Skocz do zawartości
Nerwica.com

verb

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez verb

  1. Dzięki za odpowiedzi, za pomoc. Jestem strasznie uparty, jest to cecha którą mi zaszczepił ojciec i w końcu nas poróżniła ale może można z tego wykuć coś dobrego. Nie zostawie jej żeby robiła co chce. Nawet jeśli by mi nie zależało na niej to starałbym się jej pomóc jak mogę. A zależy. Jak cholera. Aczkolwiek powoli czuje w kościach że noszenie na sobie tego w pewnym momencie upomni się o siebie jak złe podnoszenie worków z cementem na kręgosłupie ale... Coż, jeśli sam będę potrzebował pomocy w pewnym momencie to przynajmniej nie mam chyba tej blokady żeby jej szukać. Na razie postępów nie ma. Rozmawiałem dzisiaj z moim dobrym przyjacielem, człowiekiem którego znam od 2 roku życia i przyjaźnie się odkąd to słowo nabrało sensu w naszym rozumieniu, który sam przechodzi ciężkie chwile... od dawna. On chodzi na terapie, bierze leki i chyba tylko to go trzyma. Chce żeby moja dziewczyna z nim porozmawiała o tym(szczególnie że i ona zna go i bardzo ceni jako przyjaciela)... Tymczasem przypominają mi się słowa z jednej z książek które przeczytałem. Trzeba wstać i uśmiechać się kolejnego dnia i mieć siłę albo udawać że się ją ma nawet jak jej brak. To się nazywa profesjonalizm (w kontekście życia). I tak zamierzam zrobić.
  2. Witam. Szukam pomocy bo nie mam już siły. Moja dziewczyna... Ma depresję. Od zawsze miała swoje lepsze i gorsze momenty. Ta radosna strona w której się zakochałem - i ta ciemna strona przy której płacze i nie ma chęci na życie. Tak miała zawsze. Że to akurat depresja - jestem pewien tyle ile pewny może być człowiek który czyta o symptomach nie mający pojęcia o zdrowiu psychicznym ani medycynie. Który przeczytał masę internetu bo wręcz boi się. Czego się boi? Tego, że dziewczyna zaczęła mówić o tym "że lepiej by było jakby jej nie było" "nikt nie zauważyłby jej braku" "nikomu nie jest potrzebna" A ostatnio rzucone "myśli jak się za**bać" rzucone przez płacz i nie chciała już tego powtórzyć. Kiedyś chciała się rzucić pod pociąg. Wiele lat temu. Nie zrobiła tego. Ale teraz jest inny czas inna rzeczywistość i jestem ja który na nią patrzę i widzę jak więdnie i nie mam pojęcia co mogę zrobić. Próbuję ją namówić na wizytę u specjalisty. Mówi, że nie chce, że jej to ie pomoże, że temu nie ufa. Warto wspomnieć że jest to osoba która nie chodzi do lekarza bo uważa że lekarz jej nie da nic innego co ona sama sobie weźmie bo jest lekarzem weterynarzem. Sama może wypisać receptę na antybiotyk. Ale tu mamy zgoła inną sytuację... Proszę was jako człowiek zrozpaczony, poradźcie proszę. Jak przemówić do niej. Jak to zrobić. Co jej powiedzieć. Gdzie ją zabrać(warszawa)
×