Skocz do zawartości
Nerwica.com

biala sukienka

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia biala sukienka

  1. Ja chcę mieć dziecko, fizycznie, jednak psychicznie jestem zablokowana. Muszę najpierw uporać się z chorobą, bo strasznie się boję, że będzie tylko gorzej... niestety, moje najczęstsze objawy to paraliż szyi (skurcze, mrowienie, ogólny ból) i wiem, jestem tego pewna - przy porodzie się zaprę i koniec! To może być nawet zagrożeniem dla dziecka, tak mi powiedział ginekolog. Nie był przyjemny, jakby był zły, że mam "takie problemy". Ja wiem po sobie, że potrafię w pewnej sytuacji wstać i odwrócić się plecami. Mam wizje, że będę chciała uciec, powiem: nie, nie chcę rodzić i koniec. To jest silniejsze ode mnie. Z myślami o odpowiedzialności chyba łatwiej się uporam, na to liczę.
  2. Ja byłam wczoraj po raz pierwszy u psychologa. Podejmie się psychoterapii tylko po konsultacji u psychiatry, nie widzi innej możliwości, niż leki. Muszę się uspokoić, pozbyć lęku (możliwe dzięki tabletkom) i dopiero wtedy zacznie mnie z tego bagna wyciągać. Tak, ok, tylko że najpierw muszę się przemóc, żeby zadzwonić i się umówić. Najgorsze jest to, że od wczoraj cały czas o tym myślę. Chciałabym mieć to już za sobą, ale nie umiem się przemóc. Czuję kołatanie serca, ciągłe spięcie, nie mogę nabrać głębokiego oddechu... wiem, że to są objawy mojego lęku... Jeśli chodzi o samą wizytę, było ok, chociaż po wstaniu z fotela miałam całe plecy mokre, spięta byłam jak cholera, w domu rozbolał mnie brzuch. Jednak wychodząc z gabinetu czułam się lepiej, wygadanie się naprawdę działa, gdy nikt nie ocenia i nie próbuje wciskać swoich mądrych teorii. Na pytanie, dlaczego nie chcę brać leków odpowiedziałam: "bo wtedy pomyślę o sobie, że jestem psychiczna" - doktor nie uśmiechnęła się głupawo, nie próbowała mi nic wciskać, okazała ZROZUMIENIE. Tego najbardziej potrzebuję, zrozumienia i wsparcia.
  3. Co tu dużo mówić... mam to samo. Ten temat wywołuje u mnie takie uczucia, takie drętwienie, że więcej po prostu nie mogę pisać. ginekolog powiedział mi już dawno, że mam z tym zrobić porządek. Tylko że do strachu przed samym bólem dochodzi strach przed odpowiedzialnością za dziecko, przed zmianą życia. To mnie przerasta.
  4. Mam manię sprzątania. Musi być wszystko sprzątniete, bo inaczej nie umiem się skupić. W pracy kubek wynoszę po sobie i od razu myję, bo inaczej cały czas o nim myślę. W domu nie umiem się wyluzować, zanim nie sprzątnę. Inaczej siedzę i się zadręczam. Wczoraj uslyszałam od psycholog, że nie jestem spontaniczna. Do tego mam manię dodawania postów i edytowania ich w nieskończoność, bo ciągle coś chcę dopowiedzieć
  5. Zapomniałabym o moim ulubionym... rejestrowanie i powtarzanie w myślach tablic rejestracyjnych z samochodów, aż do momentu gdy przejedzie następny, powtarzam w myślach jedną i tworzę różne jej kombinacje... Piszę szybko, bezwzrokowo na kompie - w myślach mam przymus również szybko tak "pisać", jak to robię to czuję taką adrenalinę, szybciej, szybciej... łoo matko. Liczenie drzew i tak dalej, to wszystko we mnie siedzi. Jadę samochodem i korci mnie, żeby ruszyć mocno kierownicą i patrzeć co się stanie, walnąć w drzewo. Gotowy scenariusz tragedii... Znowu jadę samochodem, ktoś z tyłu bierze się za wyprzedzanie a ja dostaję białej gorączki, on nie może mnie "wziąć", daję gaz do dechy i tak jadę równolegle z nim, w końcu rezygnuje i wraca za mnie a ja mam dziką satysfakcję, że nie dał rady. To jest silniejsze ode mnie, potrafię gnać 140-160 km/h na typowej polskiej drodze, ale nie umiem przestać. Tylko w takiej sytuacji, zwykle jeżdżę ostrożnie i psioczę na drogowych piratów. Nawet próbowałam oglądać galerie z wypadków, masakryczne zdjęcia, trochę się uspokoiłam... ale wczoraj... znowu nie dałam się wyprzedzić! Potem siedzę w domu, adrenalina schodzi a ja wyobrażam sobie, jak pęka opona albo wyskakuje jakiś lis i walę w drzewo... Boję się latarni morskich, dużych wysokości - czuję ogromną pokusę, żeby skoczyć. Aż w środku cała chodzę.
  6. Przeczytałam pierwsze 3 strony i proszę - jakbym o sobie czytała. Liczenie kostek, unikanie pękniętych to standard. Do tego zawsze (do teraz) zwracam uwagę na płot, jeśli jest zrobiony z siatki i ma dwa pręty, potem siatka na środku to ja zawsze wyobrażam sobie, że jest trzeci pręt w środku i tak stawiam kroki, żeby dopasować je do 3 prętów. Gorzej, jak trafiam na modne teraz żelazne bramy złożone z milionów prętów, nie da się dopasować chodu do nich, więc zestresowana uciekam na drugą stronę ulicy. Obgryzanie skórek i wnętrza policzków, tam jest taka miękka skórka... Codzienny rytuał wychodzenia z domu, sprawdzanie zamknięcia wszystkiego w odpowiedniej kolejności, stawianie prawej nogi przed zamknięciem na domową podłogę, sprawdzanie kilkanaście razy, czy drzwi zamknięte. Ostatnio boję się, że od tego szaprania klamka się obluzuje. Liczenie w pamięci, dodawanie i otrzymywanie jednej i tej samej liczby, godzina 22:22, liczba 13 uznawana przeze mnie za szczęśliwą, sprawdzanie zegarka... to mnie prześladuje, ale nie umiem skończyć. Boję się, że coś złego się stanie. W podstawówce miałam śmierdzącego kolegę w klasie, gdy np. w domu spuszczałam wodę w toalecie albo myłam ręce i pomyślałam o nim, musiałam wszystko zaczynać od początku bo bałam się, że ten smród na mnie "przejdzie". Natarczywe myśli, że coś mi się stanie lub komuś bliskiemu, wyobrażanie sobie pogrzebu i tego, czy ktoś będzie płakał. Często w myślach robię z siebie czarną wdowę, uśmiercam bliskich i rozpaczam teoretycznie. Oczywiście wymyślanie słów i pisanie ich w głowie na klawiaturze, lub całych zdań również jest normą. Głupie, sugestywne sny. Wewnętrzne roztrzęsienie, gdy coś mi się nie uda z tych rzeczy i strach, że ściągam na siebie nieszczęście. Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Nie myślałam, że to co robię to objawy poważnej choroby.
  7. Dziękuję :) Moja psycholog ma za sobą wiele lat pracy, posiada duże doświadczenie, jest psychologiem klinicznym... boję się wizyty u psychiatry, nie chcę brać leków - muszę ten strach jednak pokonać, jeśli ma mi pomóc, muszę.
  8. biala sukienka

