Skocz do zawartości
Nerwica.com

pustelnik27

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pustelnik27

  1. Teraz też mam to drążące od środka uczucie, że nie wszystko napisałem co chcę napisać dlatego tak odpisuję krótkimi wiadomościami raz na dzień czy na dwa dni jak poukładam to w mojej głowie chociaz to co układam przez cały dszień w każdej sekundzie w mojej głowie potem nie potrafię tego napisać bo ciągle to co ułożyłem już sobie zastepuje coś nowego co zastepuję poprzednie myśli.
  2. Nie odpisuje przeazostatnie dwa dni bo poczułem po rozmowie z tobą, że trochę złapałem wiatru w żagle i prubuję to utrzymać. To poczucie kontroli nad sobą, swoim życiem i wyborami, że nie potrzebuje już pomocy. trochę ta sinusoida w mojej głowie przestała mi doskwierać, nie jest tak skrajna w góre i w dół. Nawet w kolejce przy kasie sklepowej mogę w miarę spokojnie wystać prawie nie irytując siebie, kasjerki i innych ludzi na których spoglądam, a oni na mnie( jednocześnie się to działo i przeżywałem to w głowie ze złością na siebie) bo przestałem sie nerwowo rozglądać i zmieniać ciągle pozycję w jakiej stoję tak jakbym coś ukradł albo miał zaraz coś zrobić niebezpiecznego. To nie pierwsze forum na którym piszę. Ostanio pisałem prawie rok temu na innym serwisie, kilka osób mi radziło i to i owo, tamto siamto a ja pisałem swoje bo cału czas uważałem, że nie napisałem do konca tego co chcę powiedzieć. Nie potrafię sobie stawiać jakichś celów i je realizować teraz bo to tak jak bym dostawiał kolejne pustaki budując dom na fundamencie który jest zły , na którym nie chcę stawiać domu. Tak przynajmniej czuję. Dokonujac wyboru w jakiejkolwiek sprawie obecnie czuję rozczarowanie z każdym razem . W poniedziałek rozno przyjechał wujek i zaproponował mi pracę na budowe i się zgodziłem chociaaż mówiłem sobie wiele razy, że do takiej pracy już nigdy więcej, ale ojciec stał obok a ja nie mam w głowie żadnych twardych wyznaczników na siebie kim jest i co mogę robic a kim nie jestem i co będę omijał z daleka i bronił sie przed tym czego nie chce w moim życiu.
  3. Moim głównym i jedynym celek jaki mogę mieć, jaki chce tylko mieć to zmienić swoje myślenie, swoją psychikę czy osobowość lub imitacje osobowości jaka się u mnie ukształtowała przez to jaki byłem w dzieciństwie, z kim się kolegowałem, co robiłem. Zmienić ją kompletnie o 180 stopni. Jakby przesunąć wajchę z jednej strony na drugą. Ciezko mi jest to opisać konkretnie, nazwać to jednym słowem czy jednym zdaniem. I nie moge tego zrobić bo czyję jakbym chciał przejśc przez drzwi do których nie nie mam klucza i więc wracam z powrotem na ten znany mi grunt, kontynuacji tego siedzeniaw domu (mieszkania zrodzicami), nie pracowania nigdzie, nie mającego dziewczyny, robienie tych rzeczy które do tej pory robiłem tworząc iluzje samego siebie. Tego, że każde wypowiedziane słowo do rodziców nie jest jakby moje tylko odzywam się bo nie wypada nic nie mówić przebywającw jednym pomieszczeniu (na przykład kuchni szykując jedzenie). Wtedy mówię do nich takich głsem i w takim stylu jakim brat kiedy z nimi rozmawia.
  4. Takich drobnych celów stawiam sobie codziennie co nie miara. Nie realizuje ich, a napewno wiekszość bo mak konflikt w głowie że nie chce osiągać takich celów jakie sobie wymyślam codziennie a nie moge , albo nie chce sobie też postawić innych. Tą walke ze sobą tocze w każdej sekundzie. Może być to cięzkie do zrozumienia, albo i nie. Zrażam do siebie siebie ludzi przez to bo jednocześnie się do nich zbliżam i jednocześnie odpycham co potęguje to drugie.
  5. Zastanawiam się, ale nie mogę okręślić teraz jakiegoś celu do którego mam dążyć. Jakbym miał wybrać tylko jedno narzędzie z całej skrzynki którym juz zawsze będnę pracował. takiej uzyję metafory.
  6. Dzisiaj jakby wyczyściła się moja głowa z myśli i zostoła tylko jedna: "przestać się oszukiwać" poczólem jakby mrowienie w głowie i na ciele . Postałem tak wpatrzony w ziemie z tym uczuciem. To jest chyba mój główny cel którego nie moge osiągnąć. Teraz nie mogę zebrąć mysli. Z tego powodu mam chyba epizody depresyjne, a w tych epizodach-dniach mam wtedy myśli o tym że mógłbym się zabić i strach, że może przejąć nademną stery.
