Cześć. Będę chodził w następnym roku szkolnym do 3 gimnazjum. Do rzeczy - moja historia może się wydawać dziwna, ale temat już nie - mianowicie przemoc w szkole.
Przed szkołą (lub przed gimnazjum lub klasach 4-6) byłem wesołym dzieckiem, ale już w zerówce mi dokuczano. Pewien typ z 6 klasy chciał mi zabrać przez cały rok szkolny pluszaka który był wraz z książką. Teraz to pewnie o mnie zapomniał a sam aż tak ostro się nie przejmowałem, bo byłem małym knypkiem.
Ale w podstawówce nieświadomie,,zapracowałem" sobie na miano takiego dziwaka. Jako chyba jedyny z klasy nie rozmawiałem i dosyć mocno (też nieświadomie, bo takiego terminu wtedy nie znałem) podlizywałem się wychowawczyni aby przerobiła temat o danym zwierzęciu, bardzo się nimi interesowałem. Mówiłem też, że nie lubię np. wychodzić na dwór tylko graç na kompie, jaka jest moja stara. Zresztą do nich nie chodziłem. Jednak kulminacja nastąpiła w 2 klasie. Nie lubiałem pewnego chłopaka... bo miał blizny na brzuchu (say whut?! - 1 dziwny powód) no i dokuczaliśmy sobie wzajemnie. Z racji iż trzymał wtedy z moimi teraz fałszywymi ziomami to miał lekką przewagę. Teraz to jesteśmy dobrymi kolegami (po 6 klasie się pogodziliśmy, jego ojciec pił u nas, sam przeprowadził się do większego miasta w 5 klasie i bardziej się polubiliśmy). Mówiłem do momentu gdy ojciec powiedział abyśmy Biebera nie słuchali (którego i tak nie słuchałem, bo nie wiedziałem kto to, czyli gdzieś do 2010 r.) że d**a to najbrzydsze słowo na świecie i to głośno często przy gimbach. To były jednak błachostki w porównaniu co teraz będzie.
Chyba tylko prawdziwy mężczyzna (taki stereotypowy) nie boi się ognia. Ja jednak to łatwo okazywałem w 3 klasie, w dodatku też bałem się... klaunów którzy mają loki (say whut nigga?). O kompromitacji nie wiedziałem wtedy ale wiem teraz, że przez 4 kolejne lata mnie kompromitowano tak, że nawet roczniki 2003, 2004 i 2005 się śmiały ze mnie. Regularnie do połowy 5 klasy, nieregularnie później. Sam np. zamykałem się do końca przerwy przed lekcjami w WC aby chronić się przed gimbusami a nawet raz naprawdę byłem bliski śmierci gdy jeden z nich rzeczywiście wyciągnął zapalniczkę i próbował podpalić mi koszulkę. Wszystko tak na poważnie brałem i wyolbrzymiałem.
Do klasy 4-6 doszedłem do sportowej abym nie był z tym chłopakiem. Klasa miała sporo uczniów z domów dziecka i sporu uczniów z mojego miasteczka. Tam też nieświadomie pokazywałem moje słabości. Dochodziła do tego słaba gra w nogę. Ale najostrzej było po jednym wydarzeniu. Na jednej z matematyk pani zaproponowała nam niepodanie ocen z kartkówki albo odwrotnie. Jako jedyny nie utrzymałem języka za zębami/ręki na stole i matematyczka nam dała kartkówy (sam nie pamiętam co wtedy dostałem). Niedługo potem jeden z najważniejszych chłopaków chyba w zemście dał mi klej na tył szyi (teraz bym to przetrwał ale wtedy tak piekło) i nie widziałem tego. Dodam ci najważniejsi nie dość, że grają świetnie w gałę i przeszkadzają na lekcjach to jeszcze przeklinają i grają (już nie wiem jak) w CS lub GTA i są dlatego szanowani przez innych. Klasę 4 zaliczyłem z paskiem na świadectwie. W 5 klasie też nie poradziłem sobie z rolą skarbnika (pewnie litościwie mnie wybrali).
