Skocz do zawartości
Nerwica.com

Uwięziona

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Uwięziona

  1. Tak, moja psychiatra jest również terapeutą. Wiem, że powinnam to w sobie znaleźć, ale nie potrafię. Znajomość z nim wprowadza mi coś fajnego do życia, chociaż wiem, że skutki nie będą wesołe. Mimo tego nie wycofuję się. Potrafię się z nim dogadać, ja tak właśnie funkcjonuję, jedynie w takich relacjach. Sama wychowywana byłam od małego w lęku i w uzależnieniach. A co więcej - ogólnie na wszystko już mam wyj*bane. Nie mam sił. Od kiedy korzystasz z terapi ? Od wielu lat już.
  2. :) W sensie jakiej muzyki?
  3. Co masz dokładnie na myśli teraz? Że w co wierzę?
  4. Tak, moja psychiatra jest również terapeutą. Wiem, że powinnam to w sobie znaleźć, ale nie potrafię. Znajomość z nim wprowadza mi coś fajnego do życia, chociaż wiem, że skutki nie będą wesołe. Mimo tego nie wycofuję się. Potrafię się z nim dogadać, ja tak właśnie funkcjonuję, jedynie w takich relacjach. Sama wychowywana byłam od małego w lęku i w uzależnieniach. A co więcej - ogólnie na wszystko już mam wyj*bane. Nie mam sił.
  5. Dziękuję za odpowiedź. Jeśli chodzi o picie, to on sądzi, że to normalne. Jak to powiedział, jest młody i dużo ludzi w naszym wieku imprezuje. Ale wcześniej mówił, że myśli o jakimś specjaliście, bo jak zaczyna pić, to nie ma umiaru. Ogólnie strasznie to wszystko zmienne u niego, raz pisze tak, za chwilę inaczej. Tak jest non stop, taka huśtawka. I w ogóle wydaje mi się, że ma jakieś zaburzenia po narkotykach. Jakieś psychozy, sam w sumie tak powiedział. Martwię się o niego, mimo że tak krótko się znamy. Ale ja nie udźwignę takich problemów na dłuższą metę, bo sama nie potrafię już dźwigać własnych. Z tą wzajemną kontrolą to co masz dokładnie na myśli?
  6. Dzień dobry. Byłam już tu kiedyś na forum, pod innym nickiem. Od lat ok 10 lat tkwię w zaburzeniach (anoreksja, depresja, natręctwa, nerwica lękowa, osobowość zależna, nerwica histrioniczno-hipochondryczna, uzależnienie od leku). Obecnie towarzyszy mi depresja, nerwica lękowa, osobowość histrioniczna. Choruję na dwie choroby autoimmunologiczne, przebieg jednej jest bardzo ciężki. Leczę się naturalnie przede wszystkim, niestety oprócz diety i suplementów, muszę przyjmować również sterydy, które mnie zniszczyły i niszczą dalej. Gdybym zaczęła pisać, co mi dolega, to pewnie wystraszyłabym, bo tego jest tyle. Na pewno najbardziej dobija mnie stan zapalny jelit, silna osteoporoza posterydowa, hiperglikemia posterydowa (super lek...), no i wysiękowe zapalenie osierdzia spowodowane chorobą podstawową. Do tego zęby kanałowo leczone do usunięcia, problemy z kręgosłupem. Oprócz złej sytuacji ze zdrowiem, wali się całe moje życie. Rok temu strata bliskiej osoby, niepewna sytuacja, jeśli chodzi o moją przyszłość. Za kilka miesięcy nie będę miała gdzie mieszkać, nie wiem jaką drogę wybrać, jeśli chodzi o studia (mam od kilku lat licencjat, obecnie urlop zdrowotny na studiach drugiego stopnia). Nie wiem, czy zrobić na siłę magisterkę z tego, czy jednak zacząć od nowa inne studia, zgodne z moją pasją. Jednak nie wiem czy sytuacja finansowa na to pozwoli, bo chciałabym już zaocznie. To wszystko skomplikowane. Czuję się fatalnie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Do tego potrafię odnajdować się jedynie w toksycznych relacjach. Mam skłonności masochistyczne, okaleczałam się, mam dziwne fetysze. Czasem aż sama się siebie boję. Mam też mimo tego blokady, jeśli chodzi o seks (niestety spowodowane pewnymi wydarzeniami). Poznałam ostatnio faceta, który ma problem z alkoholem, do tego ćpa. Dobrze się z nim dogaduje, rozumie mnie i moje schizy, a ja jego. Moja psychiatra zasugerowała mi, że powinnam się zdystansować i nie wchodzić już jeszcze bardziej w relacje (mimo, że już przespaliśmy się), bo nie zapowiada się to na coś dobrego. Nie wiem już co myśleć o tym. Alkohol towarzyszył mi od małego, nienawidzę go. Używki... ja znam jedynie benzo, brałam długo. Nienawidzę siebie. Gdy ktoś coś mi zarzuca, zamiast się bronić, dowalam sobie również. Wiem, że to chore, ale marzę, by ktoś przejął całkowicie kontrolę nade mną. Nie daję rady już z niczym. Nie śpię ostatnio, w pracy ledwo żyję. Czuję się do niczego, jak g*wno. Jestem sama, daleko od rodziny, nie mam od nich żadnej pomocy. Mam ochotę zasnąć i nie obudzić się. Wstaję rano i mam wrażenie, że za chwilę umrę (to chyba norma przy chorobach autoimmunologicznych). Ten odbierający nadzieję brak sił... Ratuje mnie muzyka, ona zagłusza moje cierpienie. Chciałabym poczuć się wolna, spełniona, uśmiechnąć się szczerze. Ale codzienna walka mnie wykańcza. Walka o zdrowie, życie. Co byście mi poradzili, jeśli chodzi o tego faceta? Ja tylko z takimi osobami umiem się dogadać. Z takimi, które same są po przejściach, z zaburzeniami. Tak jak mówiłam, nienawiść do samej siebie... może dlatego wchodzę w relacje, które działają destrukcyjnie na mnie. Anoreksja - głodziłam się, cięłam, waga w najgorszym momencie wynosiła 29,5 g . Potem toksyczny związek - to samo, obwinianie siebie o wszystko. 2013 - zaczęły się choroby autoagresywne, czyli znów niszczenie własnego organizmu (między innymi serce jest celem ataku). Obwiniam się o wszystko, ciągle mam wyrzuty sumienia. A teraz znowu wplątałam się w taką znajomość. Czyli ciągle mechanizm ten sam - dobić siebie. Jednak ta bliskość z nim daje mi poczucie bezpieczeństwa. Ale wiem, że pójdę na dno. Może jednak jest jakaś szansa, nie wiem. Może coś dobrego z tego wyjdzie. Przepraszam za tak chaotyczną opowieść, liczę na Wasze rady.
×