Skocz do zawartości
Nerwica.com

nadia.tom

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nadia.tom

  1. Witam Was serdecznie! Nie wiem czy to dobry dział, bo nie tylko natręctwa mnie martwią. Chciałabym się Was poradzić. Muszę w końcu zacząć normalnie żyć… Chcę, potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek. To moje zachowania, z którymi nie umiem sobie poradzić. Pierwsza rzecz, nerwica natręctw. Myśli że jak czegoś nie zrobię, to zdarzy się coś złego. Trzy razy gaszę światło, sprawdzam drzwi, wieszam skarpetki w jedną stronę, biorę trzy łyki coca coli, ustawiam wszystko symetrycznie… Wymieniać mogę do jutra. Ja wiem że to złe, że to głupie ale nie daje rady przestać. Bo jak już przychodzi że zgasić światło muszę, to znowu mam te głupie myśli. I gaszę trzy razy. I tak od lat. Wielu. Kolejna rzecz - przeszłość. Nie mogę się od niej uwolnić. Wiem, że ludzie ją wspominają, ale u mnie to wygląda tak że byle pierdoła mi przypomina dzieciństwo i to wpędza mnie w zły humor. Bo pamiętam dziadków, pamiętam jak cała rodzina trzymała się w kupie, bez pretensji. Zapach poranka czy pieczonego ciasta przenosi mnie na wieś. Jest chwila rozmarzenia, a potem łapie doła, zalewam się łzami. I tak codziennie, bo co chwilę mi coś przypomina. Nie jedna rzecz konkretna, za każdym razem to coś innego, coś co nagle mi się przypomina, a o czym zapomniałam bardzo dawno temu. Najgorzej jak słucham starszych piosenek. Godzina płaczu murowana. Teraźniejszość też mnie dołuje. Wystarczy że wydaje mi się, że rodzice albo mąż mają zły humor. Ja od razu wyobrażam sobie najgorsze rzeczy. Zazwyczaj to rewelacje wyssane z palca. Wiem o tym, ale zapanować nad tym nie umiem. Inna rzecz jeszcze – jak mi coś nie idzie albo leci coś z rąk to wpadam w szał. Straciłam rachubę już ile razy pilot był wymieniany, komp naprawiany i ile razy szkło sprzątałam. I jest jeszcze jedna rzecz, mówienie do siebie. Np. udaje że rozmawiam z kimś, że spotykam dawno niewidzianych znajomych i gadamy, że z mężem rozmawiam, że w pracy z koleżankami plotkuje. O tym, że boję się każdego dnia o swoich bliskich też wspomnę. Mąż musi mi dać znać jak dojedzie do pracy, a nie daj Boże jak się nie odezwie przez dłuższą chwilę to wpadam w panikę. Wydaje mi się, że jestem strasznym wrakiem… Przejmuje się dosłownie wszystkim. Jeszcze dwa i pół roku temu straciliśmy ukochanego kota i nawet nie umiem opisać jak bardzo to przeżyłam. Dotąd nie wyrzuciłam nawet jej pokarmu, jej misek, nie uprałam koca. Przez tydzień nie wyszłam z łóżka, nie myłam się, nie jadłam… Parę miesięcy później miałam problemy z oddychaniem i waleniem serca, kardiolog choroby serca jednak nie stwierdził. Wysłał to psychiatry, ale… No cóż. Nie potrafiłam mu się zwierzyć. Powód? Moja siostra do niego chodziła, a on o tym wiedział. I na wizycie zaczął mnie wypytywać o problemy siostry… Bałam się że jeśli cokolwiek powiem to ten potem wygada się siostrze… I wiele rzeczy przemilczałam. Może dlatego nerwicy nie stwierdził, przepisał jedynie doraźnie alprox. Swoją drogą „super” lekarz. Co mam zrobić? Czy jakiś lekarz, terapia jest mi w stanie pomóc? Widzę że mam problem, nie zaprzeczam… Gdzie szukać pomocy? Od czego zacząć? I jeszcze jedno – bo teraz mam znowu problemy z oddychaniem i kołataniem serca, a wydaje mi się że ostatnie kilka dni było w moim wykonaniu bardzo spokojne. Czy jeśli mam nerwicę, to czy ona może dać o sobie znać niespodziewanie, w każdej chwili?
×