  7. Poprostu ciągle jakby zataczam krąg. Wychodzę ze złego stanu i nie potrafię w swojej głowie obrać jednego kursu, tego kim jestem i wedle tego żyć, zachowywać się, rozmawiać mjąc swoją jedną opinię na dany temat tylko robie pętle i wracam ciesząc sie przez krótka chwile dobrym smopoczuciem i iluzją życia. Nie potrafię się wstrzelić w jakiś typ życia dla siebie i żeby nie żałować, że mógłbym żyć inaczej. Ten tekst motywacyjny to ty napisałeś czy wkleiłeś go? Unikam takiego języka jakim ten teks jest napisany bo właśnie w takim środowisku przebywałem do 21 roku zycia i z dnia na dzień odciąłem się od niego nie wychodząc juz z domu na piwo na osiedle, nie odbierałem telefonów od już byłych kolegów, chciaż ciągle mi się śni, że kontynuuje to życie.
  8. Przleżałem prawię godzinę na dywanie z zamkniętymi oczami, oddychając przez nos. Tak psychicznie zmeczyło mnie napisanie i podjęcie decyzji o wsłaniu tego posta. Ale czuję się wiele lepiej niz przed. Nabrałem ochotę żeby coś zrobć. Nie mogę się podjąć żadnego działania bo w mojej głowie nie moge podjąć żadnej konkretnej decycji. Przykład jest taki, że od 2 lat ciągle maluję i po jakimś czasie przemalowuję pokój bo ciągle wychodzi kolor ,który mi nie pasuje. Nie mogę ustalić swojego typu osobowości a co za tym idzie jak ma wygladać mój pokój i jaki ma mieć styl. Nie słucham w wolnym czasie muzyki bo nie mam żadnej ulubionej. A w samochodzie zawsze przeskakuje pomiędzy stacjami i wmawiam samemu sobie, że to co leci podoba mi się.
  9. Przeleżałem na dywanie prawie godzinę z zamkniętymi oczami oddychając przez nos. Tak psychicznie zmęczyło mnie napisanie decyzja o wysłaniu tego postu...
  10. Mój brat cioteczny kilka lat starszy, który nigdy nie odwiedzał nas, pół roku temu nagle przyjechał i wparował od razu do mnie do pokoju "pogadać". On kilka lat temu też odnalazł Boga zrobił się religijny. Wszedł do mnie do pokoju, zaczął mi opowiadać o swoich sekretach co go w życiu spotkało o czym nikomu nie mówił (poza księdzem chyba). Ja słuchając go pół godziny raz patrzyłem na niego raz wbijałem wzrok w podłogę i tylko byłem zły (a raczej miałem taką złość jak dziecko, które się złości ale nic nie może poradzić), że nie mogę mu przerwać albo powiedzieć "po co mi to mówisz? tak osobiste sprawy. nie chcę tego wiedzieć". Potem wyciągnął nagle z kieszeni różaniec i trzymał go przed sobą patrząc na mnie. Zerknął na mnie, chyba sprawdzając moją reakcję (czy jestem opętany i się skrzywię czy nie). Tak przynajmniej to odebrałem. Na koniec wyjął z plecaka biblię i tu już się zebrałem i odmówiłem choć mało stanowczo. Po wszystkim tylko byłem zły i dręczyłem się kilka dni, że dopuściłem do takiej sytuacji w moim życiu. Nie chodzę w ogóle do kościoła ale nie dlatego, że nienawidzę religii. Po prostu nie chcę chodzić do kościoła z powodu tego na jakiego człowieka wyglądam i do puki tego nie zmienię to nie mogę pójść bo nie chcę taki być i żeby ludzie mnie takiego widzieli. W ogóle pisząc tego posta wywołałem u siebie znowu chyba ten atak lęku. zaczęło mi się lekko mienić w oczach, strach i uczucie że mdleje i walka z tym. Tak jakby coś w mojej głowie, czy jakiś mechanizm w mojej głowie chciał zablokować to co piszę. A po napisaniu tego zdania właśnie przygasło.
