Skocz do zawartości
Nerwica.com

MyIcyBlues

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

Treść opublikowana przez MyIcyBlues

  1. Czesc, Zaczne pozytywnie, a mianowicie - w momencie, kiedy myslalam, ze z depresji/nerwicy się nie wyleczę, bieg wydarzen sprawil, ze dokladnie dwa lata temu trafiłam na idealna terapeutke, dostałam odpowiadajace mi leki i w moim zyciu zaczęło być tylko lepiej, lepiej i lepiej. Ciężko na to pracowałam i mimo swiadomosci, że przede mną jeszcze dużo pracy, to odczułam, że terapia w zupełności mi wystarczy. Dawki Cipramilu zmniejszalam stopniowo pod nadzorem lekarza. Około dwa tygodnie temu po 1,5 miesiaca przyjmowania 1/4 tabletki na dzien, uznałam, ze spokojnie mogę lek w pelni odstawic. Wydawało mi się, ze moj organizm i tak juz otrzymujacy niewielka porcje, nie zareaguje na pozbycie sie substancji. Jakze się myliłam! Od 3 dni po odstawieniu w kość dały mi te znane mi objawy dyskontynuacji - brain zaps, te znane wielu osobom przeskoki (?) w mozgu, otępienie, spowolnienie, wizja tunelowa, zawroty w glowie przy zerkaniu w bok i to ogolne zmęczenie. Od tego czasu jestem zmuszona odmowic sobie aktywnosci fizycznej, bo nie mam na nią siły. Czuję się źle ze sobą. Mam nawrot zachowan ze sfery zaburzen odżywiania, ktory niekoniecznie zwiazany jest z lekami. Większa lękliwość i rozdrażnienie - owszem, ale nie w takiej mierze jak objawy fizyczne. Ogolnie - moglabym caly dzien lezec w lozku, dodatkowo czując się ze sobą źle do takiego stopnia, ze chce mi się płakać. Czy sens ma ponowne przyjęcie leku i odlozenie w czasie tego mini-odwyku? Liczę na to, że jeżeli zrzucę te pare kg to wtedy lęk nie będzie tak duzy i dodatkowo nie będzie przekładał się na to, jak czuję się przy odstawianiu. Obecnie nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze. Rok temu z powodu stresu nieswiadomie schudlam do 52 kg przy 174 cm, teraz waze 58. I nie moge sie z tym pogodzic. Dodam, ze jestem pod opieką terapeuty i terapia bardzo mi pomaga. Nie jestem z moimi problemami sama.
  2. MyIcyBlues

    Odstawianie POMOCY!

    W związku z tym, że nie mam mozliwosci, by skontaktowac się z psychiatrą aż do jutra, a sytuacja jest dosyć pilna, postanowiłam zasięgnąć porady tutaj. A więc od sierpnia 2014 roku do lipca roku obecnego leczyłam się 1,5 tabletki Servenonu. Lek pozytywnie na mnie dzialal, nie przynosil wiekszych skutkow ubocznych. Natomiast nie do konca uporałam sie z myslami samobójczymi. Teraz wiem, że praca nad moimi tendencjami to nie tylko kwestia brania leków, ale kontynuowanie terapii (z czego zdałam sobie sprawę po zmienieniu terapeutki na tę, która na problem potrafi spojrzeć z innej perspektywy, wnikając w jego głąb). Natomiast w międzyczasie mój psychiatra zaproponował mi wyprobowanie leku z kategorii SNRI. Po ok. tygodniu zmniejszania dawki Servenonu miałam zacząć stosować Effectin. Niestety wystąpił u mnie syndrom dyskontynuacji. Najbardziej uciążliwe były te chwilowe uderzenia (?), wyładowania (?) w mozgu, uczucie omotania, oslabienia (co dziwne, wystepujące szczegolnie w momentach, gdy zerkam w bok). Po okolo miesiacu przyjmowania Effectinu uznalam, ze nie jestem z niego zadowolona. Nadal opisałabym moje samopoczucie jako negatywne, ale to, co najbardziej mi przeszkadzalo to dolegliwosci związane z układem pokarmowym. Tydzien temu, w piątek, po kolejnej wizycie u psychiatry, otrzymałam receptę na jeszcze inny lek, znow SSRI. 3 dni zmniejszania dawki Effectinu, 3 dni (licząc dzisiejszy) bez leku całkowicie i powtorka z rozrywki Zaczęło się od płaczliwości (Servenon wprowadzal we mnie blokadę płaczu), zwiększonej wrażliwości, obsesyjnych mysli o porzuceniu, bezsensie życia. Ale to dolegliwosci fizyczne są dla mnie najgorszym utrapieniem. Te irytujące "trzepnięcia w mózgu", uczucie odrealnienia, osłabienie, wczoraj - silna biegunka, bole brzucha, ktorym towazyszyly poty, mdłości, koszmary senne, bardzo lekki sen, budzenie się w nocy z niezidentyfikowanym lękiem (uczucie, o ktorym dawno zapomnialam). Od godziny mam także stan podgorączkowy (37,2 stopnia). To wszystko tak bardzo mnie męczy. Nie jestem w stanie nic zrobic, jedynie lezec. Teoretycznie taki detoks mialam sobie fundowac jeszcze jutro i od soboty rozpoczac przygodę z nowym lekiem. I zastanawiam się, czy sens ma męczenie się przez kolejne 24 godzny. Wydaje mi się, że organizm miał szansę się wypłukać z pozostalosci substancji. Poprzednim razem, wznowienie przyjmowania antydepresantow juz po dwoch godzinach od przyjęcia leku było strzałem w dziesiatkę. Uciążliwe objawy ustąpiły jak ręką odjął. Czy moglabym juz jutro zażyć nowy lek? I czy w przypadku gdy przez te lata SSRI nie wplywalo na moją wagę, teraz moze byc inaczej? PS Przepraszam za chaotyczny charakter wypowiedzi, ale w obecnej sytuacji powinno byc to zrozumiałe
×