Już nie wiem czy to hipochondria/nerwica, czy naprawdę jestem na coś chory. Boję się, jestem tak cholernie samotny, za dużo myślę zamiast robić produktywne rzeczy. Cały czas się obawiam, że te objawy wynikają z fizycznej choroby, już nie jestem w stanie nic odróżnić. Mój nastrój zmienia się tak szybko. Jestem szczęśliwy, panuję nad emocjami, nad strachem i tym durnym umysłem, a zaraz potem wyję, bo przecież jestem chory. Dobre przynajmniej jest to, że nie wyszukuję objawów w necie, bo już spisywałbym testament.