Skocz do zawartości
Nerwica.com

głowa do góry

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia głowa do góry

  1. Kochani! tak jak w nazwie użytkownika. Głowa do góry! Trochę się nosiłam z zamiarem, żeby tu coś napisać, bo ogólnie nie lubię jakichś publicznych forum, bo czasem naprawdę wypisują ludzie głupoty itd itp a inni się tylko niepotorzebnie nakręcają, zwłaszcza nerwicowcy, jak my hehe Ale w tym przypadku muszę muszę napisać, bo tak jak kilka wpisów mi dało nadzieję, tak mam nadzieję, że mój pomoże komuś. Wogóle odrazu zaznaczę, że mam wiele myśli, z którymik chciałąbym się podzielić, ale nie wiem, czy będę w stanie tutaj wszystko pomieścić i wogóle jakoś to składnie i łądnie napisać..Ale od początku.. Nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy, że lęk może spowodować coś tak kretyńskiego, przepraszam za słowo, jak lęk przed połykaniem... i tu pomaga pomaga naprawdę, jak spojrzymy na to z boku i pomyślimy sobie.. to tylko mi mogło się takie coś przydarzyć, dosłownie parę osób w Polsce ma takie coś i akurat mi to się zdarzyło ale nie ważne ogólnie rzecz biorac, cierpię na nerwicę od kilku lat. do Psychologa udałam się już naprawdę w krtycznym momencie, jakieś dwa, trzy lata temu.Mam 23 lata, studiuję :) ale nie o nerwicy samej teraz mowa, bo to temat na odzdzielną dyskusję! hehe w każdym razie jakieś ponad 2 miesiące temu w jednym momencie przestałam pić. Nie umiem sobie przypomnieć dlaczego. Od pewnego czasu nie jadłam niektórych pokarmów , żę tak powiem "sypkich" ze strachu przed zakrztuszeniem, bo zawsze mi coś tam zatryzmywało się w gardle. tzn miałąm takie wrażenie ;p w każdym razie przez kilka dni starałam się naprawdę na różne sposoby oszukać myślenie, pomarańcze jadłam tonami, żeby tylko dostarczyć jak największej ilości płynó do organizumu i żeby nie siadły nerki. Ale ileż można, to raz. A tym gorzej że chyba po ok 3, 4 dniach zablokowałam się z jedzeniem. I ani rusz w te, ani w tę. Pomijając to, że przeczytałam tu na forum, żę niektórzy napisali tuw cześniej, żę momentami nie mogli rpzełykać nawet śliny.. i o tóż to... w momencie nie umiałam przełknąć nawet śliny ( no kretynka). Ale tak naprawdę, na poważnie,.. przez tydzień nie umiałam zjeść nic, dosłownie nic. próbowałam wszelkich sposobów, by pić, przez rurkę, z łyżeczki, itd itp. nie umiałam nawet wypić ziółek, które by mnie uspokoiły. Pomimając jakiekolwiek leki. Byłam już na skraju wyczerpania fizycznego, a przede wszystkim psychicznego. Ruszyłam do mojej pani psycholog. Oczywiście jedyny ratunek leki. Ale że jestem strasnzie przeciwna lekom, raz że się boję wszelkich następstw, dwa postanowiłam sobie, że jeżeli wyszłam z ciężkiej nerwicy bez leków, to teraz też mi się uda. Schudłam niemiłosiernie w przeciągu tyugodnia. sam szkielet został. Nie miałam siły już nawet płakać. Była to równia pochyłą po prostu. Nie umiem nawet tego opisać. Do tej pory nei wiem nie wiem, skąd ludzki umysł ma taką siłę, żeby zapanować nad najbardziej wrażliwymi punktami człowiek i totalnie go zniewolić. nie wiem skąd to się wzięło. w