-
Postów
749 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia Werty
-
Ostatnie pół tygodnia... jakiś koszmar, ogromne nasilenie lęku (momentami aż panika) , bezsenność, gula w gardle uniemożliwiająca zjedzenie czekolwiek. Myslałem, że wypluję serce... ale jakoś udało się ogarnąć. uff
-
Niestety miałem podobne doświadczenia co Lunatic. Pracowałem bezpośrednio z około 25 kobietami, a pośrednio mógłbym doliczyć jeszcze kilka. To był prawdziwy dramat. Intrygi, plotki, wzajemne oskarżenia, podsyfianie, donosicielstwo, gigantyczna fałszywość kobiet względem siebie. Z niektórymi miałem trochę bliższe relacje, ale po pewnym czasie zauważyłem, że im też nie wolno za wiele o sobie mówić, bo nie dość, że cały personel na drugi dzień wszystko wiedział to jeszcze działała zasada "głuchego telefonu". Najgorsze były kierowniczki: przysięgam, że tak wściekłych, podłych, zaburzonych bab nigdy wcześniej w życiu nie miałem nieprzyjemności poznać. Ogólnie o tym co te kobiety wyprawiały względem siebie to było s-syństwo nie do opisania. O poszczególnych zachowaniach mógłbym pisać miesiącami w tym wątku. Wytrzymałem tam dość długo, bo robiłem swoje, nie wchodziłem w pyskówki czy sprzeczki, starałem się trzymać kamienną twarz, zachowywać spokój i nie zwracać na nic uwagi co nie dotyczyło moich obowiązków. I co najważniejsze unikałem zbytniego zaprzyjaźniania się przez co nie wszedłem w ten piekielny schemat, ale byłem jego ofiarą.
-
Sylwester to jest największe gówno w roku, sztuczna atmosfera zabawy i sztucznie napędzana. Te wszystkie spędy, uszczęśliwianie się na siłę byle "coś robić w sylwestra". Strasznie mnie to męczy.
-
przyłączam się - noworoczna jazda w dół bez trzymanki
-
Też nie byłem w stanie wytrzymać na niedzielnej mszy. Przy mojej fobii społecznej, przy tylu ludziach... . Dlatego zacząłem chodzić na wigilijne (wieczorne) msze w soboty. Mniej ludzi, siadam gdzieś z tyłu. Sporo mi to pomogło. Polecam
-
Nie uczepiłem. Tylko wydało mi się jakieś nie w porządku, że cały opisany przez autorkę przypadek sprowadziłaś do tego jednego... Nie udzielam autorce rad, bo nie wiem co mam napisać. Opisuje ciężkie dzieciństwo swojego faceta i uważam, że jest wspaniałą kobietą, która chce mu pomóc. Wydaje się, że jej facet jest DDD, pewnie terapia mu pomoże - i tyle wiem z całą pewnością.
-
ludowy folklor to nie mitologia słowiańska, ale znajdują się w nim pewne pozostałości, lecz jest ich zbyt mało żeby wyciągnąć z tego coś konkretnego.
-
Tak? A co wiesz o mitologi słowian i z jakich źródeł? Z fałszywki jaką jest księga Welesa? Nie chodzi o kwestię wstydu do "własnej wiary". Problem leży w tym, że nie zachowały się żadne realne, poważne, wyczerpujące źródła na temat tej wiary. W większości to co wiadomo to pozostałości z kronik, zapiski podróżników na tych ziemiach, ale niczego pewnego. Słowianie najprawdopodobniej nie posiadali literatury sakralnej. Cała "wiedza" o tej religii jest w większości rekonstrukcją z tego co pozostało. jetodik, to nie domysły, historycy zajmujący się tematem mówią tak samo jak ty. Aczkolwiek nie można przesadzać z tą rolą chrześcijaństwa w "niszczeniu" tejże wiary. Sprawa jest trochę bardziej złożona.
-
bittersweet Z całej wypowiedzi wyjęłaś tylko jeden fragment o wizycie tego faceta u prostytutki. Całkowicie olewając cały wyczerpujący opis problemów autorki i jej faceta. Nawet się temu chyba nie przyjrzałaś... I jeszcze to poniżej o tej gąbce zapewne to bardzo krzepiące i pomocne dla autorki wątku...