    Jestem tu... witam

    Dołączyłam do Was. Mam nerwicę natręctw, stany lękowe - do tego wszystkiego doprowadził PTSD (wypadek samochodowy 8 lat temu). Dzisiaj byłam pierwszy raz u psychologa, po latach zmagania się ze sobą i spychania choroby na bok. Coraz trudniej było mi normalnie z tym żyć. Jeszcze jestem w szoku, nie sądziłam, że jest to aż tak poważne. Psycholog skierowała mnie do psychiatry z zaleceniem brania leków - boję się ich, boję się wszystkiego, co jest z tym związane. Ale muszę, MUSZĘ się przemóc. Zaproponowała mi psychoterapię ale tylko w połączeniu z diagnozą psychiatryczną. Uznała, że choroba jest wynikiem mojej złożonej i trudnej osobowości. To wszystko przeczy mojemu szczęśliwemu życiu u boku kochanego mężczyzny, ale wiem, że im dłużej, tym bardziej prawdopodobne, że to zepsuję... mało brakuje... Potrzebuję wsparcia, tak bardzo chcę komuś się wygadać, dla mnie godzina raz w tygodniu to za mało. Wiem, że mnie zrozumiecie, przechodzicie to samo. Przede mną długa droga, nie mogę się teraz poddać. Zrobiłam pierwszy, najważniejszy krok - kosztował mnie spięciem, nerwobólami i paraliżem karku. Mam objawy somatyczne, neurolog określił to jako zaburzenia dysocjacyjne. Już nie umiem się z tym godzić, starać się normalnie żyć. Chcę się wyleczyć i wierzyć, że się uda. Pozdrawiam Was i proszę o przyjęcie mnie do grupy, tak bardzo jest to dla mnie ważne... Mam 23 lata.
×