  11. Powiedział bym, że raczej nie. Nadmiar wolnego czasu (o ile mozna go tak nazwać) to raczej skutek tego co jest prawdziwym źródłem. Ja nie czuję się jakbym miał wolny czas w którym mogę się polenić i leżeć i patrzec w sufit z nudów. Żyje w domu tak jakbym siedział w więzieniu już 5 rok (chciaż jeżdże do sklepów samochodem jak mam coś kupić) . Więzień żyje rutyną w więzieniu powtarzając jakieś zajęcia a ja robię to samo. Marnuje każdy dzień w ten sposób a nie jestem zamknięty na klucz. Moja rutyna to sniadanie, potem kawa , kamputer. potem telewizor, czytanie ksiażki (bardziej dla zabicia czasu a teraz już nie czytam w ogóle), potem znowu kawa albo nie, komputer albo telewizor, zbliża się późny wieczór i szukam czegoś w internecie co mógłbym obejrzeć sącząć alkohol i zasnąć na fotelu albo jeszcze rok temu na kanapie w innym pokoju. Czuje jak wten sposób przepuszczam przez palce życie. W takim tempie że teraz to już nie wiem czy chce obudzić się z tej wegetacji i dowiedzieć się jak zmarnowałem chyba jaważniejsze i najmłodsze lata życia. Czasami się to przedziera do mojej świadomości i czuję strach i panikę ale mój umysł zaraz się tego pozbywa i sprowadza mnie z powrotem . Nawet i teraz.
  12. Ja się właśnie tym zadręczam, że próbuję unikać. Każda impreza z rodziną( imieniny, urodziny, wigilia, chrzciny, wesela) jest dal mnie dramatem i kontynuacją pogrążania się, wychodzenia na coraz bardziej a społecznego. jestem tylko dobrym milczącym kompanem do picia z tymi osobami w rodzinie które potrafią wypić. I niedługo to będzie mój jedny atut. Nie nawiązuje z nikim rozmowy dłuższej niż dwa zdania bo siedzi we mnie jakby uśpiony przezemnie tym człowieka którym nie chcę być ale też nie mogę stać się innym. Więc niby cos powiem, ale nie dopowiem do konca, albo coś palnę, że wszyscy są na chwilę poirytowani albo wychodzę na głupiego, a głowie siebie karcę za to że robie z siebie głupka.W mojej głowie odbywa się coś takiego jak przeciąganie liny mieć z nimi kontakt i rozmawiać czy olać ich i nie rozmawiać. Odcinam się od wszystkich robiąc z siebie takiego jakby samotnika z wyboru któremu jest dobrze tak jak jest. Z bratem nie gadam jak bysmy bili dwiema osobami z dwóch róznych rodzin. On gada z rodziną a ja nie gadam z tego powodu. On jest tym dobrym a ja mam rolę odbitki czyli czarnej owcy. Nie wiem czy alkohol dobrze działa na mnie.Raczej samo napicie się dobrze na mnie działa.Jakbym wracał do siebie, wracał do życia. Nie piję chyba dużo. Powiedzmy, że butelka wódki wypijam w 5-6 dni. Czasami wypijałem kilka łyczków sącząc i tyle, a czasmi kilkukrotnie dolewam małe porcje. Najcześciej dzieki temu rano nie miewam snów które mnie dobijają z osobami z którymi już od lat się nie widuję. Ale i nie tylko wiele mam też wyimaginowanych snów, po których wstaje zdołwony, niewyspany i zmeczony psychicznie jak po całonocnej pracy np. operatora monitoringu. Co robię jak nic nie robię? Praktycznie codziennie przez wiekszość dnia nic nie robię czyli siedze przy komputerze zabijając czas a to internetem a to włączeniem jakiejś gry bo np gra akcji zajmuje moje myśli. Wchodzę na strony porno. popalam papierosy w kotłowni przy lufcie od kotła nasłuchując czy najcześciej ojciec nie wchodzi. Jak wejdzie to wyrzucam papierosa do kotła a i tak czuć, ale i tak palę tak dalej i cieszę z tego kiedy uda mi się to zronić bez świadków.