W połowie 5 klasy przeszedłem do równoległej klasy gdzie byli tam moi obecni fałszywi ziomale. Początkowo nic się praktycznie nie działo, jakoś mnie zaakaceptowal. LEKKO poprawiłem grę na obronie. Jednak były pewne złe wydarzenia. 1. Wielu chłopaków wraz z paroma gnojami z rok młodszej klasy przed wf-em udawali, że jarają a ja to wyolbrzymiłem i zakrywałem twarz w koszulce. 2. Na ostatni miesiąc 6 klasy przeszedł do nas chłopak z patologii i bardzo często mnie gnoił. 3. Mieliśmy pewnego chłopaka który miał najbardziej przesr... w klasie i sam mu wbijałem często szpile. Ale paru chłopaków którzy sami mu dokuczali nagle stali się na parę dni jego bohaterami. Grozili dyrkiem oraz sam chodziłem tam. To skończyło się po tym jak jeden z nich dał mi ,,list" (który i tak był fałszywy bo to kopia moich przeprosin do tego chłopaka i tam używałem pseudonimów tych chłopaków). To sprawiło że nie zamierzałem być z nimi w gimnazjum. Jeszcze dwóch innych pod koniec wakacji gadali mi (i w to akurat nie uwierzyłem) że ruscy zniszczą moje miasteczko.
Ale od gimnazjum zaczyna się piekło. Poszedłem do klasy w której większość pochodzi z okolicznych wiosek. Zapoznałem się z jednym chłopakiem który był ich (teraz mniej) kozłem ofiarnym, jesteśmy z przerwą o której napiszę dobrymi kolegami (tak myślę). Na starcie jeden z ,,czarnuchów" (nie poradzę, że przyzwyczaiłem się do amerykańskiego rapu) z 4 klasy mi wbijał małe szpile. To jednak było nic. Po miesiącu doszedł do nas chłopak o 2 lata starszy, miał taką lekko dresiarską naturę, świetnie grał w nogę = automatyczny respekt czołowych chłopaków. A i nic z wfem się nie zmieniło (wtedy na koniec rzutem na taśmę dostałem 4). Z nim moja relacja była dziwna. Raz był kolegą raz mnie gnoił. Raz potrafił w mojej obronie przezwać gościa (o którym będzie niedługo mowa) pedałem a raz odwrotnie. Przed świętami dokuczał mi ten gość (a jestem od niego o głowę wyższy) wymyślał jakieś głupoty na mnie a do niego dołączył on i wraz z tym ch**jem z 4 klasy jeszcze jeden. Kolega mnie jakoś wspierał, sam jednak przebywałem z ziomeczkami. Dlaczego? Bo jarali się tym, że niby świetnie tańczę na dyskotekach (wcześniej to jak ognia tańczyć nie chciałem poza GS lub Gentlemana) a u nich respekt miałem największy. Nawet chcieli skroić (ale nie skroili) tyłek temu mniejszemu bo ten starszy miał niezły szacunek u nich. Później na chwilę się pogodziliśmy ale po paru dniach nazwał mnie lizodupem, bo niby dyrektorce a zarazem naszej polonistce się podlizywałem i dalej się dawałem/kompromitowałem. Z tym drugim miałem też taką jedną sytuację. Pali. Przyniósł prawdziwą zapalniczkę do szkoły (już wyrosłem z tego, ale muszę się do prawdziwego przyzwyczaić) i spytał czy się boję. Ja że nie, ale jednak ze strachu podpierd.. na niego do dyrki i na innego czołowego chłopaka. I mnie naznaczono od kapusiów itd. . Nic później do chyba końca marca się nie zmieniło, a nawet najgorętsza dziewczyna w klasie mnie podrywała (jednak byłem zakochany w innej to akurat inny wątek), teraz tego żałuję. Jednak dwie sytuacje sprawiły, że muszę się zmienić. 