Skocz do zawartości
Nerwica.com

Domka_37

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Domka_37

  1. Niestety wprost nigdy nie usłyszałam słowa przepraszam. Czasem chciałabym to wszystko wykrzyczeć ile smutku, strachu, zagubienia było w moim dzieciństwie. Ile wstydu, upokorzenia, bólu, pustki. Jak bardzo tęskniłam za normalnością, za czułością, za ciszą... Myślę,że mojego ojca nie stać na słowo przepraszam. Skoro nie pije już, to powinnam być wdzięczna i nie wracac do przeszłości...
  2. Dziękuję za pocieszające słowa.Mam nadzieję,że leki+psychoterapia pomogą. Czy jest szansa wyjść z takiego stanu całkowicie? Psycholog twierdzi,że to wychodzą wszystkie emocje z dzieciństwa. Alkoholizm rodziców, zastraszanie ze strony ojca, nocne "wyrywanie" nas-dzieci ze snu, krzyki, wyzwiska, przemoc psychiczna. Tak naprawde dopiero teraz zaczynam o tym mówić. Wcześniej nie miałam komu, albo nie wiedziałam komu i bałam się... I teraz, gdy niby wszystko jest "cacy" i wiodę normalne życie zaczęły się takie właśnie problemy ze zdrowiem.. Czy myslisz,że mogł być jakiś inny "zapalnik"? Ja generalnie jestem osobą która wszystko bardzo przeżywa, analizuje, widzi większość w czarnych kolorach, przejmuje sie wszystkim i za bardzo.
  3. Fajny wątek Ja dzisiaj wyplewiłam spory kawałek działki ładnie wygląda W pracy nie było najgorzej Myślałam,że zabraknie mi paliwa-a jednak nie dojechałam do stacji... No i pogoda dzisiaj piękna Pozdrawiam
  4. Witam serdecznie! Mam 37 lat, mój problem z nerwicą zaczął się na początku roku. W nocy obudziło mnie silne kołatanie serca, drętwienia, ból w klatce piersiowej. To było straszne-myślałam,że to zawał. Mąż zawiózł mnie do szpitala, gdzie zrobiono mi badania krwi i ekg- wyszły w normie...Za kilka dni powtórka z rozrywki. Od tego czasu praktycznie było dnia abym nie czuła się źle. Lekarz rodzinny wysłał mnie na obserwację na oddział kardiologiczny. Spędziłąm tam kilka dni, robiono mi szereg badań i nic bardzo niepokojącego nie wykryto. Znikome niedomknięcie zastawki. Dostał lek typowo kardiologiczny, ale niestety złe samopoczucie i ojawy nie ustępowały... Wydawało mi się,że wszystko mnie juz boli-to brzuch, to kręgosłup, mięśnie, serce...Dostałam skierowanie do psychiatry- i ku mojemu wielkiem zdziwieniu diagnoza- nerwica i stany depresyjne i lękowe. Że ja? Dlaczego ja? Przecież mam dom, rodzinę, dziecko...To nic,że dzieciństwo było trudne,że rodzice pili, że nie obca mi była przemoc psychiczna, strach...Ale teraz juz przecież jest dobrze, od 11 lat mam męża, od 9 dziecko...- myślałam... Niestety chcąc nie chcąc musiałam podjąc walkę o norlmalne życie. Dostałam leki które biorę od ok.3 m-cy, zapisałam się na terapię indywidualnaią wyczekuję efektów. Niestety nadal jest we mnie dużo obaw, wciąż myślę o swojej chorobie, wsłuchuję się we wlasne ciało, wyszukuję na siłę objawów... nie powiem, lekarstwa działają, taki atak jak na poczatku na szczęście nie zdarzył się ponownie, ale lęki i obawy nad tym co będzie i kiedy- nie pozwala mi cieszyć się codzinnym życiem. Czytając wasze posty widzę,że nie jestem sama i że problem ten dotyczy wiele osób w różnym wieku. Jestem bardzo ciekawa jak długo wychodziliście z nerwicy i depresjii. Czy po tak krótkim czasie (3 m-ce leczenia) nawroty lub ataki choroby mogą się zdarzać? Jak zapomnieć o przeszłości, wybaczyć rodzicom, podchodzić do tego co było z obojętnością? Czy to wogóle jest możliwe? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że mogłąm się troszkę "wygadać". U psychologa idzie mi to na razie opornie
×