Skocz do zawartości
Nerwica.com

riller

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez riller

  1. Witam :) Jednak twoja sytuacja jest inna bo byłaś w związku, a ja w życiu może miałem z dwa spotkania bo to ciężko randkami nazwać nawet. Z tym, że niektórzy mają szczęście a inni nie to pełna zgoda. I też mam takie same przemyślenia jak widzę jak niektórzy bez wysiłku wchodzą w związki i podrywają dziewczyny. Co do tego, że inni też mają źle to żadne pocieszenie. Ale dzięki za próbę :) A co do tego, że twoim koleżankom nie przeszkadzałby 31 letni prawiczek to .... No cóż nie wierzę w to. Myślę, że to po prostu takie sobie deklaracje. Bycie prawiczkiem w tym wieku jest totalnie niemęskie. Właśnie ostatni tak myślę, że może powinienem uderzać do dziewczyn, które mi się nie podobają, bo te, które mi się podobają mają mnie gdzieś. Ale z drugiej strony nie potrafię się przemóc. Zresztą nie mam zamiaru wkręcać komuś, że chcę z nim iść na randkę jak mi się nie podoba. Taka elementarna uczciwość wobec siebie i innych... Na pewno nie mam zamiaru mówić dziewczynie, że jestem prawiczkiem. Ale to abstrakcja, bo jak na razie nie widać szans na to,że będę miał okazję... Dodam, że z trzy lata temu będąc w takiej sytuacji słyszałem tylko - zapisz się na siłownię, zacznij podrywać, dziewczyny nie gryzą, tylko czekają, aż ktoś je poderwie, zapisz się na kurs tańca, zacznij porządnie zarabiać bo kobiety nie lubią nieudaczników, kup samochód bo facet bez auta to nie facet, zmień garderobę - to na pewno pomoże, wyjdź do klubu - od razu kogoś poznasz, zapisz się na kursy od razu kogoś poznasz, bądź cierpliwy - pracuj nad sobą to samo przyjdzie, itd. itd. itd. Wszystko zrobiłem albo robię i nic. Zero powodzenia. Jestem totalnie rozżalony i sfrustrowany tą sytuacją. hmmm szczerze nie dziwi mnie to. to co wymieniles to rzeczy zewnetrzne. a twoje wnetrze? lubisz siebie? chodzisz na terapie? podstawa moim zdaniem jest pewnosc siebie i wiara i niezrazanie sie odrzuceniem. znajomemu dala psycholozka takie zadanie/ on niesmialy nie mial nigdy dziewczyny 30 lat/ mial chodzic po miescie i dawac swoj nr.tel roznym dziewczynom.poczatkowo wsydzil sie strasznie...ale codziennie 1-2 na 10 kobiet oddzwaniala i w koncu mial z 10 napalonych na niego fajnych ''kandydatek'' z zycia wzieta historia chlopak opedzic sie od nich nie mogl Nie raz zdarzyło mi się zagadywać obce dziewczyny, ale tak jak pisałem wcześniej zdobywałem nr telefonu a potem tylko"nie mam czasu, nie mam czasu". Ile razy można się nie zrażać odrzuceniem ?
  2. Witam :) Jednak twoja sytuacja jest inna bo byłaś w związku, a ja w życiu może miałem z dwa spotkania bo to ciężko randkami nazwać nawet. Z tym, że niektórzy mają szczęście a inni nie to pełna zgoda. I też mam takie same przemyślenia jak widzę jak niektórzy bez wysiłku wchodzą w związki i podrywają dziewczyny. Co do tego, że inni też mają źle to żadne pocieszenie. Ale dzięki za próbę :) A co do tego, że twoim koleżankom nie przeszkadzałby 31 letni prawiczek to .... No cóż nie wierzę w to. Myślę, że to po prostu takie sobie deklaracje. Bycie prawiczkiem w tym wieku jest totalnie niemęskie. Właśnie ostatni tak myślę, że może powinienem uderzać do dziewczyn, które mi się nie podobają, bo te, które mi się podobają mają mnie gdzieś. Ale z drugiej strony nie potrafię się przemóc. Zresztą nie mam zamiaru wkręcać komuś, że chcę z nim iść na randkę jak mi się nie podoba. Taka elementarna uczciwość wobec siebie i innych... Na pewno nie mam zamiaru mówić dziewczynie, że jestem prawiczkiem. Ale to abstrakcja, bo jak na razie nie widać szans na to,że będę miał okazję... Dodam, że z trzy lata temu będąc w takiej sytuacji słyszałem tylko - zapisz się na siłownię, zacznij podrywać, dziewczyny nie gryzą, tylko czekają, aż ktoś je poderwie, zapisz się na kurs tańca, zacznij porządnie zarabiać bo kobiety nie lubią nieudaczników, kup samochód bo facet bez auta to nie facet, zmień garderobę - to na pewno pomoże, wyjdź do klubu - od razu kogoś poznasz, zapisz się na kursy od razu kogoś poznasz, bądź cierpliwy - pracuj nad sobą to samo przyjdzie, itd. itd. itd. Wszystko zrobiłem albo robię i nic. Zero powodzenia. Jestem totalnie rozżalony i sfrustrowany tą sytuacją.