1. W pewnym końcowomarcowym dniu pierwsza lekcja zastępstwo z terapeutą do którego teraz chodzę. Mieliśmy mówić co myślimy o sobie nawzajem. Na koniec trafiło niefortunnie przez butelkę na mnie. Zaciąłem się na siostrze tego gościa z 4 z którą miałem niewiele lepsze relacje bo nie wiedziałem co powiedzieć. Nic nie robiła po tym jak odszedłem od nich w 5-ej ale też i wcześniej się jakby przyłączała do wcześniejszych oprawców. Potem chyba do końca lekcji mnie najczęściej ten starszy gość mnie wkur***ał (inni też ze mnie bekę cisnęli poza paroma osobami) ale tak że chciałem mu dać wpi***ol ale silny nie byłem i wolniejszy bo uciekał. Nawet ten kolega nie chciał mi pomóc oraz ziomkowie. Jakiś miesiąc lub dwa później (nic z tym związane) jeden z najważniejszych chłopaków w klasie mi ściągnął spodnie i też mu walnąć chciałem za to (homo niestety nie toleruję odkąd poznałem ich definicję) ale nie miałem bezwzględności (teraz nwm jakim cudem mam taką też niską) i siły. 2. Miałem na koniec roku bardzo napiętą sytuację z tą dwójką. W obronie własnej przezywałem ich pedałami, ciotami itd. . Mieliśmy na koniec roku wycieczkę do lasu i oni wraz z paroma innymi osobami wraz ze mną i moim kolegą reprezentowaliśmy klasę. W trakcie jazdy tam to mnie tak wk.. że znów ich wyzywałem i wtedy do akcji wkroczyła moja nauczycielka anglika której niestety jestem ,,pupilkiem" (tylko, że mnie nie faworyzuje) i nie dość że z nimi pogadała to jeszcze mnie pocieszała. CZUŁEM SIĘ WTEDY JAK CIOTA!!! Podczas powrotu też mi i mojemu koledze (podczas powrotu siedziałem z nim) chcieli śrubę wkręcić ale tylko max. 3 razy się udało bo chowałem jakoś głowę. 1 gimbę tak samo jak 4 czyli z paskiem (z dwoma 6 z angola i religii, ale nauka to nie jest dla mnie czynnik wpływający na męskość). W szczególności mniejszemu nie zamierzałem pokazywać bo pogardliwie i świadomie gadał że dostanę pasek na d*pie. Jednak dzięki lekkiej presji grupy jako ostatniemu mu pokazałem tak z litości. Ten starszy już jest w innym mieście. Z ziomkami było tak, że kontakt dobry miałem chyba tylko z jednym (brat jednego z nich jest inny niż on) a prawie do końca roku słaby z pozostałymi (tu było tak że dwóch z nich na apelu oskarżyło mnie o kradzież malutkiej części trybunowego krzesełka i poszedłem z tym do ich wychowawcy i też mnie pocieszał = skarżenie, bycie ciotą; i wmieszali do tego następnego dnia dwóch innych). Chciałem też przejść do innej klasy, ale pani jakoś mnie powstrzymała. Teraz już nie żałuję.
I zacząłem ćwiczyć (niestety lekko mi mięśnie urosły jednak malutko i też nie przyniosło to efektów głównie przez niską wagę - 48 kg/170 cm) a także styknąłem się z hip-hopem pod koniec wakacji. Mój plan był taki - zniszczyć go (zdissować i pobić gnoja) a potem przenieść się do gimnazjum w którym uczy się mój były wróg z podstawówki (wspomniałem chyba, że się pogodziliśmy) do większego miasta. Zacząłem też poważniej przeklinać. Nie wypaliło (na nasze szczęście), po paru dniach pod presją naszych kolegów się musieliśmy pogodzić. Później do października żyłem ze złudzeniami, że wszystko jest nieźle. Poza akcją, że jeden z pierwszaków z wioski udawał, że daje mi w d**ę (w szkole też mnie jakoś dotykał i chciałem mu też walnąć) i sprowadziłem go jakoś do pionu i walnąłem mu z pięści (tylko krwi brakowało i siniaka pod okiem).
