Cześć, uprzedzam że tekst może być dziwny bo nie jestem do końca pewien co opisuje, spróbuję jakoś zacząć.
Chodzi głównie o to, że nie wiem jak być sobą w niektórych momentach, na przykład gdy trochę wypiję lub zapale blanta, jestem bardziej rozmowny, mówię co myślę i robię co chcę, nic mnie przy tym nie blokuje, śmieje się z "głębi serca", bo gdy jestem trzeźwy to praktycznie nic ani nikt mnie nie śmieszy, śmieje się gdy wszyscy się śmieją lub gdy czuje że powinienem się zaśmiać, nie mówię za dużo z niektórymi osobami, jestem w stanie się rozgadać na tematy na których się znam, ale nie znam się na wielu rzeczach, i ogólnie mam problemy z porozumiewaniem się, jak rozmawiam to nie wiem, tak jakby nie myślę, nie wiem co powiedzieć, gdy ktoś mi opowiada o swoim psie to ja nie pomyślę o tym żeby spytać czy to suczka, ile ma lat, jak się wabi, tylko siedzę cicho, ewentualnie czasem dodam że ja też mam psa. Potem wracam do domu i zaczynam analizować tamtą rozmowę i dociera do mnie że mogłem spytać o to i o tamto, i że mogłem rzucić takim żartem wtedy rozmowa była by ciekawsza. Gdy teraz myślę o "sobie" to właściwie nie wiem o kim myślę, nie jestem w stanie się zobrazować, nie wiem jakie mam wady (po za tym że małomówny jestem do obcych) ani jakie zalety (mam wrażenie że we wszystkim jestem co najwyżej przeciętny). Zawsze myślałem że to jest efekt uboczny mojego ćpania, przez 3 lata wciągałem amfetamine 10 lat temu, ale znam lepszych wojowników i oni nie mają problemów. Też to zawsze czułem że nie posiadam emocji, albo, nie umiem ich rozpoznawać i nie wiem jak się zachować czując emocje, więc zawsze udawałem przez co większość osób mnie odrzucała lub bała się mnie, bo ponoć takie rzeczy się czuje, tak samo jest z rozmawianiem, zawsze udaje, często mówię nie do końca prawdę, mimo że tego nie chce, słowa same wypływają i często mówię głupie i bezsensowne rzeczy, zauważyłem że mówię tak do osób na których mi w jakimś stopniu zależy, dodatkowo w 90% jest to odpowiedź na czyjeś pytanie, gdy jest cisza i czuje że powinienem o coś zapytać, to nie mam pojęcia o co, zawsze tak jest. Tak samo jak podchodzę załóżmy do dziewczyny na ulicy, próbuję poderwać więc pytam która godzina, no i stąd są schody bo nie mam pojęcia co by tu powiedzieć żeby nie uciekła od razu. Z kolegą zaś z którym znam się od dziecka mogę rozmawiać prawie na każdy temat, to samo tyczy się ludzi w internecie (choć czasem też mam problemy z tematami). Nie wiem od czego to zależy ale już trzecia dziewczyna przestała się mną interesować przez moją dziwną przypadłość, ludzie w pracy ze mną też nie rozmawiają, na początku próbowali ale poznali się na mnie i już tylko odzywamy się do siebie jak musimy, widzę że ich to denerwuje, to mała firma, i pewnie wyglądał jakbym miał wyjebane po całości na nich wszystkich. Czy komuś to coś przypomina? Czy to jakaś podświadoma fobia, czy choroba? czy zwykłe kompleksy jakiegoś idioty?