każdym razie do czego zmierzam.. Nie mówiłam na poczatku swoim rodzicom o tym, bo nie chciałam ich martwić, bo nawet nei wiedizałam, że to tak się potoczy, a dwa, no pomyśleliby że naprwdę już zwariowałam. I tu się myliłam., Dlatego teraz napsizę Wam co mi pomogło. Każdy ma inną sytuację w domu i goólnei w życiu. Ale może akurat ktoś ma podobnie i nie wie co robić. Po wizycie u pani psycholog(cudownej zresztą) rzuciłam wszystko i pojechałam do rodziców. Tam głodna neimiłosiernie i spragniona próowałam po katach w pokoju w spokoju coś przełknąć przez dwa dni, nie chiałąm przy kimkolwiek jeść cyz pić, Gdy widziałam całe pyszen jedzenie, po prostu myślałąm, że się popłaczę. ja tak kocham jeść, tak kocham pić. w końcu moi rodzice zrozpaczeni i zapłakani, widzący, jak ich dziecko niszczy sobie nerki i całyu organizm, wzięli mnie siłą: powiedzieli masz jeść i pić z nami. Siadłam do stołu, wiedziałam, że nic nie zjem, ale mój tata, jak dziecku 2 letniemu, wytłuamczył miL przecież formowanie kęsa, to jest odruch bezwarunkowy! nie mogę kontrolować czegoś co jest niezależne odemnie, bo wtedy oduczam się tego odruchu i jest on trohcę patologiczny( bo oczywiście kolejnym problemem było to ,że uważałam, zę zapomniałąm jak się je i pije ). Po drugie, nie ma takiej opcji, zeby się zakrztusić, nie ma, jeżeli sie nie rozmawia, nie staje na głowie, nie biega. organizm jest naprawdę sprytny i wspaniale skontruowany i wszystko kontroluje. A jeśli się zakrztuszę? no to odkrztuszę! łatwiej było z piciem, bo tata ( jako lekarz) poweidział tak: nie ma opcji przełykając napój, że wpadnie gdzie nie powinien, w razie czego jak wpadnie, to wypluję to, nawet topielców można uratować, co zachłysnęli sie wielkimi ilościami wody, bo...uwaga: bo woda/ napój itd wchłąnia się w płucach. więc co dopeiro jedna mała łyżeczka, czy łyk jakiegokolwiek napoju! i uwaga. pomimo to, nie dało się przemówić do mojego rozumu. i jestem moim najcudowniejszym rodzicom tak wdzięczna, żę zaczęli mnie wycioągać za uszy siłą, bo ja sama chciałam,, ale nawet nie miałąm już siłyt, żeby się zmoytwowac i walczyć. bo jest to narpawdę jedna z najwięskzych dotychzasowych walk mojego życia. Tata siedizał nademną i nie pozwolił wstać, dopóki nie wypiłam kubka wody. Krzyczał wrzeszczał, wsicękał się, o mało sam zawału nei dostał, a ja z lęku i przez to że odwaracałam uwagę i z intencją, że to dla niego robię, brałam po tym jednym łyku i wtedy tata krzcyzał: BRAWO!! jak piszę ot teraz to płaczę po prostu ze wzruszenia.. Ludzie narpawdę, nie uciekajcie, najwazniejszy jest drugi człowiek i miłość jego. Naprawdę byłam przekonana, że nie przeżyję tego. Nie wiedizałam co się dzieje wogóle.. potem z ejdzeniem było to samo.. oczywiścei wszystko kroczek po malutkim kroczku.. póżniej znowu było załamanie totalne, wrociłam nas tudia i przez tydzień z dnia na dzień prawie nic nie mogłam zjeść. Stanęłam przed ścianą i pani psycholog poweidziała: wóz albo przewóz., Jak nei zacznę jeść to wyląduję w szpitalu. i przy pomocy pani psycjolog, moich najcudowniejszych rodziców. a przede wszystkim.. i