Witam. Tworzę ten wątek, bo już nie wytrzymuję. Nie mogę wyrażać myśli. Piszę raczej ładnie, zapisałem w dwa lata dwadzieścia ponad zeszytów A4, ale te zapisy są puste! Nie mogę ich czytać. To przeszło w wewnętrzne wycofanie i mocno ogranicza moje wyrażanie siebie, po prostu musiałem zrezygnować z pewnych myślowo-emocjonalnych części siebie. Gdy próbuję nazwać te stany, pisząc, wpadam w coś w rodzaju szału i rwę kartki, gryzdam po nich i wyglądam, jakbym stracił rozum. Stale czuję, że na dnie mojej istoty coś się czai, ale nie mogę się od tego uwolnić poprzez nazwanie tego, jest to ciężkie i nieustannie ucieka. I zawsze wstyd, ogromny wstyd, gdy choć tylko spróbuję nazwać to, co naprawdę dla mnie ważne, czyli tego potwora.