czytając te Wasze odpowiedzi, to mam wrażenie jakbym sama to pisała. Ale powiem, że mnie już ten problem z okazywaniem uczuć przechodzi. Wydaje mi się, że to wszystko miało korzenie w dzieciństwie. Zawsze byłam tym "gorszym dzieckiem", o wszystko (nawet o rzeczy, które ewidentnie nie stały się z mojej winy) obwiniano mnie. Nie pamiętam, żeby mama albo tata powiedzieli, że mnie kochają, że jestem zdolna, że są ze mnie dumni. Natomiast wszystkie wady był mi uświadamiane z wielką częstotliwością. Z tąd wzięła się niska samoocena, nieśmiałość, niechęć do okazywania jakiś głębszych uczuć, a właściwie to strach przed nimi. Po prostu bałam się , że ktoś mnie skarci, wyśmieje, nie zrozumie... Trudno mi jest mówić "kocham", "lubię", ale za to potrafię pisać o czuciach. Mogę całkowicie zwierzyć się kartce papieru.
Jednak jest sposób na to, by nauczyć się okazywać uczucia innym ludziom w czasie, np. rozmowy. Musi to być osoba, którą kochamy, darzymy szacunkiem, zaufaniem, osoba, której bardzo na nas zależy, która nas chwali, obdarza komplementami, buduje w ten sposób naszą samoocenę. Przed takim kimś otwieramy się. Co prawda stopniowo, ale jednak. I to jest bardzo ważne. Mój chłopak wie, że nie jestem wylewna i akceptuje to. Cieszy mnie, że mimo tego mówi mi po kilka razy dziennie "kocham Cię". Wie też, co ja czuję do niego, mimo tego, iż tylko czasem odpowiem mu "ja Ciebie też". Miałam kilku chłopaków przed nim, ale z nikim nie potrafiłam rozmawiać. To naprawdę dziwne, ale uwierzcie, że w większości tylko słuchałam ich. Dlatego większość moich związków kończyła się, bo albo mnie to zaczęło przeszkadzać, albo jemu. Trzeba "trafić" na właściwą osobę, zaprzyjaźnić się. Teraz czytam w myślach swojego chłopaka, wiem, co powie, w ogóle mamy takie same nawyki, nawet te śmieszne .
Uważam, że osoby zamknięte w sobie, w rzeczywistości, w głębi serca, duszy krzyczą, bo mają tak wiele do powiedzenia i szukają tej właściwej osoby, którą obdarzą uczuciami , która je zrozumie. Naprawdę mamy bardzo wiele do zaoferowania. Potrafimy się nawet poświęcić. Mi pozostał ten nawyk, że jestem trochę indywidualistką, lubię samotność, tzn. zaszyć się w pokoju z dobrą, psychologiczną książką.
Życzę wszystkim zamkniętym w sobie, by się przełamali i zneleźli osoby, przed którymi nie będą się wstydzić okazywać swoich uczuć, bo przecież są one tak piękne jak Wy