Dopóki ten mój kolega (dodam, że często ma ADHD) mnie wkur**iał. Na andrzejkach prowokował mnie do ataków. Inni chłopacy którzy tylko w klasie siedzieli gasili światła i chcieli mnie złapać. Później cały czas mnie kompromitował i tylko fakt, że na przerwach byłem z ziomkami jakoś mnie podtrzymywał. Słuchałem jeszcze bardziej hip-hopu i myślałem, że sprowadzę go na ziemię. Po tym jak poziom kompromitacji (też ale już zdecydowanie mniej mnie atakowali, głównie na wf) przekroczył pewien poziom to napisałem swój pierwszy diss (szkoda, że po angielsku) i użyłem go na nim po feriach (no nie cały tylko 2 zwrotki). Ćwiczyłem mniej głównie przez naukę a ten któremu się dawałem w 1 klasie gadał, że jak niby jestem dresem to uczyć się nie mogę. Bo uznałem, że jestem pół-dres - przeklinam, słucham rapu oraz czasem się biję, ale uczę się i nie palę i piję.
Jednak w tym roku pierwszy raz poczułem pierwsze objawy depresji. Żałuję, że po ferich nie pojechałem do sanatorium bo widziałem (lub chyba widzę nadal sam nie wiem) jakie są twarze w mojej klasie. Gość mnie wkurwiał i dwa dni po wyrapowaniu dissa pobiliśmy się 3 razy, z czego z ostatniej wyszedłem z sińcem pod okiem. Następnego dnia chciałem mu udowodnić, że jest gejem pokazując mu zdjęcia gejowskiej pornografii (chory pomysł, wiem) a potem mu zmasakrować członka. Ale nie doszło do tego bo mnie siostra zakonna zobaczyła i kazała iść do wychowawczyni i musielismy się pogodzić. Po paru dniach bardziej się pogodziliśmy u pedagoga, ale już w czwartek po tym doprowadził mnie do wściekłości swatajac mnie z najbrzydszą (ale najgrzeczniejszą) dziewczyna w klasie. Miałem już wtedy mniejszy szacunek, najważniejsi chłopcy (poza jednym o którym też napiszę w innym watku) mnie gnoili, czasem się z nimi pobiłem. Jedynie czekałem na następne przerwy abym poszedł do koleżków. I właśnie do nich chcialem się przenieść. Mieli najlepszy plan lekcji w szkole wg mnie, nie pytaliby się mnie czemu do nich idę na przerwach a także ta dziewczyna w której byłem zakochany tam przeszła.
W nauce się ostro opuściłem (na koniec roku z 5 trój tylko trzy, 6 z religii, 2 piątki i pozostałe to 4). Pod koniec marca miało miejsce parę wydarzeń. Najpierw miałem z gościem co mi ściągnął spodnie w szatni bójkę po której zęba złamałem, ale oberwaliśmy parę razy, po czym na jakiś czs był pokój (nikt nie widział tego Dzień Wagarowicza to były pierwsze takie ,,wagary" bo mi matka pozwoliła zostać. Myślałem, że naprawię swój szacunek ale tylko na 1 dzień. W piątek po tym wkurwił mnie znowu on, jedna z lasek nazwała mnie żeńskim odpowiednikiem mojego imienia a później ten z którym bójkę miałem kazał mi pokazać jaja aby udowodnić męskość (na serio) ale najpierw on to zrobił, argumentując ,,prawdziwy mężczyzna nie wstydzi się w miejscach publicznych' i później to zrobiłem. Wychowawczyni weszła i dała im kazanie (nic nie mówiłem) bo zauważyła jak zakładałem z powrotem gacie. ). U dentysty mówiłem, że wpadłem na bramkę, ale moja młodsza siostra naskarżyła na mnie, gdyż jej zeszytu z pracą nie dałem i właśnie to ojcu powiedziała, że pobiliśmy się. I wygłosił mi małe kazanie. Na wf-ie prawie wszyscy chłopcy się mnie czepiali, nawet podczas gry w siatkę (której bardzo nienawidzę).
