Skocz do zawartości
Nerwica.com

michal_78

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez michal_78

  1. Dziękuję za wszystkie wypowiedzi, chociaż nie powiem żebyście mnie pocieszyli specjalnie. Z mamą jest bardzo źle, lekarze nie dają szans, ja ciągle mam nadzieję.
  2. Cześć. Dziś kończę 39 lat. Nie tylko kobiety mają problem z kolejnymi urodzinami. Ja go również mam i z biegiem czasu staje się on większy. Czterdziestkę zawsze postrzegałem jako swoista granicę kończącą definitywnie młodość. Moja sytauacja osobista i to co dotknęło mnie w ciągu ostatnich lat potęguje jedynie przeświadczenie o przemijaniu. 2 lata temu zmarł mój tato, bardzo niespodziewanie (błąd chirurgów podczas banalnej operacji na kamice woreczka żółciowego, poza tym był w 100% zdrów), cios był wielki i jeszcze się po tym nie pozbierałem. Tymczasem moja mam od 4 lat walczy z nowotworem, od pół roku nie wstaje z łóżka, trudno zachować optymizm, nadziei mam z dnia na dzień co raz mniej patrząc na nią. Nie wiem czy mam zachowywać jeszcze owa nadzieję czy raczej szykować się na najgorsze. Ktoś mógłby powiedzieć że w takiej sytuacji nienormalnym jest łapać doła z powodu 39 urodzin (skoro problemy sa o tyle poważniejsze. A jednak... Mój wiek jest dla mnie problemem i źródłem kompleksów. Zawodowo jest ok, mam własną działalność która dobrze mi idzie i jest opłacalna, dzięki zaradności rodziców mam też zabezpieczenia na wypadek gdyby przestała taką być. Nie jest też na tyle pracochłonna by utrudniać mi opiekę nad mamą, a musze być do jej dyspozycji niemal cały czas. Obecnie swoje życie podporządkowałem całkowicie opiece nad nią. Nie ożeniłem się, mam dziewczynę. Nie mogę jednak powiedzieć aby fakt niezałożenia rodziny działał na mnie dołująco. Jakoś nigdy nie miałem na to parcia, nie towarzyszyły mi myśli że w przyszłości może być z tym trudniej itp. Może dlatego że, szczerze powiem, nie widzę się kompletnie w roli ojca, męża owszem, ojca nie. Ale jeśli chodzi o małżeństwo tutaj również, mimo wieku, nie mogę powiedzieć abym czuł że jest to czas w którym chciałbym się na to zdecydować, nawet gdyby moja mama byłą w 100% zdrowa raczej bym tego nie czuł. Zawsze chciałem żeby życie było trochę jak na filmie, żeby wypełniały je podróże itp. O założeniu rodziny w typowym ujęciu tego słowa nigdy nie marzyłem, podobno to dziwne w przypadku osoby z "udanej rodziny" (rodzice byli bardzo dobrym małżeństwem, bardzo się kochali). Wiem że to co napisałem nie każdemu się spodoba, bo wiele osób marzy o stabilizacji. Ja marze raczej o zyskaniu przekonania że jeszcze dużo przede mną i że jeszcze moge powiedzieć o sobie że jestem "młody". Chociaż wiem że to ostatnie to nieprawda, za 11 lat będę miał pięćdziesiątkę. Nie choruję na nic poważnego ale od pewnego czasu kręgosłup nocami dokucza zwłaszcza po siłowni, a dwa kamyki w woreczku żółciowym niechybnie oznaczają wcześniej czy później zabieg, który chociaż uchodzi za banał odebrał życie mojemu tacie.
×