  13. Ja się właśnie tym zadręczam, że próbuję unikać. Każda impreza z rodziną( imieniny, urodziny, wigilia, chrzciny, wesela) jest dal mnie dramatem i kontynuacją pogrążania się, wychodzenia na coraz bardziej a społecznego. jestem tylko dobrym milczącym kompanem do picia z tymi osobami w rodzinie które potrafią wypić. I niedługo to będzie mój jedny atut. Nie nawiązuje z nikim rozmowy dłuższej niż dwa zdania bo siedzi we mnie jakby uśpiony przezemnie tym człowieka którym nie chcę być ale też nie mogę stać się innym. Więc niby cos powiem, ale nie dopowiem do konca, albo coś palnę, że wszyscy są na chwilę poirytowani albo wychodzę na głupiego, a głowie siebie karcę za to że robie z siebie głupka.W mojej głowie odbywa się coś takiego jak przeciąganie liny mieć z nimi kontakt i rozmawiać czy olać ich i nie rozmawiać. Odcinam się od wszystkich robiąc z siebie takiego jakby samotnika z wyboru któremu jest dobrze tak jak jest. Z bratem nie gadam jak bysmy bili dwiema osobami z dwóch róznych rodzin. On gada z rodziną a ja nie gadam z tego powodu. On jest tym dobrym a ja mam rolę odbitki czyli czarnej owcy. Nie wiem czy alkohol dobrze działa na mnie.Raczej samo napicie się dobrze na mnie działa.Jakbym wracał do siebie, wracał do życia. Nie piję chyba dużo. Powiedzmy, że butelka wódki wypijam w 5-6 dni. Czasami wypijałem kilka łyczków sącząc i tyle, a czasmi kilkukrotnie dolewam małe porcje. Najcześciej dzieki temu rano nie miewam snów które mnie dobijają z osobami z którymi już od lat się nie widuję. Ale i nie tylko wiele mam też wyimaginowanych snów, po których wstaje zdołwony, niewyspany i zmeczony psychicznie jak po całonocnej pracy np. operatora monitoringu. Co robię jak nic nie robię? Praktycznie codziennie przez wiekszość dnia nic nie robię czyli siedze przy komputerze zabijając czas a to internetem a to włączeniem jakiejś gry bo np gra akcji zajmuje moje myśli. Wchodzę na strony porno. popalam papierosy w kotłowni przy lufcie od kotła nasłuchując czy najcześciej ojciec nie wchodzi. Jak wejdzie to wyrzucam papierosa do kotła a i tak czuć, ale i tak palę takdalej i cieszę z tego kiedy uda mi się to zronić bez świadków.
  14. Nie wiem czy napisałem cos istotnego czy jakieś strzepki swojego trybu zycia po prostu. Traz jestem kompletnie rozbity po napisaniu tego posta. To nie jest mój pierwszy post. Od ostatniego na innym forum mineło z 6 miesięcy. mam coraz większą pustkę w głowie tak jakbym wykasowywał z siebie to co mnie tak dręczy ale nic na puste miejsca w psychice nie wkładał. Jeszcze dwa lata temu miałem ochotę pisać o wszystkim od swojego dzieciństwa. Od 10 roku życia. Dziasiaj już nie wiem co chciałbym napisać. MAskakra.
  15. Mam już 27 lat. Mężczyzna. Od lat udaje życie, przy rodzinie w domu i dalszej rodzinie zachowuje się jak by moje obecne życie tak jak wygląda było moim świadomym wyborem i że tak chce żyć a w środku przeżywam dramat i siedzę w pierwszym rzędzie oglądając go na żywo. Mieszkam z rodzicami ale unikam ich całkowicie. Kiedy jest np. taka sytuacja. Przyjeżdża brat ze swoja żoną w niedziele, rodzice robią grilla, siedzą gadają a ja siedzę u siebie w pokoju na poddaszu, łokieć oparty o biurko, głowa wsparta na dłoni i patrze się tępo w monitor i toczę w głowie wojnę czy zejść do nich czy nie. Ostatecznie zawszę w tego typu sytuacjach schodzę i się dosiadam i siedząc z nimi albo nic nie mówię albo się tylko wtrącam do ich rozmowy jakimś zdaniem ponieważ w mojej głowie rośnie napięcie coraz większe, że powinienem się odezwać a potem złość na siebie, ze się odezwałem. W mojej głowie jest jedno wielkie gradobicie myśli za i przeciw pisaniu więc może się to przekładać na tekst. Siedząc z nimi próbuję siebie przekonać, że mogę mieć ich gdzieś, że są mi niepotrzebni i mogę żyć bez ich towarzystwa ale zawsze jest to z góry przegrana walka bo ostatecznie wygrywa argument" bo to rodzina i tak nie powinienem się zachować". Nie mam już siły dalej w tej chwili pisać, już mam pustkę w głowie. Siedzę w domu odkąd skończyłem 22 lata. Popijam od tamtej pory do dziś alkohol przed snem siadając na fotelu o godzinie 22-23 ponieważ wtedy czuję ulgę i odprężenie, oglądam filmy, zasypiam na fotelu, od roku już potrafię tak wysiedzieć do godziny 3 w nocy żeby móc pójść spać. Rodzice trzymają mają jakiś alkohol w barku to jak któryś jest otwarty to po trochu sobie nalewam nie licząc się z tym, że widać, że jest mniej. A następnego dnia wieczorem robię znowu to samu. A potem muszę się przyznawać, że wypiłem sam prawie całą butelkę jak się spytają. Wypicie mi jej zajęło mi cały tydzień. Można powiedzieć, że cały dzień jest tylko czekaniem do godziny 22 żebym mógł usiąść i napić się co mnie uspokaja i i wtedy coś oglądam aż zasypiam na fotelu.
×