Przed świętami mieliśmy zastępstwo z pedagogiem i mieliśmy oglądać film o dragach. Odzrzucony sam siedziałem, ale wkur*ił mnie ten gnój do takiego stopnia, że najpierw rzuciłem w jego kierunku nożyczkami (niecelnie) a później podszedłem agresywnie na niego z nimi. A co robił? Victoria i język między tymi palcami symbolizujący lizanie oraz inne rzeczy. Ci ważniejsi też np. kredą we mnie rzucali z daleka. Podczas gw była rozmowa z wychowawczynią i panią pedagog. Od tego momentu chodzę do terapeuty, ale na razie mam po wizytach tylko bóle głowy. Nic się nie zmieniało. A co z tym mniejszym? Czasem mnie wnerwi ale ja go wyśmiewam (tak jak jego koleżkę, który w 1 klasie był dla mnie przyjazny) i obiecuję im że dostaną wpier**lę. Czemu piszę to teraz? Bo koniec tego wątka będzie miał wspomnienie o nim. Nic się w szkole nie zmieniało. Dalej ten gość mnie kompromitował, cały czas mam bóle głowy. U dziewczyn powodzenia nie miałem a ta najlepsza z mojej klasy siedziała sę z innymi a rzadko, chyba dla jaj flirtowała ze mną (chociaż niby podobam się jej bo tak mi powiedziała jej koleżanka). Moje relacje dalej były do drugiego tygodnia czerwca były słabe. Podczas tych kolejnych 2 miechów nic się nie wydarzało poza jedną akcją.
Niecelnie piłkę wykopałem i trafiło w brodę tego od spodni i w szatni była 2 bójka z nim. Tym razem nie dość, że wygrał to jeszcze np. trzymał mnie tak abym na parę sekund zwisał do góry nogami. Broniłem się nieźle ale i tak po tym kolejny siniak pod tym samym okiem (mniejsza masa = łatwe popchnięcie). Poszedłem do sekretarki aby mi opatrzyła oko i musiałem powiedzieć, że to on mi zrobił gdy się mnie spytała kto to mi załatwił. Były 2 rozmowy z nim - 1. wtedy, były tam też nasze mamy a druga następnego dnia. Na obu powątpiewałem w moją niską pewność siebie i męskość (nie że jestem transem ale też takich niestety nie znoszę odkąd poznałem kim oni są). Później było lepiej poza tymi gnojkami którzy mnie ostro bawią, tą nygą z 4 i tą laską bo nie zamierzała do mnie gadać (nie udało się jej) odkąd ją w tyłek klepnąłem (od tych najważniejszych też jest obdarowywana dotykami oprócz tego z 4 klasy, raz chyba tak zrobił) - 1 raz tak miałem. Później miałem nieudane wagary w następny piątek, bo matka mnie przypadkowo złapała. Relacje z tamtym chłopakiem z którym miałem największe kłopoty poprawiły się mocno i chyba znów nimi jesteśmy. Na ostatni mój dzień nauki miałem bójkę z jednym ze znajomych i nielubianych przeze mnie knypków z młodszego rocznika, brata mojego dobrego kolegi. Mieliśmy razem lekcję i gdy sę oglądałem poradniki do LoL-a/kompilacje LoL'a (mieliśmy w informatycznej) to chciał mi kompa wyłączyć i jeszcze się obrażaliśmy i wyszedłem z propozycją ,,na solo". Zgodził się. Najpierw cwaniak mnie skompromitował zamykając mnie w miejscu które ustalił do bójki. Później mu tego nie darowałem i goniłem go a on se spierdalał. W końcu do bójki doszło, na początku mnie dusił ale wykorzystałem fakt, że stał tylem do drutów u go tam pchalem głową. Później dostał jeszcze dwa ciosy, w tym jeden rysujący mu lekko okulary. Wygrałem, ale się skompromitowałem bo konserwator kazał nam do dyra on powiedział, że nie trzeba a ja sam poszedłem. Dzień później dowiedziałem się od niego gdy kończyłem grać w LoL-a, że ten konserwator się śmiał z tego że tam polazłem (tylko jej zapytałem co on chciał i wróciłem do fałszywych czarnuchów) oczywiście mi też utrudniał grę, gdyby nie to że kolega nam szybko wygrał gierkę dłużej bym tu siedział (teraz to w domu mogę grać) i został wyrzucony ze świetlicy bo bójka kolejna byłaby wtedy nieuchronna. Chciałem do ziomów przenieść się ale dowiedziałem się od jednego z nich (nowego który był u nich od paź.-czerw.) gdy szedłem grać w LoL-a, że prawie cała jego klasa robi ze mnie bekę (nie wiedzą tego, że wiem). To było wtedy kiedy na ostatnie 3 dni do szkoły nie poszedłem.
