Nie bardzo wiem gdzie umieścić ten wątek, ponieważ podpina się pod kilka tematów, ale myślę, że najbliżej mu do nerwicy lękowej. Otóż cierpię na zaburzenia odżywiania (napady kompulsywnego jedzenia na przemian z okresami głodzenia się), mam też nerwicę. Ostatnio zauważyłam, że w tym okresie kiedy ucinam kalorie i jem naprawdę mało - chodzę wtedy przez cały czas otępiona, moje zmysły są przytłumione, występują u mnie niektóre z objawów derealizacji. Czuję, że mój mózg nie pracuje, mam "brain fog" i im bardziej o tym myślę, tym bardziej się stresuję i tym bardziej to zjawisko nasila się. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, bo wiadomo że skrajne niedożywienie prowadzi do osłabienia i wyniszczenia organizmu, a co za tym idzie, mózg też nie pracuje tak jak powinien. Tylko że ja wcale nie mam niedowagi, wręcz przeciwnie, moja waga jest na górnej granicy normy i nie mam żadnych niedoborów (robiłam badania krwi). Jeszcze dziwniejsze jest to, że kiedy tylko przyjdzie napad kompulsywnego objadania, w jednej sekundzie to całe otępienie przechodzi. Gdyby ta senność i odrealnienie były spowodowane niedożywieniem to raczej zajęłoby to trochę czasu, bo jedzenie nie od razu dodaje siły. A ten zastrzyk energii pojawia się natychmiast. Nie mam też cukrzycy, więc tu nie chodzi o nagłe podniesienie glukozy we krwi. Czy jest to możliwe, że to wina wyłącznie nerwicy i stresu? Czy raczej niedożywienia?