  3. Ciężko mi ocenić czy tylko w atrakcyjne. Na pewno w takie, które mi się podobają. Nie jest to chyba coś niezwykłego. Chociaż czasem miałem takie myśli, że startuje do zbyt ładnych dziewczyn/kobiet. Z drugiej strony mam znajomych, którzy mają naprawdę atrakcyjne partnerki, a nie czuję się od nich gorszy. Generalnie się zgadzam. Jednak okres narzekania na kobiety albo na to, że świat jest niesprawiedliwy też przerabiałem. Prawda jest jednak taka, że to ze mną jest coś nie tak. Innym jakoś się udaje... Wydaje mi się, że przynajmniej w ostatnim okresie, zwłaszcza w porównaniu do wcześniejszych lat, byłem dosyć aktywny. Co do atrakcyjności to kiedyś miałem się za dosyć przystojnego. Teraz jednak uważam, że pewnie jestem góra średni.
  4. Chciałbym. Ale nie mogę zaprosić kobiety na randkę, a co dopiero mówić o prowadzeniu i seksie. Zrozum ja nie mam żadnych relacji - ani poważnych ani luźnych tj. tylko seks i nic więcej. Wiem. tylko, że pójście do prostytutki, o czym myślę coraz częściej, nie wyleczy tego, że jestem nieatrakcyjny. I do końca życia będę musiał żyć z świadomością, że za jedyny seks w życiu musiałem zapłacić. Z drugiej strony może byłby to krok na przód i jeden problem mniej? Dzwonię w następny. Czy jestem zbyt miły - nie wiem. Mało pewny siebie - na pewno. Tylko jak być pewnym siebie jak jest się tylko odrzucanym i nie ma się żadnych sukcesów w relacjach z kobietami i żadnego doświadczenia.?
  5. Na wstępie zaznaczę, że żadnego z postów nie piszę złośliwie. Po prostu dyskutuję. A skąd można widzieć, że znajdę skoro nie znalazłem jak miałem 20 i 30? Czyli wtedy kiedy był najlepszy wiek do tego. Wiemy jedno do 31 lat nie znalazłem, więc jakie jest prawdopodobieństwo to chyba jest dosyć jasne. Poza tym właśnie o doświadczenie m.in. chodzi - masz 20 lat, randkujesz - rośnie w tobie facet, który wie, że jest atrakcyjny dla kobiet i w końcu znajdujesz tą jedyną. A nawet jeśli nie to przynajmniej coś przeżyłeś, będziesz miał co wspominać. Czy to jest udane życie - czekać do 40 na miłość, albo chociaż na jakikolwiek związek/relację? Każdy wiek ma swoje prawa. Nigdzie nie napisałem, że dobrze zarabiam, napisałem, że jest to średni poziom. Chciałbyś mieć 31 lat i żadnego związku? I czy wtedy poszedłbyś do prostytutki. Pytam serio. Wiem, że nie. Tylko co to za pocieszenie? To tak jakby głodować i pocieszać się, że inni też głodują i mają źle. Tylko co z tego ma wynikać? W porządku. Tylko tak jak pisałem już - jak ktoś ma kilka związków i w związek na całe życie wchodzi około 40 to jest to ok. A jest to inna sytuacja niż moja. Sam chciałbyś czekać do 40 na pierwszy związek ? Bo piszesz jakby to były same plusy. Tylko dlaczego ludzie już w liceum chodzą na randki, potem też na studiach tworzą się pary? I nie mówię o takich miłościach na całe, życie ale tak to w zdecydowanej większości przypadków wygląda. Każdy za tym goni. Nikt nie czeka do 40. Gdzie ja napisałem, że postrzegam związki jak coś na całe życie, aż do "usranej śmierci"? To raczej wcześniej sugerowano, że około 40 trafię na miłość swego życia aż po grób. Pewnie nie zakładałbym w ogóle tego wątku, jakbym był w powiedzmy dwóch związkach, nie wyszło i teraz jest taki okres, że jestem sam. Konkretnie w których sprawach? Pytam szczerze bez złośliwości. Np. mam czekać do 40? Mam się tym wszytkim się nie przejmować? Mam próbować, skoro nawet już nie wiem gdzie i jak bo nic nie wychodzi? Sam widzisz,że próbuję i nic nie mogę osiągnąć.