Postanowiłem w te wakacje zrobić z siebie bezwzględną bestię, bo tylko tak przetrwam w tej szkole. Na razie mi nie do końca wychodzi.
Co do wątku tej dziewczyny w której się niefortunnie zakochałem. Kiedyś otwarcie mówiłem, że chcę być singlem do końca życia. Byłem z nią w klasach 1-3, 4 i 5 klasie oraz w grupie językowej. Tak, jednym z możliwych powodów odrzucenia było ta sytuacja na matmie. Bardziej obwiniam się (nie tylko o gnojenie mnie przez rówieśników i kiepski urzad skarbnika) o dwie inne sytuacje. Pierwsza. W ramach zaczepki w 4 klasie ktoś w szatni schował mój plecak a ja go szukałem wraz z dyrekcją ponad 1/2 godziny. W międzyczasie zauważyłem jej koleżanki i chyba dla jaj obwiniły ją (bo naprawdę odkąd ją znam jest towarzyska), niestety zasugerowałem się opinią i niesłusznie ją oskarżyłem o to. Chyba ją przeprosiłem (bardziej prawdopodobne że nieszczerze) i to też mógł być powód. Druga. Chciałem być przewodniczącym szkoły, bo... myślałem, że po tym - 0% dokuczania. Ona tam startowała (byliśmy w 6 klasie, tylko takie mogły się ubiegać o to stanowisko) i jedna z jej koleżanek która teraz uczy się w mieście. Ułożyłem jak najlepszy program a jakbym był neutralny poparłbym jej koleżankę. Ta dziewczyna w której się zakochałem wygrała. Ja byłem ostatni z zaledwie 12 głosami. Od razu poprosiłem aby nie dawała mnie na żadne stanowisko (myślałem, że sekretarz to funkcja związana z plastyką z której dobry nie jestem a skarbnik wiadomo), jeszcze tutaj powstrzymywałem się ale po tym do pedagoga aby mnie uspokoił bo łzy miałem w oczach. I jeszcze chyba dodatkowy. Pisałem że młodsze roczniki się śmiały. Jej brat także do gimnazjum ale widzę, że jest nawet niezłym gościem mimo że nie spotykamy się mimo że wiem gdzie oni mieszkają.
Pod koniec 6 klasy moje ,,kamienne serce" pękło i akurat ona mi się spodobała. Miałem w 1 gimbie na początku zwykle ,,czekać" na nią pod szafkami ale zaprzestałem odkąd spytała się mnie o to ale informacji nie otrzymała. W dodatku zauważyłem u niej niezłą transformację charakteru. W podstawówce np. mówiła o spaleniu szkoły, teraz nie wiem co o tym myśli ale jest bardziej spokojniejsza a sam widzę u niej, że ma świetny kontakt z panią od anglika (dopóki do ziomów nie przeszła i w tej grupie językowej była) i siostrą. Przez chwilę była w oazie. Mimo wysokich uzdolnień muzycznych podobno po gimbie ma iść na psychologię. W wyglądzie jeszcze lepiej niż ta laska z mojej klasy. Tylko z nią tak naprawdę na dyskotekach chciałem tańczyć. A była tylko na takich typu andrzejki, choinka. I właśnie skoro jeden z chłopaków jej klasy powiedział mi, że prawie cała klasa ma ze mnie bekę, to ona też do nich dołączyła? Nie liczę brata jednego z tych nygasów.
1 klasa to prawie 0 kontaktów, mistrzem flirtu nie jestem. Po tych moich ćwiczeniach też myślałem, że poleci na mnie (bo z ciotą by raczej nie była). Do Walentynek żadnych sygnałów jej nie wysyłałem, jedynie podzieliłem się tym z ziomami i potem chyba dowiedziała się od klasy, ale mi nie powiedziała tego w twarz. Inni z którymi się podzieliłem to mój inny kolega z klasy o którym w następnym wątku i bardziej zaufany z innej. Wysłałem list a następnego dnia do szafki dałem miśka.
