jak fajnie z pompa mozna by bylo wyslac sie na tamten swiat. Na wojnie trafiony 50 kulami, moze zabity w czasie jakiejs miji humanitarnej. Zawsze jako bohater i nigdy nie zabijam siebie samego, to pozostawiam innym. Muzyka to moje kolejne uzaleznienie, na kazdy nastroj jest inna. Jestem totalnie uzalezniony od pogody. Jak siwci slonce, euforia, jak pada deszcz-dolina. Ja nawet nie wiem jak okreslic co mi dolega,mozliwe ze wlasciwe jest raczej pytanie kim ja jestem. Egoista (na pewno tak), niedoszly filozof (chba tez), narcyz(yyyyhhh, skoro tak mowia), len(a co to takiego wogole??), wygodnis(no comment) mami-synek(si). Pewnie sie teraz wystawilem na mase wrednych komentarzy, no ale coz, Wasze prawo, piszcie co sadzicie. Pozdrawiam.
×