  6. Okres wiary w portale randkowe mam już dawno za sobą. Zastanawiam się tylko czy to ja jestem taki felerny czy jednak jacyś ludzie jakoś się tam poznają? Stawiam na to pierwsze. Naprawdę? W wieku 40 lat? Proszę Cię... To jest porażka życiowa - mieć pierwszą i jedyną kobietę w wieku 40 lat, pierwszy związek w wieku 40 lat i pierwszy seks w wieku 40 lat. To nie jest normalne. Nie ma na świecie faceta, który by to przyjął. Po 30 to już jest mocno dziwne. Chyba, że masz na myśli sytuację kiedy ktoś miał ileś kobiet i tą jedyną znalazł koło 40. To jest co innego. Co do drugiej kwestii - a jaka jest gwarancja, że ten związek (o ile będzie) to będzie taki super świetny i na całe życie. Bo nikt mnie nie chciał do 40 ? Równie dobrze może być nieudany. I prędzej będzie nieudany, bo jak ktoś nie ma doświadczenia to nie wie jak się w wielu sytuacjach w związku zachować. Zresztą jak nikt mnie nie chce jak mam 31 lat i do tej pory nie chciał to co około 40 będę przystojniejszy, sprawniejszy fizycznie? Jaka kobieta chciałaby 40 letniego prawiczka? Generalnie jeśli miało by to wszystko trwać do 40 to po prostu koszmar. Chyba prędzej dałbym sobie spokój. Przynajmniej ocaliłbym jakieś resztki godności.
  7. To nie jest tak, że szukam na dyskotekach. Byłem tak z kilka razy, bo nie mam już pomysłu jak kogoś poznać. Zresztą chyba z wyglądem mimo wszystko też nie jest zbyt dobrze, bo np. na portalach randkowych popularność zerowa. Poza tym, też nie ma co przypisywać wagi do tego, że dziewczyna dała numer. Jak widać to nic nie znaczy. Zwykle chyba nie wiedzą jak wybrnąć i dają numer na "odczep się".
  8. Niestety coraz częściej myślę, że tak właśnie jest i w moim wieku, nie mając żadnego doświadczenia z kobietami, tylko jeszcze bardziej się pogrążam próbując zmienić tą sytuację.
  9. Nie wiem czy jestem zdesperowany. Wydaje mi się po prostu, że tak jak każdy normalny człowiek szukam jakiś relacji z płcią przeciwną. Czy to że chce się przestać być samotnym i poczuć jak to jest kochać i być kochanym to już jest desperacja ? Zresztą nawet jeśli już jest tu trochę desperacji to jak nie być zdesperowanym w moim wieku nie mając na koncie ani jednego związku ? Na pewno nie jest tak, że podrywam każdą dziewczynę jaką spotkam. Jak widzę, że nie ma chęci na spotkanie to odpuszczam tj. nie wydzwaniam, nie piszę itd. Nie narzucam się. Okres kiedy miałem podejście na zasadzie "co ma być to będzie" też mam za sobą. Właśnie po tym okresie zrozumiałem, że jak nie zacznę czegoś robić to nic się nie zmieni.