Chciałem omówić z nią to ale nie miała czasu. Ostatecznie dowiedziała się ona na konkursie piosenki angielskiej w którym braliśmy udział a po wykonaniu mojej piosenki zadedykowałem ją dla niej. Po tym zaniemówiła ale po paru dniach powiedziała, że ,,nie szuka chłopaka" co naiwnie przyjąłem bo takie coś podobno oznacza ,,nie pasujesz do mnie". Moja młodsza siostra (nie ta co podpier**liła do ojca) mi potwierdziła, że gadała z koleżankami w WC i właśnie to mówiła, oraz, że znamy się 8 lat. Odtąd staram się jakoś nie zaprzątać nią głowy, jednak to nie działa, ale nie rozpaczam jakoś. Jednak jak wspominałem nie mam powodzenia u dziewczyn.
Ostatni wątek to ten mój kolega. Doszedł do nas w połowie 4 klasy i na początku mieliśmy niezły kontakt, potem jednak dołączył do najważniejszych w klasie (sam się nim stał bo grał świetnie w nogę, CS'a i chyba Margonem). Tak trochę też było i w gimnazjum (1). Jednak poprawiliśmy relacje pod koniec bo wraz z nim czasem przebąkiwałem o erotyce na bioli. Odkąd stałem się pół-dresem to jeszcze bardziej mnie szanował a sam gadałem sę z nim czasem o nodze lub innych rzeczach, gdyż prawie cały czas zarywa do atrakcyjnych panienek w szkole (oprócz mojej ,,miłości" sam powiedział, że jej nie lubi). Gdy poszedłem z nim po dłuższej mojej przerwie na świetlicę zaciekawił mnie LoL. A z racji iż modne a sam kolega jest w wysokim silverze to słabo nie być aktywnym w rozmowie to se zrobiłem konto (w domu dopiero teraz mogę grać) i grywałem parę meczy na świetlicy. Dopiero teraz nawet nieźle gram (dziś otrzymałem pierwsze S). Sam nick pochodzi od jednej z postaci bo Gnar to mały stworek z gry bijacy głównie lekko ale jak jest rozgniewany to jest wielki i atakuje jeszcze lepiej. I z tą postacią się jakby na razie utożsamiam. Dziwił się, że do lasek nie zarywam i jakoś chciał to zmienić. To on wraz z jego kolegą (od 2 bójek ze mną) chcieli abym klepnął lub złapał tą dziewczynę z mojej klasy za d**ę. I też nabrano do mnie większego respektu w klasie. Nie miałem do czerwca tego roku fejsa i też się zdziwił. Od razu prosił abym go założył. Za rok to miałoby sens jakby w liceum było dobre towarzystwo. Ale teraz to muszę uważać kogo zapraszam, pierwsze dni głównie na ustawieniach prywatności. Sam zdjęć nie mam czasem udostępnię jakiś link.
Tyle że on bardziej woli się spotykać ze swoimi ziomkami (czyli najważniejsi chłopcy wszystkich klas w których byłem), ale mnie nie odrzuca. Ale po tych prośbach mam jednak podejrzenia.
Z rodzicami nie mam dobrego kontaktu bo dla nich (głównie matki) ponad wszystko liczy się porządek w domu a także czasem wypiją (jednak nie za dużo) alkohol.
No dobra chcę jednak bez depresji zakończyć gimbę i bez kompromitacji a tylko nad sobą się użalam. Chcę coś zrobić, mam nadzieję, że jakoś mi pomożecie bo parę tematów zauważyłem i mam pewność, że będą życzliwe osoby. Sory, że takie długie.
Na razie marzę o tym aby rapować obecnie i prod. muzykę ale nie mam sprzętu a program do tworzenia jest za free tylko w wersji demo.
Pytania:
Prawdziwy mężczyzna (uczeń nie nauczyciel) w szkole - kim on jest?
Jak nie dać sobą pomiatać? (nie przyjmuję odpowiedzi nie reaguj bo tak się kompromituję)
Jak wyjść całkowicie z łatki kozła ofiarnego?
Mam wakacje czyli dużo czasu to liczę że wszystkie rady wykorzystam w następnym roku. Pomocy!