-
Znam, łapiesz sie. Ale to jest fakt. Wystarczy poczytać twoje posty w tym temacie, aby to stwierdzić masakruję lewaka na razie zapowiadany EOT z tematu, bo już nie mam tobie nic więcej do powiedzenia na ten moment
-
Ale ja nie decyduję o tym co jest zgodne z Objawieniem w tym temacie, ale właśnie to ty usilnie próbujesz dowodzić czego uczy kościół, mimo że tak nie uczy Dlatego stawiasz zarzut ad. personam (brakuje argumentów i obrażasz? ), który jest twoją projekcją i zaczepką, a nie faktem. Krótko mówiąc zarzut wyssany z palca. Bo to pytanie samo w sobie jest nielogiczne. Dlatego też w odpowiedzi na tę zaczepkę: Nie, ja się tylko zastanawiam na jakiej zasadzie miałaby się odbywać zmiana definicji objawienia i nie wiem. Zakładam, że może chodzi ci o zmianę definicji słowa "objawienie", a jako że nie jestem polonistą (co pewnie widać) niech wypowiadają się poloniści czy inni fachowcy czy kto tam zajmuje się encyklopedycznymi definicjami.
-
Magisterium kościoła, urzędy nauczycielskie kościoła, sobory, synody, papież również - tak, owszem (przy uprzednim zaznaczeniu, że przestrzenią w jakiej mogą się poruszać jest depozyt wiary - tylko). Wszystko to kierowane i prowadzone przez Ducha Świętego. Dziwnie zadane pytanie i nieco bezcelowe, ale Objawienie samo w sobie. No chyba, że pytasz co na gruncie języka, i nie ex cathedra, może zmienić defijicję "objawienia", ale to nie wiem, niech poloniści się wypowiedzą.
-
Depozyt wiary, na który składają się m.in Pismo św, Tradycja Apostolska. Każda wypowiedź ex cathedra może dokonać tylko w tym zakresie. Wiem, że dalej z tym faktem się nie pogodzisz.... W ramach Objawienia nie ma żadnej dyskusji czy orzecznictwa o istnieniu czy nie istnieniu Boga. Objawienie jest potwierdzeniem istnienia a nie otwartą dyskusją. Już sama definicja słowa "objawienie" blokuje taką możliwość. No, chyba że objawienie znaczyłoby przypuszczalną możliwość istnienia nadprzyrodzonego bytu, ale... tak nie jest.
-
Tak, to ja rozumiem od dawna, ale ty nie możesz zrozumieć, że może orzekać zakresie i tylko w zakresie Objawienia. Dlatego nie może orzec niczego co nie wchodzi w zakres Objawienia, albo jest z nim zgodne i nie "gryzie się". I oczywiście, że nie może orzekać np. o pogodzie. Może ex cathedra orzekać tylko o tym co znajduje się w tym Objawieniu, ale nie tego co jest z nim na ten moment niezgodne. Dlatego nie może stwierdzić ex cathedra, że Boga nie ma. I tyle. Akurat o pluciu to ty nic nie mów o braku argumentów również. Czemu to robię? Bo totalnych bzdur tolerować nie mogę, po prostu.
-
Oznacza to w zakresie czego może orzekać. Nie musi się stawać prawdą to co już jest faktem. Argumenty się wyczerpały tobie już wczoraj. Jedyne co możesz dalej robić to swoim wątpliwym i nieistniejącym autorytetem forsować dalej swoje własne "połamane" teorie i interpretacje, ale to niczego nie zmieni. Ja nie będę 20 razy pisał tego samego w 20 różnych postach. Bo to jest zwyczajnie męczące. Swoje pytanie o zasięg i zakres dogmatu o nieomylności możesz skierować np. do komisji nauki wiary i otrzymasz podobną odpowiedź do mojej (podobną bo lepiej uargumentowaną i podpartą prawnie - ze zrozumiałych względów, nie jestem kanonistą). Moim zdaniem to co robisz to już idzie w kierunku trollingu. I powtarzam po raz kolejny to nie jest temat, w którym można z tobą dyskutować. Ponieważ 1)sprawa jest jasna oraz 2) nie jesteś partnerem do takiej dyskusji i jeżeli tego nie rozumiesz to trudno więc albo jesteś tak przesiąknięta nienawiścią do KK, że będziesz w kółko manipulowała faktami (i widzisz powtarzam jeszcze raz ), albo faktycznie tego nie rozumiesz, a prościej się już nie da - a to świadczy o małej kumatości. Ponieważ wtedy jak i teraz wyczerpały się możliwości do dyskusji, a ja nie będę się przekomarzał z jakimś antyklerykałem na zasadzie "a własnie, że tak! a właśnie, że nie " Będzie coś ciekawego i nowego to wrócę do tego wątku i o to się nie martw.