tu uwaga. naprawdę naprawdę jeszcze nigdy, jak w tym czasie nie byłam blisko Boga. nie wiem, czy jesteście wierzący, czy nie. ale On naprawdę wyrwał mnie siłą z tego piekła tak narpawdę. Codzienna modlitwa, żarliwa, codzienne ćwiczenia fizyczne, żeby odwrócić uwa ei pomóc organizmowi, wspracie drugeigo człowieka i te dwa miesiaće to były dwa miesiące cudów, dla mnie, jak i dla mojego otoczenia. Naprawdę każdy szczegół, kazda sekunda byłą zaplanowana u Góry tak, że wogóle już nie zastanawiałam co sie dzieje, tylko poddałam się i zaufałam. Niesamowity czas. Niesamowity. I to akurat przez cały Wielki Post, dosłownie od pierwszego dnia toczyła się ta walka, a w Wielką Niedizelę rano, z trudem, ale już z przyjemnoscią zjadłam razem z rodzicami śniadanie wielkanocne : 4 kromki z miesęm i z warzywami i wypiłam herbatę. Byłam przekonana że jest to sytaucja bez wyjścia. co się dzieje teraz. Jestem już na strudiach z powrotem, do tego pracuję, ale zwolniłam tempo, narazie jeszcze jem tylko w domu, w zaciszu, bo nie jestem w stanie jeszcze nic przełknąć w publcznym miejscu. Mam naprzemiennie tak, raz jest lepiej raz jest gorzej, ale ogólnie idize ku lepszemu. Jem wystarczająco, żeby nie chudnąć i odżywaić organizm. Jest bardoz ciężko i chce mis ię płakać, bo powinnam bawić się teraz i korzystać z życia jak najwęcej, bo jestm młoda! ale cóż, tak miało być, wszystko po coś jest, po coś się przydarza, żeby coś zrouzmieć..i naprawdę ten czas dał mibardzo dużo.. w kazdym razie rankiem jest lepiej później gorzej, ale staram się jakoś funckjonować. Mam problem z tym, że mam wrażenie, że zapomniałąm mechanizmu jedzenia. mielę tym jezykiem na wszystkie mozlwie spooby, przerzucam jedzenie, kobminuję, wypluwam, i przez to też boje się, żę mogę się zadławić. Ale jestem dobrej myśli, zę uda się z teog wyjść. Bo to tylko siedzi w głowie. Zadbajcie ludzie o organizm swój, sport narpawdę dużo daje siły, wiem że może być ciężko, bo mamy osłąbione organizmy z niejedzenia, ale stopniowo. codziennie wieczorem psuzczajcie sobie muzykę relaksacyjną i starajcie wyłaćzyć sobie myślenie totalnie, tylko skupić się na tej muzyce, porozciągać się., Zawsze ten stres zejdzie. I błągam, nei uciekajcie od ludzi. też myślałam, że to jest dobre, ale narpawdę drugi człowiek to jest skarb. porozmawiajcie szczerze o tym z bliskimi, narpawdę z bliskimi osobami, zoabczycie zrozumieją was i pomogą. ja sama bym z teog nie wyszła na pewno. no i Bóg. Bóg narpawdę działa cuda. Pisałam to w wielkich emocjach, dużo rzeczy na pewno nie napisałam, nie wiem, czy to wogóle się zmieści tutaj, ale może się uda. RPzepraszam za błędy, ale pisałąm szybko, zęby zpaisać wszystko to, co przychodziło mi na myśl i przypominało mi się. Jak coś to piszcie. Trzymam za Was , za nas!! Musimy się wziąć w garść i zadbać przede wzsytkim o nasze organizmy, odzywić je , a potem.. a potem wykrozsytać to piękne życie !! i uda się uda się, będzie bardoz ciężko, ale uda się wyjść totalnie z tego, i to nawet bez lekó, czego jestem żywym przykładem! ściskam Was mocno i.. GŁOWY DO GÓRY!
×