Skocz do zawartości
Nerwica.com

NothinGG

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez NothinGG

  1. Faktycznie rozmawiałem kiedyś z siostrą na ten temat i tak jak przewidujesz skończyło się awanturą, a nawet bardzo dużą awanturą , poczułem się wówczas jak skończony idiota, od tego momentu przestałem się udzielać na tle rodzinnym, co gorsza cała awantura wynikła u rodziny jej faceta w innym mieście w związku z tym 3 dni musiałem znosić nieciekawą atmosferę, później długo żałowałem, że tam przyjechałem. czasem coś tam wspomnę mamie ale ona wychodzi z założenia " nieważne jak to zrobicie, jesteście rodzeństwem i macie żyć w zgodzie"- choć z nią też przestałem rozmawiać bo boje się czasem z czym może wyskoczyć jak np ostatnio przy rodzinnym stole ( i przy siostrze) nagle wyrzuciła z siebie zdanie " a ty mówisz, że siostra cie nie kocha". Zastanawiam się czy ja w ogóle tak szczerze byłbym w stanie chcieć mieć z nią kontakt, chyba nie, może po wyprowadzce z czasem by to przyszło, póki co nie czuje tego kompletnie.
  2. Witam wszystkich. Piszę ponieważ chce dać m.in. upust emocją i być może usłyszeć parę ciekawych rad. Od początku. Wychowywałem się w rodzinie z alkoholikiem w związku z tym od najmłodszych lat zmagałem się z problemami psychicznymi, ciągłymi awanturami, docinkami, obniżaniem wartości i tekstami typu " do niczego się nie nadajesz". Pamiętam nawet sytuacje jak miałem bodajże 8 lat i wstałem w nocy, aby pójść do toalety, ojciec zaciekawiony światem internetu siedział i oglądał filmy na laptopie, w tym przypadku był to Dzień Świra i słynna scena z" or not tu be", kiedy wyszedłem z pokoju ojciec spojrzał na mnie i powiedział " popatrz, jesteś takim samym debilem jak on". Z powodu braku pomocy z zewnątrz zacząłem uciekać w świat internetu, zamykać się coraz częściej w pokoju i nie wychodzić do ludzi, ponadto od zawsze miałem problemy w szkole w przeciwieństwie do mojej siostry, która to zawsze uczyła się wzorowo i robiła wszystko jak przykładne dziecko za co swego czasu ją nienawidziłem, natomiast po latach zrozumiałem, że wybraliśmy po prostu inne drogi w życiu- ona tą bardziej oklepaną typu szkoła- studia- praca w konkretnym zawodzie, ja jednak chciałem żyć inaczej, w wieku 18 lat rzuciłem szkołę m.in. przez problemy z nauką i chęć robienia czegoś innego, czegoś co szkoła nie mogła mi zapewnić, dokładniej mówiąc chciałem być tatuażystą, no i nie trudno się domyślić, że uchodziłem w rodzinie za czarną owce, na szczęście rodzice z wiekiem zaakceptowali moje podejście do życia i przestali mnie gnębić z tego powodu, za wyjątkiem jednej osoby- mojej siostry, która wyżywała się na mnie od najmłodszych lat ( tak naprawdę myślę, że sama miała problemy psychiczne przez ojca i chciała odreagować na słabszym), zawsze była bardzo niemiła, chamska, dosadna i głośna, a do tego lubiła się awanturować. Pamiętam jak nie raz kazała mi czekać np do 5 nad ranem żebym mógł usiąść na komputer bo chciała pograć w Simsy i jak mnie już puściła to kazała mi dosłownie " wypierdalać" spać bo ona nie może zasnąć przez chodzący komputer i robiła o to straszne awantury, mimo zapewnien, że " o 5 cie puszczę ". Nerwowa atmosfera w domu i ciągły opieprz w szkole poskutkował tym, że już w wieku 10 lat przełożyło się to u mnie i u mojej starszej o 5 lata siostry na nerwice natręctw i depresje, która z kolei później poskutkowała samookaleczaniem, a w finale prawie udaną próbą samobójczą w wieku 14 lat ( skończylo się szpitalem a później innym szpitalem, troche weselszym). Po wyjściu ze szpitala postanowiłem się ogarnąć i odbudować moje zaniżone poczucie własnej wartości i tak dźwigałem to swoje życie aż po dziś dzień kiedy to mam 22 lata i w miarę ułożoną sytuację życiową, w kwestiach zawodowych, samorealizacji itp. Jednakże siostra dalej próbuje swoich sił w nękaniu mnie (dalej mieszka z nami), z jednej strony potrafię się postawić ale po tylu latach nie mam już na to po prostu sił, więc zawsze przechodzę obok jakichś docinek i udaje, że nie słyszę, jak jest w domu to praktycznie nie wychodzę z pokoju. Odkąd pamiętam zawsze mnie krytykowała ale to naprawdę zawszę - w każdej kwestii, począwszy od " brzydko rysujesz, ojciec potrafi lepiej", " nie wiem jakim cudem jesteśmy spokrewnieni, musisz być adoptowany", poprzez ocenianie tego, że jak zwykle źle ściąłem włosy i coś mam nierówno i ogólnie "idź w końcu do fryzjera, nie stać cie?" ( 5 lat uczyłem się tego hobbistycznie na własną rękę) aż po rzeczy typu " ty to w sumie mało zarabiasz" ( co tam, że po gimnazjum zarabiam więcej niż ona z magistrem) itp- mógłbym wyliczać w nieskończoność. Te wszystkie lata słuchania negatywnych rzeczy na swój temat poskutkowało tym, że byle zdania z jej ust na mój temat doprowadza mnie do nerwicy na najbliższe 15h ciągłego myślenia i obgryzania paznokci. Próbowałem wybaczyć jej wiele razy, wybaczyłem nawet ojcu wszystko co nam zrobił ale jej dalej nie potrafię, to ciągle wraca i wraca, ciągłe docinki, głupie uwagi, dopierdalanie mi przy gościach " źle to robisz, ucz się kultury od siostry", po prostu jej nienawidzę i od lat jedyna moja myśl z nią związana to " urwę z nią kontakt jak tylko się wyprowadzę do innego miasta". Jak myślicie co powinienem zrobić? Tyle czasu budowałem swoją pewność siebie, a ona dalej wraca i wbija igiełkę za igiełką, przez co moja wartość spada i spada, a później znów muszę ją odbudowywać, pomału przestaje wyrabiać...
×