  10. ANie no,nie miałem niczego takiego absolutnie na myśli,że się użalasz i nic nie robisz,bo wiem z poprzedniego posta,że działasz,i to jest ok :).Po prostu relacje z ludźmi,a zwłaszcza z kobietami...po prostu poprawa jakości takich relacji jest niezwykle trudna,o czym wiesz...i wymaga czasu,dużej ilości czasu od momentu kiedy człowiek bierze się za siebie na serio.Zwłaszcza jeżeli człowiek "całe życie" był nieśmiały.Doszedłeś już do momentu w którym potrafisz zagadać do kobiety,i chyba tak z Tobą źle się im nie rozmawia,bo dochodzi do wymiany numerów,a to znaczy,że nie odrzucają Ciebie od razu( w sensie "spadaj..." itp )więc w chwili kiedy z nimi gadasz wydajesz im się chociaż minimalnie interesujący,to już coś.Jest już pewna podstawa,na której możesz oprzeć swoją pewność siebie.Uwierz mi,że gdybyś był mega fatalny,to nawet by na Ciebie nie spojrzały... I nie poddawaj się,to najgorsze co mógł byś zrobić,wiem po sobie. Problem jest taki, że ja już nie wiem co robić. Nie wiem co jeszcze mam zmienić, żeby moja sytuacja się poprawiła. Gdzie robię te błędy, z czego to wynika, że jest jak jest ? Myślałem np. o wizycie u prostytutki - może to by mnie odblokowało - przestałbym być prawiczkiem,a może jeszcze pogorszyło problem, bo miałbym świadomość już całkowitej klęski i tego, że za jedyne intymne chwilę z kobietą musiałem zapłacić? Chociaż pewnie się nie odważę... Może wizyta u psychologa i psychoterapia? Tylko, że psycholog raczej nie chyba nie znajdzie lekarstwa na brak powodzenia ? A może po prostu olać temat - skoro do tej pory nic się nie udało to już się to nie zmieni? A ja walę głową w mur, którego i tak nie przebiję?
  11. Jak masz mieć kobietę skoro nie jesteś pewny siebie i nisko siebie oceniasz?...W dodatku czujesz się niemęski...Brak pewności siebie przekłada się na każdą relację,nawet koleżeńską... Musisz popracować nad swoją samooceną,koniecznie.Dobra samoocena i pewność siebie są kluczami do sukcesu.Niestety zmiana samooceny na lepszą nie jest wcale łatwym procesem...ale jeżeli Ci się uda,to osiągniesz swój cel agusiaww wydawało mi się,że o czyjeś zarobki się nie pyta na forum publicznym.Tak po prostu.I generalnie nie powinno się podawać takiej informacji.Nawet jeżeli miałaby być ona podana nieszczegółowo.Ale ostatnio doszedłem do wniosku nie znam się na ludzkich zachowaniach i obyczajach,więc może się mylę.Ostatnio ludzie kompletnie mnie zaskakują :).Poza tym nice to read you :) ,miło ze są jeszcze osoby z forum z dawnych czasów Byłbym skłonny nawet się zgodzić. Tylko, że to nie jest tak, że siedzę na tyłku i się użalam. Próbuję coś robić, iść do przodu ze swoim życiem co opisałem w pierwszym poście. I o ile zaangażowanie, stres i wysiłek w iluś dziedzinach życia przynoszą jakieś efekty (także jeśli chodzi o pewność siebie) to z kobietami wysiłek, chęci i zaangażowanie nie przynoszą żadnego efektu. I ciężko w takiej sytuacji być pewnym siebie i czuć się jak facet jak próbujesz, próbujesz, walczysz z nieśmiałością i nic...
  12. Jeśli cię to tak bardzo interesuje to zarobki na poziomie średnim. A precyzując szału nie ma ale źle też nie jest.
  13. riller, Kobieta , Tobie pisana sama się zjawi i nie będziesz miał z tym problemu ,,, Szczerze mówiąc nie wierzę w coś takiego, że ktoś jest komuś pisany.
