Skocz do zawartości
Nerwica.com

GubaPani

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez GubaPani

  1. GubaPani

    Kiepsko jest...

    Tak szczerze, to chyba ostatnio nic juz nie sprawia mi przyjemnosci, wszystko co robie, to tak mechanicznie, wstaje bo wiem ze jak do 11 nie wyjde z pokoju to bedzie awantura, karmie psa, sie z nim bawie, potem jade na miasto z lista zakupow dla rodzinki, przy okazji kogos tam odbieram albo gdzies zawoze. Tak mija jakos dzien Jak nie robie za taksowke dla rodziny, lub goscia na posylki, to gapie sie w tv, w komp, albo slucham muzyki. Wieczory najczesciej z ksiazka albo z filmem. Ale i to juz mnie nudzi, uwielbalam te romantyczne, ale ile razy mozna powielac ten sam temat i zyli dlugo i szczesliwe. Zwłaszcza gdy u mnie jest nie szczęśliwie. A nocą gapie się w gwiazy i marzę o lepszym życiu, o lepszym ja. Płaczę, zasypiam. I tak prawie od roku. Jedyną moją przyjemnością teraz jest chyba moj pies. Od jest zupełnym przeciwienstwem mnie. Zawsze usmiechniety, radosny, garnie się do wszystkich ludzi.
  2. GubaPani

    Kiepsko jest...

    Nie wiem co to jest, ale jest cholernie mocne... nieraz zapala mi się światełko w głowie, że np. dziś pojdę gdzieś tam zostawić cv, może porozmawiać,albo chociaz na glupi spacer, a poźniej wychodzę z pokoju, spoglądam w oczy np. babci i już najchętniej uciekła bym gdzieś z płaczem. Oni nie muszą nic mówic, wystarczy jeden gest, a ja już przypominam sobie jakim jestem przegrywem, i juz nie mam siły na nic. Boje się patrzec na ludzi, przeraza mnie jak szybko mnie oceniają.
  3. GubaPani

    Kiepsko jest...

    Zacznijmy od tego, że jestem tu nowa. A jestem akurat tu bo muszę się wygadać, a nie mam komu. Problemów wiele, a że zawsze lepiej szlo mi pisanie niż mowienie, to zaczynam... Chyba jestem chora, chyba mam depresje.... Ale zacznę od początku, jest źle, jest bardzo źle. Mam 27 lat, ważę 115kg i od prawie roku nie mam pracy. Jestem na utrzymaniu rodziny. Nie mam ubezpieczenia zdrowotnego, bo przysięgam sobie że już nigdy nie wejdę do urzędu pracy. Ale najpierw o depresji.... Nie mam jej stwierdzonej, ale wiem że to ona. Boje się ludzi, boje się świata, nie mam siły żyć. Nie mam ochoty wstać z łóżka. To tak w skrócie. Odwróciłam się od rodziny, nie rozumieją mnie, a ja nie mam siły juz się kłócić, im tłumaczyć co czuje. Zresztą nie rozumieją tego że można bac się ludzi. Kurcze, nie sądziłam że tak ciężko nawet będzie to pisać, znów ryczę, ale to i dobrze, bo dzięki temu szybko zasnę. Całe życie trzymano mnie pod kloszem, byłam "laleczką", a gdy szkoła się skończyła nie wiedziałam co robić ze swoim życiem, więcej czasu byłam na bezrobociu niż pracowałam. Nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim życiem. Każdy mówił tylko " byle byś nie siedziala w domu, rób co chcesz". Minęło około 7 chyba lat a ja dalej nie mam pomysłu na życie, zawsze chciałam żyć tak jak mi każą,a gdy przestało mi to wchodzic, przestałam żyć w ogóle. Teraz, jestem darmozjadem, który pół dnia śpi, a drugie pół gapi się bezmyślnie w telewizor, czy komputer. Chciałabym to zmienić, tak bardzo chciałabym, ale boje się że znów nie wyjdzie mi. Marze by chociaż w jednym miejscu się zaaklimatyzować by chociaż gdzieś przepracować cały rok. By w końcu nie widzieć w oczach rodziny tej pogardy. Przez to że nie mam pracy od prawie roku, przez ten czas przytyłam prawie 20 kg. Boje się że jestem chora na coś, boje się że przyjdzie ten czas ze w końcu wyląduje u lekarza i ze będzie za późno, boje się że już jest. Boje się że mam jakieś problemy hormonalne, może tarczyca... Boje się. Zaraz zacznie się pewnie pisanie w stylu kobieto ogarnij sie.... Próbuję ale np. z pracą to z ogłoszeniami w internecie jestem na bieżąco ale juz pójść gdzieś zapytać się to boje się że zobaczą wieloryba i podziękują mi, boje się porażki, odrzucenia. Wysyłanie CV mailowo też odkładam z dnia na dzień, bo zawsze uważam że to zła pora, np rano nie bo może w ciągu dnia znajdę lepsze ogłoszenie, a np. wieczorem to już za późno itp. Co jeszcze.... Hmm.... Nigdy nie miałam przyjaciółki, nigdy nie byłam w prawdziwym związku, wszystkie kończyły się średnio po 3-4 miesiącach. Z każdym z facetów spałam tylko raz, nie z miłości tylko z obawy że ucieknie zaraz. No i uciekali. Najśmieszniejsze jest to że każdy mówił że to wcale nie moja wina, każdy proponował przyjaźń. Nie raz się śmieje że może ja nie nadaje się na kobietę, na żonę, że ze mną można tylko się przyjaźnić. Moje największe marzenie to nie wcale kupa kasy tylko rodzina, dzieci.... Marze o dziecku. To jest moje największe marzenie. I może na tym na razie skończę, Proszę nie piszcie mi że POWINNAM jak najszybciej iść do lekarza bo to wiem, chciałam tylko się wygadać i może poznać kogoś kto ma lub miał podobne problemy. Trzymajcie się.
×