  14. Witam. Spróbuję się odnieść do niektórych zdań. Nie sądzę, żebym skupiał całą uwagę na sobie. Raczej dyskutuję, staram się pytać o rożne rzeczy i oczywiście też mówić coś o o sobie. Jeśli chodzi o desperację to ciężko mi ocenić. Może trochę tak. No ale ciężko nie być choć trochę zdesperowanym kiedy 31 lat i nic... Staram się żartować i na pewno nie mówię o tym, że nigdy z nikim nie byłem. Wiem, że zdyskwalifikowałoby mnie to od razu. Pewność siebie niestety nie największa. No ale znów wracam do tego, że jak mając 31 lat ma się same porażki na koncie to ciężko być pewnym siebie w kontaktach z kobietami. Szczerze mówiąc to czuję, że jestem gdzieś przy końcu moich sił dot. próbowania zmiany sytuacji. Człowiek poza tym ma jakąś godność, dumę. .. Ile razy można walić głową w mur? Nie wiem jakie wnioski mam wyciągać z porażek, bo nie wiem co jest nie tak. Ciężko wyciągnąć jakiś wniosek jak ktoś cie spławia raz i drugi mówiąc "nie mam czasu". Portale randkowe przerabiałem. Ostatnio tam w zasadzenie nie zaglądam bo i tak prawie nie mam żadnego zainteresowania, a na moje wysłane wiadomości nikt nie odpowiada.
  15. Witam wszystkich. Bez zbędnych wstępów od razu spróbuję opisać problem przez, który trafiłem na to forum. Jestem 31 letnim facetem i jak na razie nie miałem żadnych relacji z kobietami. żadnych pocałunków, trzymania się za rękę, chodzenia ze sobą nie mówiąc o czymś więcej. Nigdy żadna kobieta się mną nie interesowała. Przez okres studiów miałem kolegów, koleżanki, znajomych ale gdy jakaś z jakąś koleżanką próbowałem się umówić to byłem zawsze spławiany na zasadzie "nie mam czasu" itd. Te wszystkie porażki mocno mnie bolały, ale jakoś się zbierałem i jak gdzieś pojawiła się jakaś szansa to próbowałem znów i jak zawsze kończyło się to porażką. Potem miałem okres gdzie skupiłem się na pracy i na sobie podchodząc do tematu relacji z kobietami na zasadzie "jak coś ma być to będzie". Nie trudno się domyślić, że nic z tego. W między czasie zacząłem popychać swoje życie do przodu i pracować nad sobą - zmieniłem pracę, przeprowadziłem się do innego miasta, w pełni się usamodzielniłem, zacząłem chodzić na siłownię i kursy językowe. Do tego zacząłem bardziej zwracać uwagę na swój ubiór. W czasie tych zmian postanowiłem sobie, że będę też próbował nawiązywać relacje z kobietami. I niestety znów nic z tego. Mógłbym tu długo opisywać rożne nieudane próby poznania kogoś. Choćby taką kiedy poznałem przez znajomych fajną dziewczynę w klubie. Potańczyliśmy, było fajnie, wymieniliśmy się numerami telefonów, ale jak próbowałem zainicjować potem kolejne spotkanie to słyszałem tylko "nie mam czasu" "jestem zajęta" itd. Tak samo było jak zagadałem do dziewczyny w autobusie - fajnie się rozmawiało, wymiana telefonu, "nie mam czasu" "jestem zajęta" itd. Portale randkowe też przerabiałem. Bez rezultatu. Kilka razy wychodziłem sam do klubu. Nawet już nie chodziło o poznanie kogoś tylko ot potańczyć sobie, miło spędzić czas. Te wyjścia kończyły się zawsze tak samo - widzę jaką dziewczynę, podchodzę uśmiecham się, wyciągam rękę, zapraszam do tańca i od razu dostaję mocny sygnał, że nie ma ochoty. Drugi trzeci raz jest to samo. I w końcu siedzę sam pijąc piwo. Próbuję jakoś nie załamywać się i iść dalej do przodu. Ale te wszystkie odrzucenia sprawiły, że nie mam już zielonego pojęcia co robić i jak podchodzić do relacji damsko-męskich. Przez brak jakichkolwiek pozytywnych doświadczeń nie mam tu żadnej pewności siebie i poczucia własnej wartości. Samotność bardzo mnie boli i na dodatek czuję się przez to wszystko totalnie niemęski. Ostatnio coraz częściej myślę, że skoro trwa to już tyle lat to raczej się to nie zmieni. Tylko nie potrafię się z tym wewnętrznie pogodzić. A może to by było najlepsze. Tylko nie umiem tego zrobić.
×